To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Anna Zaradny na finał Festiwalu Muzyki Teatralnej

Anna Zaradny na finał Festiwalu Muzyki Teatralnej

Dzisiaj , w sobotę, w sobieszowskim Muflonie zakończył się Festiwal Muzyki Teatralnej. Wieczór uświetniła światowa gwiazda muzyki elektronicznej Anna Zaradny. Potem można było posłuchać czeskich artystów muzyki alternatywnej Mateja Franka i Jakuba Franka.

 

 

Sztuka Anny Zaradny z pewnością nie pozostawia nikogo obojętnym. Spowita w czerń artystka pochylona nad maszynerią, której każe wydawać dźwięki, sprzyja wejściu w ich świat. To świat pełen niepokoju, drażniący, natarczywy i, jak się wydaje, bez wyraźnych reguł. Mieszanina czysto elektronicznych dźwięków z tymi jakby znanymi z codzienności (ruch uliczny, zepsuty sprzęt AGD, szum samolotu, stłumione bombardowanie?) przy dużej głośności, tworzą bodźce, które mogą albo uwieść, albo wkurzyć, zirytować. Piszący te słowa należał do tej mniejszości zebranej w sali Muflonu, który tego wieczoru uwiedziony nie został. Przyznać jednocześnie muszę, że zdecydowanie bliżej do tego było przy drugiej kompozycji Anny Zaradny, gdzie muzyka wydawała się mniej eksperymentalna, a prezentację dodatkowo urozmaicał film. Jedna z uczestniczek tego wydarzenia oceniła, że nastrój odebranej własnie muzyki i obrazu znakomicie konweniuje z literatura fantastyczną, którą aktualnie zaczytuje się. Ta uwaga trafnie oddaje kosmiczny, pięknie przestrzenny nastrój dzieła.

 

- Wielka jest złożoność aspektów, które chcę przekazać przez swoją muzykę. Najważniejsze jest dla mnie dogłębne działanie psychofizyczne. Odbiór zależy od wrażliwości, stanu ducha w danym momencie i od przygotowania do odbioru takiej muzyki. To muzyka dla osób otwartych, zainteresowanych nowymi poszukiwaniami w muzyce, sztuce – powiedziała po koncercie Anna Zaradny.

 

Matej i Jakub Frankowie z Czech przygotowali w holu MDK „Muflon” intrygującą instalację. Pokrętła, potencjometry, ustrojstwa rozłożone na stoliku, od których ciągnęły się w przestrzeni i po ścianach druty, druciki – struny, okazały się performerskim instrumentem. Młodzi ludzie z zapałem krzątali się na dwóch metrach kwadratowych swojej sceny, kręcąc gałkami, przykładając do pajęczyny strun śrubokręt, butelkę. Tak właśnie produkowali dźwięki, muzykę, budowali dziwaczny nastrój z klimatem trochę jak z pracowni ZPT. Prezentacja zdecydowanie sprzyjała refleksjom na temat funkcji sztuki, jej sensu, definicji i granicy, poza którą jest już tylko chaos i rodzaj intelektualnego i artystycznego cwaniactwa.

 

- Tegoroczny festiwal, był niezwykle równy, a jednocześnie różnorodny. Każde wydarzenie miało swoją wagę – podsumowała Katarzyna Szumska z Teatru Cinema, który zorganizował imprezę. Przyznaje, że Festiwal jest wydarzeniem nie dla wszystkich. - Nie schodzimy z pewnego pułapu, który postawiliśmy wysoko i nie prezentujemy muzyki popularnej. To jednak, jak myślę, potrzebne, bo wydarzeń teatralno-muzycznych jest niewiele. Wypełniamy pewną lukę – mówi.

DSC04016.JPG
DSC03963.JPG
DSC03967.JPG
DSC03972.JPG
DSC03975.JPG
DSC03994.JPG
DSC03995.JPG
DSC03998.JPG
DSC04003.JPG
DSC04004.JPG
DSC04007.JPG
DSC03981.JPG