To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Nudno i żenująco - dwa słowa o meczu Karkonoszy

Nudno i żenująco - dwa słowa o meczu Karkonoszy

Pierwsza połowa spotkania pomiędzy Karkonoszami, a Twardym Świętoszów przejdzie do historii jako jedna z najnudniejszych jaką obejrzeli kibice przy ulicy Złotniczej do tej pory. Przez pierwsze 45 minut dosłownie nic się nie działo, w drugiej połowie gdyby nie bramki można by stwierdzić tylko tyle, że mecz się odbył.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Na palcach jednej ręki można było wyliczyć ilośc strzałów w pierwszej połowie. Co najgorsze wszystkie były autorstwa gości, którzy przyjechali do Jeleniej Góry po trzy punkty. Nie zagrał dotychczasowy kapitan zespołu - Łukasz Kowalski, którego nie było w góle w składzie biało - niebieskich na ten mecz. Niedokładne podania, brak zgrania i brak pomysłu na grę były irocznie nagradzane brawami kibiców przybyłych na to spotkanie.

Napis na fladze kibców - MAMY DOŚĆ IV LIGI - blado się miał do tego co poczynali jeleniogórscy piłkarze na boisku. Nic nie szło, a w dodatku nieprzychylność kibiców działała tylko na niekorzyść piłkarzy. W drugiej odsłonie, gdyby nie strzał w ostatniej minucie spotkania Marcina Krupy Karkonosze doznałyby kolejnej kompromitującej porażki.

Po strzelonym w 75 minucie spotkania karnym to "wojskowi' prowadzili 1:0. Karkonosze próbowały odmienić oblicze meczu, ale epitety i komentarze rzucane raz z jednej raz z drugiej strony trybun tylko pogarszały atmosferę wśród piłkarzy. Ani strzały z daleka (bardzo niecelne), ani strzały z główki (zbyt lekkie) nie mogły zaskoczyć bramkarza gości - Tomasza Zommera. - Gdybyśmy grali tak jak w poprzednim meczu to z dzisiaj byśmy zmiażdzyli Karkonosze - mówił podczas spotkania Zommer.

Im było bliżej końca meczu, tym co raz więcej nerwów w obydwu ekipach. Sypały się kartki, ale z ostrej gry nic nie wynikało. W doliczonym czasie gry rozpaczliwie na bramkę strzelał Marcin Krupa i na szczęście ten strzał okazał się zbawienny. Napastnik Karkonoszy strzałem głową przelobał wychodzącego T. Zommera, a piłka spadła za jego"kołnierz" prosto do bramki. To uratowało honor jeleniogórskiej drużyny, która po raz kolejny zagrała poniżej swoich możliwości i oczekiwań.