To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Życie z ołówkiem w ręku

Życie z ołówkiem w ręku

Już teraz wielu gospodarstwom domowym żyje się ciężko, a ekonomiści mówią, że to nie kryzys. Prawdziwe zaciskanie pasa ma się dopiero zacząć. Czy żyjemy z ołówkiem w ręku? Czy oszczędzamy wodę, prąd, gaz i na ogrzewaniu? A może w jakiś inny sposób udaje nam się racjonalniej gospodarować domowym budżetem?

Nasi rozmówcy mówią, że żyją skromnie. Pani Waleria z emerytury. Największym jej wydatkiem jest zakup opału na zimę. Zbiera na to cały rok. Magda i Krzysztof mają dwoje małych dzieci i starą chałupę, której końca remontu nie widać. Do dyspozycji rodziny jest tylko jego pensja i to, co dorobi na fuchach. Pani Barbara samotnie wychowująca córkę mówi, że nie może narzekać, bo pomaga jej rodzina. A Karolina i Paulina – studentki ekonomii, były na tyle operatywne, że mimo dziennych studiów znalazły sobie jeszcze pracę na pół etatu, żeby mieć na swoje wydatki.

Trzeba marzyć
- Kiedyś było nas na więcej stać. Zdarzały się wypady na zakupy do Wrocławia. Jeździliśmy na wycieczki. Bardzo często chodziliśmy do teatru i filharmonii. Inna sprawa, że teraz przy dzieciach, to nawet nie ma czasu. Ja nie pracuję, zajmuję się dziećmi i utrzymujemy się z pensji męża. Nasze mieszkanie ciągle wymaga nakładów i nie możemy skończyć remontu. Ale z marzeń nie rezygnujemy – opowiada Magda Kozak.

Świadomie zdecydowała się zostać w domu i wychowywać dzieci. Żłobek i dojazdy z Dziwiszowa do Jeleniej Góry sporo by kosztowały. A poza tym o pracę niełatwo. A wiadomo, że dzieci w żłobku chorują, więc pewnie pracodawcy ciągłe zwolnienia nie byłyby na rękę.

Nauka i praca
Paulina wychodzi z domu rano i wraca wieczorem. W ciągu dnia zajęcia na uczelni. Potem pędzi do pracy w prywatnej przychodni, gdzie ma pół etatu w biurze. A w weekendy jedzie do Karpacza, gdzie w jednym z  hoteli pracuje jako kelnerka. Mówi, że czuje się zmęczona.

- Wynajęłam mieszkanie, mieszkam z chłopakiem. Musiałam odciążyć mamę, ona zajmuje się jeszcze bratem. Muszę być samodzielna i jakoś to się udaje, choć wiadomo, że mama mi pomaga – wyznaje Paulina Kurpiel, studentka drugiego roku ekonomii.

Nie prowadzi właściwie takie trybu życia, jak „zwykły” student. Nauka i praca zabierają jej większość czasu. PO zajęciach, w drodze do pracy robi zakupy. Stara się zahaczyć o jakiś dyskont, bo taniej. Stołują się w szkole „jedenastce”. Na gotowanie obiadów  nie ma czasu. Zresztą pewnie drożej by wyszło.

Jej koleżanka z uczelni, Karolina, także pracuje i studiuje dziennie. Ale Karolina mieszka z mamą i dzięki temu, że zarabia, ma pieniądze na swoje potrzeby.

- Co studenta kosztuje najwięcej? Wiadomo – imprezy i dojazdy. Bilet miesięczny jest drogi. Cieszę się, że udało mi się znaleźć pracę, którą mogę pogodzić z nauką. Zwykle oferty dla studentów są marne. Ludzie myślą, że za parę groszy studentem można orać od rana do nocy – opowiada Karolina Broczek.

Zarobione pieniądze Karolina dzieli na kupki. Z pierwszej kolejności dokłada rodzicom do spłaty kredytu, za który kupili mieszkanie. W przyszłości – dla niej. Druga kupka przeznaczona jest na ważne sprawy – wspomniany bilet miesięczny, zaplanowaną wizytę u lekarza, czy np. na wycieczkę, na którą zbiera pieniądze. Reszta zostaje na życie i przyjemności.

Musi coś zostać
- Nigdy nie wiadomo, co człowieka zaskoczy, a nieprzewidziane wydatki są co miesiąc. Muszę tak gospodarować, żeby mi ze sto-dwieście złotych w portfelu zostało – mówi Barbara Krygier, mama 8-letniej Dominiki.
Pielęgniarska pensja nie jest duża, a musi wystarczyć na utrzymanie domu. Bardzo pomagają dziadkowie.

