To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Jeleniogórscy marynarze na morzach i oceanach

Jeleniogórscy marynarze na morzach i oceanach

Rafał (30 lat) jest z Lubania, Mikołaj (28 lat) z Jeleniej Góry. Po raz pierwszy spotkali się w szkole morskiej w Szczecinie. Studia ukończyli kilka lat temu i przeżywają bodaj najpiękniejszy zawodowy okres. Swoje młodzieńcze wyobrażanie o pływaniu po morzach i oceanach konfrontują z rzeczywistością. Trudno ich spotkać w Jeleniej Górze lub w Lubaniu, bo typowy marynarski kontrakt trwa 4 miesiące, często dłużej. Tworzywem tego artykułu nie były, jak to bywa zwykle rozmowy i wywiady, lecz emailowe relacje. Wiadomości od Mikołaja (nawigator – II oficer) napływały do nas z Morza Karaibskiego, a od Rafała (mechanik- III oficer) ze Szkocji i Morza Północnego.

Poranki na morzu

Typowy „poranek” Mikołaja Skrzypińskiego(drugi oficer na kontenerowcu) rozpoczyna się… na kilkadziesiąt minut przed północą. Zanim zajmie stanowisko na mostku, przyzwyczaja oczy do nocnych ciemności, zorientuje się w sytuacji na otaczającym go morzu, pije kawę i przejmuje wachtę. Na statku, na którym pływa obecnie Mikołaj, obowiązuje zasada 4 godzinnych wacht i 8 godzinnego odpoczynku. Każdego dnia (jeśli statek jest na morzu) musi się więc zgłaszać na wachtę dwa razy: przed północą i o godzinie 12 w południe. O tych samych godzinach stawia się do pracy Rafał Tarka, ale robi to na statku obsługującym platformy wiertnicze na Morzu Północnym. Tam dobę podzielono na 4 części, a więc 2 sześciogodzinne wachty (służby) i 2 okresu odpoczynku. Rafał nie idzie na mostek, ale jako oficer trzeci mechanik schodzi pod pokład do maszynowni.

 

Wokół kuli ziemskiej

Zarówno Mikołaj, jak i Rafał swoje morskie kariery rozpoczynali na kontenerowcach. W ciągu pierwszych kilku lat po studiach zdążyli niejeden raz opłynąć kulę ziemską.

- Praktycznie przed 2 lata odwiedziłem po kilka razy każdy kontynent prócz Antarktydy – relacjonuje Rafał Tarka– Byłem w Hongkongu, Singapurze, na południu Afryki w Cape Town i w wielu innych portowych miastach. Chociaż przy dzisiejszym bardzo dobrym zorganizowaniu portów, często nasz postój skraca się do kilku godzin, gdzie przeważnie po odstawieniu maszyny nie ma możliwości zejścia na ląd, ponieważ jest coś do zrobienia „na silniku”.

 

Od roku Rafał przestał okrążać kulę ziemską, a pływa na statku obsługującym platformy wiertnicze na Morzu Północnym. Bazą statku jest szkocki port Aberdeen, skąd zabierane są ładunki: paliwo, cement, słodka woda i inne. Jak twierdzi, praca na takim statku to już komfort. W porcie (Aberdeen) bywa średnio raz w tygodniu, jest czas na zejście ze statku. Zawijając chociaż w tygodniu do portu, już można myśleć o założeniu rodziny. Nie bez znaczenia jest także i to, że praca na statkach obsługujących platformy wiertnicze jest lepiej opłacana niż na kontenerowcach.

 

Polską zimę 2012/2013 Mikołaj spędza na Morzu Karaibskim. Rejs rozpoczyna się w Miami na Florydzie, a dalej statek płynie na Barbados, Trinidad, Tobago, do Gujany i na Haiti, skąd wraca na Florydę. Tam wyładunek i załadunek i kolejne kółeczko.

