– Nasza spółka w związku z obecną sytuacją bardzo ucierpiała. Nie dostaliśmy dotąd żadnych ulg z gmin, choć wciąż czekamy na odpowiedź w sprawie podatku od nieruchomości. Miesięcznie z tego tytułu płacimy gminom 80 tys. zł. Jedynie urząd skarbowy przesunął nam płatność jednego z podatków, nie płacimy ZUS i skorzystaliśmy z pożyczki 5 tys. zł. – mówi Grzegorz Błaszczyk, prezes spółki Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK, firmy, która zatrudnia na 3,5 etatach a zarządza 23 obiektami w Sudetach. Przy braku ulg ze strony samorządów spółce trudno pomóc dzierżawcom schronisk. – Dzisiaj mogliśmy jedynie zgodzić się na odłożenie części płatności na dalszy czas. Jeśli gminy obniżą nam podatek, to my umorzymy dzierżawcom część opłat – zapowiada prezes Błaszczyk. Spółka mimo kryzysu realizuje nadal ambitne inwestycje – – m.in. modernizację oczyszczalni przy schronisku na Hali Szrenickiej, trwa przetarg na odbudowę i nowego dzierżawcę schroniska Nad Łomniczką (zgłosiło się ponad dziesięciu chętnych).

Koronawirus uderzył w czasie, gdzie ruch turystyczny jest mniejszy. Stąd relatywnie straty do tej pory są do podźwignięcia przez większość dzierżawców. – Wszystkie obiekty są utrzymywane, muszą być ogrzewane. Jednak w poprzednich latach nawet mniejszy ruch w schroniskach pozwalał przynajmniej pomniejszać straty. Na weekendy w ładne dni zwykle pojawiało się więcej turystów, kupowali noclegi, korzystali z oferty gastronomicznej. Część obiektów wczesną wiosną i tak była zamknięta, a dzierżawcy przeprowadzali remonty, odświeżali pokoje itd. – mówi Grzegorz Błaszczyk.

 

Dzierżawcy schronisk od początku maja ruszają z ofertą gastronomiczną w sprzedaży okienkowej. Tak posilić się można w Strzesze Akademickiej, Na Hali Szrenickiej, w Perle Zachodu i innych. Grzegorz Błaszczyk ma obawy, co będzie, jeśli okaże się, że w schronisku, które od 4 maja będzie udostępnione, przebywała osoba zakażona. Wtedy dzierżawca znajdzie się w prawdziwych opałach. Obiekt trzeba będzie zamknąć, załogę posłać na kwarantannę. Ekonomiczna katastrofa.

 

W majówkę, jeszcze bez noclegów, ruszają schroniska dzierżawione przez Piotra Kaczmarka. W ograniczonym zakresie będzie można korzystać z oferty Odrodzenia i schroniska na Hali Szrenickiej. – Jest wiele niejasności dotyczących zapowiadanego zniesienia obostrzeń. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce. Wiadomo, że restauracje wciąż będą zamknięte, a posiłki możemy serwować tylko na wynos. Cały czas się naradzamy – mówi Piotr Kaczmarek. Od tego jak szybko obiekty zaczną zarabiać wiele zależy. Dzierżawcy z trudem udało się przetrwać miniony trudny miesiąc. – Prowadzę jedne z największych obiektów w Karkonoszach. Koszty ich utrzymania są bardzo duże – podkreśla Piotr Kaczmarek. Według reguł otwarcia obiektów noclegowych po majówce noclegów można udzielać tylko jedno- dwuosobowych pokojach. W schroniskach, które dysponują pokojami 4-, 6-, 8- czy 12- osobowymi oznacza to dość nieefektywne wykorzystanie bazy i najprawdopodobniej dalsze generowanie strat. Do tego dochodzą przecież koszty dodatkowego wyposażenia personelu, regularnych dezynfekcji itd. Dzierżawca obawia się ponadto, że obecne poluzowanie, częściowe otwarcie obiektów jest podyktowane wyborczą logiką i wcale nie jest powiedziane, że za kilka tygodni, przy wzroście zachorowań, ponownie rygory nie zostaną zaostrzone. – To by oznaczało, że zacznę myśleć o wycofaniu się z tego biznesu – zapowiada doświadczony przedsiębiorca.

 

Obawy dzierżawcy Odrodzenia podzielają i inni prowadzący schroniska. Na przykład w Strzesze Akademickiej według nowych zasad będzie można przyjąć jedynie 40 osób na nocleg, choć miejsc jest około 100. – Wiosną główne przychody mamy z gastronomii. To pozwalało nam przetrwać czas do sezonu letniego. Teraz przy tych obostrzeniach wątpliwe jest czy zarobimy na sam czynsz, nie mówiąc już o innych opłatach, pensjach pracowników – mówi nam jeden z dzierżawców.

 

Kolejny gospodarz schroniska wskazuje, że szlaki KPN są otwarte, ale na ławkach przy schroniskach usiąść nie można. Ma to zasadnicze znaczenie dla okrojonej, okienkowej gastronomii, którą dzierżawcy próbują rozruszać. – Wygląda to tak, że ktoś kupuje posiłek i nie ma prawa usiąść i zjeść przy schronisku. Ławki, siedziska są otaśmowane, a pracownicy KPN regularnie wizytują takie miejsca. Absurd… – mówi.         

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.