- Sobie człowiek nie kupi, a dziecku przecież nie odmówi. I nie chodzi o to, że córkę rozpieszczam. Mówię o normalnych wydatkach. Oszczędzam, ale w granicach rozsądku na mediach. Nie siedzimy przy wszystkich zapalonych lampach, nie palę w piecu nie wiem jak i najważniejsze – tak robię zakupy, żeby nie marnować jedzenia. Bo żywność bardzo podrożała – dodaje pani Barbara.

Waleria Mączka, odkąd zmarł mąż, samotnie gospodaruje w domu. Utrzymuje się z jednej, niewysokiej emerytury. U niej także rachunki to święta rzecz.

- Najwięcej mnie kosztują wizyty u lekarza i leki. Poza tym nie mam dużych potrzeb. No, bo ile ja zjem? Muszę przez cały rok oszczędzać na węgiel i drzewo, żeby mieć czym palić. Wody, prądu i gazu dużo nie zużywam, bo jestem sama. Pozwalam sobie na kupno gazet da razy w tygodniu i krzyżówek. Jak człowiek nie będzie gimnastykował głowy, to będzie źle – opowiada pani Waleria.

 

Całość czytaj w 43 numerze "NJ".

Karolina i Paulina - studentki
Waleria Mączka - emerytka
Magda i Krzysztof Kozak z dziećmi
Barbara Krygiej i jej córka Dominika

Komentarze (7)

Żywienie pasożyta watykańskiego kosztuje!!Stracone 23 lata .Emerytki dlaczego wpłacacie na RM.Feudalizm POwrócił w wydaniu XXI wieku.Amen.

Rada Miejska ostatnio dała Kościołowi Zielonoświątkowemu nieruchomość w centrum miasta za 1 % wartości. Tylko dwóch radnych było przeciw. To nie jest rozdawnictwo??? A na szkoły nie ma...

Poczekajcie jeszcze miesiąc a zobaczycie co bedzie się działo w marketach - ile ludzi i jakie tłumy przy kasach i wtedy skonfrontujcie artykuły. Narzekanie to narodowa specjalność.

sd>bo to tradycja i jeszcze jedno ,zastaw się a postaw się.Żyj jak za króla Sasa ,jedz pij i popuszczaj pasa. Europa wiedziała że będzie kryzys to nam wcisnęli eurospoko na co nam stadiony za 4 miliardy i jeszcze utrzymanie.

Prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku. Ja z żoną zarabiamy łącznie na miesiąc 3300,00 zł. Niby niewiele jak na nasze warunki, ale nie jest najgorzej. Średnio 1000,00 zł idzie na żarcie na trzy osoby miesięcznie - i uwierzcie mi naprawdę nie głodujemy. Zakupy w większości w dyskontach, ale często gości na stole a to schabowy, a to karczek, a to rybka. 600,00 zeta idzie co miesiąc na rachunki w tym internet, telefon, telewizja. Zostaje do rozwałki na rzeczy pozostałe 1700,00 zł - ciuchy, kosmetyki, przyjemności. Samochodu nie mamy. Do pracy z buta. Jak trza gdzieś podjechać bądź zrobić większe zakupy to znajomy bądź taryfa. NIE WYDAJEMY KASY NA PIERDOŁY. NIE ŁAZIMY BEZ SENSU PO KNAJPACH, NE MAMY ABONAMENTOWYCH KOMÓREK, NIE KUPUJEMY W TESCO. Ostatnio kupiliśmy nowy telewizor za 2300,00 zł zaoszczędzone przez cztery miesiące. Na wczasach byliśmy nad morzem przez 10 dni. Przez ostatnie 8 la odłożyliśmy 40 tysięcy na w razie czego. Naprawdę nie mamy powodów do narzekania.

U NAS OŁÓWECZEK POSZEDŁ W RUCH JAKIŚ ROK TEMU. I TAK OD ROKU CZASU BUDŻET JEST ROZPISYWANY. NASZE MIESIĘCZNE FINANSE TO JAKIEŚ 2200ZŁ BO JEDNO MA ZASIŁEK. PRAKTYCZNIE WSZYSTKO IDZIE NA ŻYCIE. ZERO OSZCZĘDNOŚCI. OSTATNIE WAKACJE BYŁY 3 LATA TEMU. SAMOCHÓD SPRZEDALISMY. I CZEKAMY CO BĘDZIE DALEJ.

As soon as they took away often the playlist characteristic it became not value also $3. Something practical on the webpage is offered totally free.
chaussures louboutin http