 

Marynarskie obowiązki

- Do moich obowiązków codziennych należy typowa nawigacja. Oprócz prowadzenia statku w czasie wachty planuję podróże, wytyczam kursy na mapach, poprawiam mapy i wydawnictwa morskie – wyjaśnia Mikołaj – Prowadzę radiokomunikacje z innymi przepływającymi statkami, sprawdzam działanie żyrokompasów, radarów, GPS-ów. Do obowiązków II oficera należy też prowadzenie szpitala na statku, a w czasie pobytu w porcie pilnuję poprawności wyładunku i załadunku. Najbardziej emocjonujące są manewry, gdy statek wychodzi w morze lub wchodzi do portu. Bywa tak, że gdy porty są blisko siebie, to po zakończeniu wachty morskiej (nawigacja na szlaku) mamy już portowe manewry, a jak manewry się zakończą, już rozpoczyna mi się wachta portowa. Wtedy nie ma czasu na żaden odpoczynek.

- Zajmuję się eksploatacją urządzeń na pokładzie i w „maszynie”. Jest to obsługa silników głównych, agregatów prądotwórczych, wielu pomp i instalacji. Statek, na którym teraz jestem, ma tylko dwa lata, był budowany w Norwegii, pracy związanej z remontami jest zatem o wiele mniej. Warunki są nieporównywalnie lepsze od tych, jakie miałem na wcześniejszym statkach – tak swoją aktualną zawodową sytuację opisuje Rafał Tarka.

 

Blaski (i cienie) marynarskiego życia

Dla człowieka młodego, żądnego wrażeń, wielką zaletą pływania są wizyty w odległych miejscach świata. Tych najsłynniejszych, jak Hongkong, Singapur, Miami. I tych poza głównym szlakami, gdzie nie zagląda praktycznie żaden turysta.

 

- Szczerze mówiąc, po 2-3 pierwszych statkach nie mogłem się powstrzymać od opowieści „gdzie to ja byłem i co nie widziałem” – zdradza Rafał– Ale po jakimś czasie taka fascynacja przechodzi i nie chce się już zamęczać wszystkich opowieściami morskimi.

Na każdym statku obowiązuje ściśle zachowana hierarchia. Ten marynarz, który dopiero rozpoczyna zawodową drogę, ma ciężko.

 

-Zależy na jaką załogę się trafi. Było w mojej krótkiej karierze kilka nieprzyjemnych sytuacji. Szczególnie, kiedy człowiek bardzo młody, to jest nawet poniżany przez wyższych stopniem – nie ukrywa Rafał – Ale jeśli się chce pracować, trzeba zacisnąć zęby i iść przed siebie. Tutaj jest to szczególnie trudne. Nawet jeśli jest nad tobą ktoś młodszy, ale wyższym stopniem – niestety on ma „zawsze” rację. Praca na statku różni się od pracy na lądzie. Bo tam po nieprzyjemnej sytuacji można się przytulić do dziewczyny lub wygadać przyjacielowi, a my często siadamy po 3 razy dziennie przy jednym stole. To jednak kreuje siłę i charakter. Na swoim pierwszym statku miałem chiefa (pierwszy oficer), który strasznie mnie ganiał calutki miesiąc. Byłem tam 4 miesiące i przedłużyłem sobie rejs na dwa kolejne, ale wytrzymałem tylko wspomniany miesiąc. Na koniec usłyszałem od chiefa, że jestem dobrym mechanikiem, szybko się uczę i pewnie szybko awansuję, a on to taki jest, bo nie ufa ludziom itp. i dlatego mnie tak traktował. Przykre to, ale prawdziwe. Krwi mi napsuł zupełnie niepotrzebnie, a na koniec pochwalił.

 

-Najlepszy kapitan, to taki, który ufa swoim podwładnym, nie pakuje się w czyjąś robotę, interweniuje tylko w sytuacjach naprawdę koniecznych i odrabia swoją działkę nie zrzucając na innych. Do tej pory miałem szczęście. Pracowałem z takimi. No, może poza jednym – krótko trudny temat kwituje Mikołaj.

 

Relacje, spotkania, ciekawostki

- Załogi oceanicznych statków to wielonarodowa mieszkanka. Przy tak długim czasie pobytu w jednym miejscu ograniczonym pokładem i burtami statku, dochodzi zarówno do zgrzytów, jak i do bardzo przyjacielskich relacji – zauważa Mikołaj – Pamiętam jednego z marynarzy. Był to prawdziwy człowiek morza, taki jeszcze starej daty. Wiedział wszystko i o wszystkim na morzu, łącznie z historią portów, do których zawijaliśmy. Przy tym bardzo lubił tą wiedzą dzielić się, więc dla mnie była to fajna okazja do zdobycia wiedzy. Nie tylko tej zawodowej, ale także wysłuchania ciekawych historii, jak dawnej bywało na morzu, skąd coś się wzięło i dlaczego teraz jest tak a nie inaczej.

