To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Muzyka w Świątyni

Muzyka w Świątyni

To było wyjątkowe zakończenie wyjątkowego festiwalu! 7 września długo niemilknące brawa i fragment koncertu fortepianowego C-dur nr 13 Wolfganga Amadeusa Mozarta zagrany na bis, zakończyły 22. edycję festiwalu Silesia Sonans w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Św. w Jeleniej Górze. Podczas finałowego wieczoru wystąpił wirtuoz fortepianu, Marcin Masecki, z towarzyszeniem kwintetu znakomitych instrumentalistów: Tomasz Góra, Seojin Kim (skrzypce), Aneta Dumanowska (altówka), Maria Misiarz (wiolonczela), Michał Skiba (kontrabas). 

Wszyscy muzycy związani są z Capella Cracoviensis – orkiestrą, która należy do najważniejszych w Europie zespołów grających na historycznych instrumentach. Sobotni koncert zgromadził też najliczniejszą publiczność tegorocznej Silesii. Magnesem było niewątpliwie nazwisko bohatera wieczoru, kojarzonego przede wszystkim z filmem „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego i Jazz Bandem „Młynarski-Masecki”, grającym muzykę w stylu przedwojennych polskich orkiestr jazzowych. Swoją pełną ekspresji, dynamiczną, momentami zaskakującą interpretacją obu koncertów (Koncert klawesynowy E-dur J.S.Bacha - transpozycja na fortepian i Koncert fortepianowy C-dur nr 13 W.A.Mozarta), Masecki dowiódł, że w każdym gatunku muzycznym czuje się doskonale. Jest też znakomitym showmannem, o czym publiczność mogła się przekonać, kiedy ze swadą poprowadził koncert. Natomiast muzycy, którzy towarzyszyli pianiście, poprzedniego wieczoru wystąpili jako „Silesia Sonans Ensemble” z Michaliną Bienkiewicz i wykonali „Stabat Mater” Bocceriniego”.
To był kameralny festiwal, albo raczej – festiwal form kameralnych, za wyjątkiem jednego wieczoru, kiedy zabrzmiała muzyka organowa w wykonaniu Arkadiusza Bialica, który wykonał utwory Bacha, Mozarta, Francka, Szymanowskiego i Liszta. W tym miejscu poubolewajmy, że był to tylko jeden wieczór - ostatnio jeleniogórzanie mają niewiele okazji do posłuchania wspaniałego brzmienia tego instrumentu. A przecież to właśnie od muzyki organowej zaczęła się historia „Silesia Sonans”. No cóż, ciszmy się tym, co mamy, zwłaszcza, że poziom tegorocznego festiwalu był jak zwykle wysoki. Sprawdziły się też znane już z poprzednich edycji supporty, koncertów głównych, wprowadzające w ich temat i nastrój. Dzięki temu młodzi artyści – jeszcze uczniowie szkół muzycznych, którzy je wykonują, mają szansę i rzadką okazję do zaprezentowania się przed szerszą publicznością na profesjonalnej scenie podczas znaczącego festiwalu. Wszyscy młodzi instrumentaliści wykazali się dojrzałością i sporymi umiejętnościami, prezentując trudny repertuar. Zwłaszcza podobał się występ Daniela Mieczkowskiego (flet), który z niezwykłą ekspresją i dojrzałością wykonał utwory Georga Friedricha Telemanna i Nicolo Paganiniego.
22. edycja Festiwalu Silesia Sonans – jednej z najstarszych imprez muzycznych naszego regionu rozpoczęła się 29.08. w plenerze koncertami „Klawesyn w mieście”, czyli recitalami klawesynowymi w wykonaniu znanego już w Jeleniej Górze Maksymiliana Święcha, także Powszechna Orkiestra Jeleniogórska, czyli pierwsza miejska orkiestra amatorska, pod dyrekcją Evy Meitner również wystąpiła w plenerze - finałowy występ młodych filharmoników nastąpił niedzielę 1 września na Placu Ratuszowym i był supportem dla inaugurującego Wrzesień Jeleniogórski Włodek Pawlik Trio (Pawlik/Moniuszko), pierwszy koncert w Kościele Podwyższenia