To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Skijoering w Karpaczu, czyli na nartach inaczej

Skijoering w Karpaczu, czyli na nartach inaczej
Fot. T. Rudnicki

Zimno i rodzinnie – w tych słowach można podsumować sobotnie Międzynarodowe Mistrzostwa w skijoeringu, które odbyły się na stadionie miejskim w Karpaczu. Kibice, rozpieszczeni wysokimi temperaturami tegorocznej „zimy” trzęśli się przy każdym mocniejszym podmuchu mroźnego wiatru. Fani motorsportu mają jednak to do siebie, że są niezłomni i nie ma takich niewygód, które mogłyby ich zniechęcić, zwłaszcza jeżeli w grę wchodzi tak dziwna a zarazem pasjonująca dyscyplina jak skijoering.

Jadąc na mistrzostwa do Karpacza nie byłam pewna z czym będziemy mieli tam do czynienia. Wszystkie informacje na temat zasad skijoeringu jakie udało mi się znaleźć w sieci wydawały się absurdalne. Motocyklista ciągnie narciarza? Do tej pory uważałam rzucanie czajnikami i bieganie przed nimi ze szczotką (curling) za szczyt niedorzeczności. Wiedziałam jednak, że dyscyplina łącząca dwa najwspanialsze sporty świata, obojętnie jak dziwna by się nie wydawała, nie może być nudna. No i miałam rację.

Gdy dotarliśmy na karpacki stadion miejski przygotowania jeszcze trwały. Organizatorzy rozstawiali namioty a zawodnicy szykowali sprzęt i sprawdzali (jeszcze) ubitą i śnieżnobiałą trasę. Moją uwagę od razu przykuła grupa chłopaków w jednakowych zielonych kurtkach z napisem „Team Germany”. Okazało się, że zawody zaszczyciła swoją obecnością reprezentacja Niemiec, która może pochwalić się naprawdę wysokim poziomem. Większość polskich zawodników, mimo, że byli wśród nich sami wybitni narciarze i motocykliści, w duecie występowali pierwszy raz w życiu i ze skijoeringiem mieli wspólnego mniej niż nic. Będąc jednak od dzieciństwa karmionym adrenaliną żaden z nich nie wyglądał na przestraszonego, a wręcz przeciwnie. Być może dzięki tej pewności siebie (albo wrodzonemu talentowi) walczyli z Niemcami jak równy z równym.

Mistrzostwa podzielone były na dwie kategorie. W części pierwszej, czyli prologu, każda z drużyn startowała indywidualnie i musiała jak najszybciej pokonać jedno okrążenie (400 m). Część druga była już walką czysto drużynową odbywającą się według systemu KO. Każdy wyścig był walką trzech ekip, które ścigały się na odległości 800 m.

Gdy rozpoczął się „prolog” wokół stadionu zgromadziło się sporo widzów. Część z nich wyglądała na pasjonatów a część na przypadkowe rodzinki, które w to sobotnie popołudnie wyszły z domu przewietrzyć dzieciaki. W duszy byłam głęboko przekonana, że tym drugim wystarczą dwa wyścigi by zmarznięci i znudzeni schowali się w pobliskim barze i raz na zawsze zakończyli swoją przygodę ze skijoeringiem. Można wyobrazić sobie moje zaskoczenie, gdy okazało się, że większość rodzin, pochłoniętych zawodami, wytrwało do samego końca. Co tu dużo mówić, walka była zażarta i pasjonująca.

Podczas gdy pierwsze przejazdy były sprawdzeniem swoich sił, każdy następny stawał się bardziej agresywny. W zawodnikach obudził się prawdziwy duch walki i żaden z nich się nie poddawał. Gubienie nart przez narciarzy, gubienie narciarzy przez motocyklistów, upadki, dzwony, kraksy… Emocje sięgały zenitu! (analizując to po czasie, dochodzę do wniosku, że życie narciarza w skijoeringowym duecie nie jest usłane różami). Już na półmetku zawodów śnieg na trasie wyścigów przestał być śnieżnobiały i nabrał koloru żużlu, dlatego każdy z zawodników zaczął przypominać kominiarza.

Wśród startujących ekip znalazł się duet żeński. Team „Zerwa Skivegas” (Klaudia Magierowska na motocyklu i Agnieszka Szczepaniec na nartach) dzięki swojej odwadze i wytrwałości rozkochały w sobie kibiców. Panie postanowiły zmierzyć się z facetami mimo mniejszego doświadczenia, siły i słabszego motoru. Honda CR 125 na której startowała Klaudia radziła sobie gorzej w takich warunkach niż „katy” reszty zawodników. Mimo zmęczenia, team ukończył wyścig. Dziewczyny może i nie stanęły na podium, ale wygrały coś dużo cenniejszego: serca kibiców.

W ostatnim wyścigu, gdy już gardła widzów były zdarte a ręce zamarznięte, do walki stanęli: Team Die Maskierten, Team SkiVegas, Team SkiVegas 2 oraz Team Kaczmarek Hardcore. Wtedy już nikt nie mówił „Co to za dziwny sport?!”. Na te kilka minut wszyscy przestali marudzić na odmrożone kończyny. Po żadnym z nas nie było widać, że ogląda ten sport po raz pierwszy w życiu. Widzowe kibicowali swoim faworytom do ostatnich chwil wyścigu, a ekipy startujące zapewniły nam kilka zapierających dech w piersi zwrotów akcji.
Po naprawdę ostrej walce wyścig jako pierwszy ukończył duet ze szczęśliwą „trzynastką” na plecach, Team Kaczmarek Hardcore.
Oto pełne zestawienie zwycięzców:

Miejsce I. Nr.startowy 1 X-Recing team czas 28,25sek
Miejsce II. Nr.star. 4 team die maskierten czas29,22sek
Miejsce III. Nr.star 11 team x racing2 czas 32,44sek

System KO:
Miejsce I. Nr.start. 13 Kaczmarek Hardcore
Miejsce II. Nr.start. 4 Team die maskierten
Miejsce III. Nr.start 7 Team Skivegas 2
Miejsce IV. Nr.start 8 Team Skivegas

Imprezę można zaliczyć do tych wyjątkowo udanych. Nie udałoby się to gdyby nie organizatorzy zawodów, SkiVegas Wyższa Szkoła Jazdy. To dzięki ich inicjatywie powstał pomysł zorganizowania mistrzostw w Karpaczu a dzięki wielkiemu zaangażowaniu i ciężkiej pracy Tomasza Stanka impreza okazała się wielkim sukcesem.

 

ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ

See video

Komentarze (2)

Super impreza!!! Szkoda, że tak mało naglośniona!