 

- Najciekawsze spotkanie wcale nie przeżyłem na morzu – wspomina Rafał – Przypłynęliśmy do Cape Town na samym południu Afryki. Na zejście ze statku i zwiedzanie mieliśmy zaledwie kilka godzin. Wybrałem się z kolegą Polakiem – elektrykiem. Na bramie przy sprawdzaniu paszportów spytaliśmy celniczkę, czy jest tu możliwe złapanie taksówki. Ona wskazała nam miejsce, gdzie zawsze stoją auta. Jedyne taxi akurat odjeżdżało. Krzyczymy do gościa, on się zatrzymuje i po dobiegnięciu pytamy, czy nam pokaże jakieś ciekawe miejsca, bo mamy mało czasu. Zwracaliśmy się do niego po angielsku. A on pyta: czy my z Polski ? Nie wiem, po czym poznał. To był jeden z lepszych pobytów w porcie. Okazało się, że jest przewodnikiem i od samego początku zaczął nam opowiadać historię tego miejsca. Obwiózł nas gdzie tylko mógł. Pan Marek wyemigrował z żoną w czasie stanu wojennego i do tej pory mieszkają w Cape Town. Bardzo pozytywny człowiek, zabawny i dobrze znający okolice.

 

Co dalej na morzu ?

Zarówno Mikołaj Skrzypiński,jak i Rafał Tarkaswoją przyszłość widzą na morzu.

- Zaraz po powrocie z tego kontraktu chcę wyrobić papier Chiefa, czyli pierwszego oficera. No i oczywiście w tej randze znaleźć szybko zatrudnienie – jasno kreśli swoje najbliższe plany Mikołaj.

-Ciągle wysyłam swoje CV do firm z platformami wiertniczymi. Po powrocie ze statku (po zakończeniu obecnego kontraktu) wybieram się do Rotterdamu na kurs Bosiet-Huet – wyjaśnia Rafał - Taki kurs jest potrzebny do tego, aby być przewożonym helikopterem na platformy wiertnicze. Mam nadzieję, że zaowocuje to nową, dobrze płatną pracą. Nie zrezygnuję z pływania, bo na lądzie nie zdobędę pracy równie ciekawej i przynoszącej dobre pieniędzy.

 

Cena życia z pasją

Romantyczne wyobrażenia o morskim życiu z głowy Mikołaja uleciały już w szkole. Ale to nie zaważyło na wcześniej podjętej decyzji.

 

–Statki handlowe docierają do miejsc, których zwykły turysta nie ma szans zwiedzać. Oglądam świat, który nie jest specjalnie przygotowany pod turystykę. Wiem, jak wygląda życie przeciętnego mieszkańca w innej części świata. I to lubię najbardziej. Chociaż... jak mam okazję, to nie pogardzę plażą na Dominikanie czy safari w Afryce – powiada Mikołaj - Życie na mporzu. Właśnie to chcę robić. Wiem to na pewno.

 

Rafał przyznaje, że cena, jaka płacą za życie z adrenaliną bywa trudna do przeliczenia.

 

-Bywa, że człowiek wracał do kabiny, zamykał się i płakał. Zwłaszcza, kiedy był na dole hierarchii. No i ta rozłąka z bliskimi. Jedyny możliwy z nimi kontakt to drogą mailową. Każda wiadomość przechodzi przez ręce kapitana czy oficera na mostku. Zero intymności – Rafał dobrze pamięta swoją tęsknotę w święta, urodziny.

 

-Ostatnie Boże Narodzenie na statku. Wielkanoc na statku. Moje 30-te urodziny na statku. W te dni najlepiej szybko iść spać i nie myśleć, że tam, w domu, też wszyscy tęsknią.... na razie nic jednak nie zapowiada, żebym z pływania zrezygnował. No chyba, że w naszym pięknym kraju znacznie się polepszy i nie będę musiał i chciał wypływać w świat.

zdj 1 a.JPG
zdj 1 b.jpg
zdj 1.JPG
zdj 2 a.JPG
zdj 2.jpg
zdj 3 a.JPG
zdj 3 c.JPG
zdj 3.jpg