Krzyża odbył się 2.09. - wystąpiła Neue Lausitzer Philharmonie. Mocno zabrzmiały dwa kwartety smyczkowe w wykonaniu znakomitego Lutosławski Quartet, zwłaszcza Kwartet smyczkowy nr 8 Dymitra Szostakowicza, zagrany z niezwykłą dynamiką i ekspresją, został niezwykle gorąco przyjęty przez publiczność. Lutosławski Quartet powstał w 2007 roku i szybko stał się jednym z najlepszych polskich kwartetów, odnosząc sukcesy w salach koncertowych Europy. Jest jednym z zespołów Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu; wykonuje między innymi muzykę XX i XXI wieku, stawiając przy tym nacisk na rozpowszechnianie muzyki polskiej. Na szczególną uwagę zasługują też dwa koncerty w wykonaniu jeleniogórzanek (obecnie krakowianek): pierwsza, to Marzena Lubaszka (sopran), która z towarzyszeniem pianisty Sławomira Cierpika wykonała pieśni żydowskie Mieczysława Weinberga, polskiego kompozytora pochodzenia żydowskiego, od 1939r. do śmierci mieszkającego w Związku Radzieckim oraz pieśni Stanisława Moniuszki, Fryderyka Chopina i Albana Berga. Artystka w tym koncercie zaprezentowała pełnię swego talentu – od pełnych dramatycznych spięć pieśni żydowskich do lekkiej, dowcipnej, jakby z przymrużeniem oka interpretacji doskonale znanych pieśni polskich kompozytorów. Przedostatniego dnia festiwalu zabrzmiało cudowne „Stabat Mater” L.Boccheriniego w absolutnie doskonałej interpretacji drugiej jeleniogórzanki, Michaliny Bienkiewicz (sopran), której towarzyszył kwintet „Silesia Sonans Ensemble”. Była to wersja „wcześniejsza” tej kompozycji, z 1871 roku na sopran i kwintet smyczkowy. Ten swoisty dialog na głos i instrumenty smyczkowe zabrzmiał rewelacyjnie, dzięki niezrównanemu wykonaniu zarówno śpiewaczki jak i instrumentalistów i pozostanie na długo w pamięci. Miejmy nadzieję, że Silesia Sonans Ensemble pojawi się w przyszłym roku na festiwalu i wystąpi na przykład z… Michaliną Bienkiewicz. Ksiądz Andrzej Bokiej, gospodarz i dyrektor Silesii Sonans, mówiąc o tej artystce, jako o dobrym duchu tej imprezy, podkreślał nie tylko jej talent wokalny, ale też zdolności organizacyjne, więc chyba można mieć nadzieję, że to się może udać, zwłaszcza, że na przyszłoroczny festiwal publiczność już została zaproszona. Ksiądz Bokiej miał też wiele słów uznania dla Jeleniogórskiego Centrum Kultury, które było współorganizatorem imprezy.
Silesia Sonans odkrył także przed melomanami nową przestrzeń do prezentowania muzyki: jest nią niewielka salka usytuowana z boku kościoła, z osobnym wejściem. Porywający koncert na klarnet wykonał w niej Paweł Szamburski. Koncert zatytułowany był „Ceratitis Capitata”, co znaczy: muszka owocówka. Z tym tytułem wiąże się zabawna opowieść, której bohaterką była owa mucha, a podczas koncertu usłyszeliśmy kompozycje Szamburskiego inspirowane muzyką liturgiczną pięciu religii: prawosławia, muzyki sufckiej, żydowskiej, a także bahaizmu czy chorału gregoriańskiego. Paweł Szmburski jest nie tylko wirtuozem klarnetu, ale też potrafi interesująco opowiadać o swoich fascynacjach muzycznych.
Jeszcze jeden element pozostanie w pamięci po tegorocznym festiwalu – to wielkich rozmiarów płótno Edwarda Dwurnika „Jelenia Góra”, które stanowiło tło dla występujących muzyków.
Ta „galeria jednego obrazu” może stanie się podczas przyszłorocznej edycji galerią kilku płócien? Miejmy nadzieję, i życzmy sobie, aby spełniło się to i kilka innych marzeń księdza Bokieja, bo wtedy my, jeleniogórzanie znowu będziemy mieli szansę posłuchać wspaniałej muzyki!  

01.jpg
02.jpg
04.jpg
07.jpg