To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Chiny po polsku

Chiny po polsku

O wrażeniach po wizycie w Chinach, różnicach w rozwoju między Jelenią Górą a partnerskim miastem Changzhou, rozmawiamy z przewodniczącym rady miejskiej Jerzym Lenardem.

Zszokowany?
Jerzy Lenard: To za mocne słowo. Ale to prawda, że pewne rzeczy robią wrażenie. Szczególnie skala inwestycji. Wiadomo, Changzhou to duże miasto, liczba prowadzonych tam budów jest imponująca. Centrum jest już zabudowane, ale widać to odwiedzając dalsze tereny. Zabudowywane są wolne przestrzenie, albo całe kwartały są wyburzane i w ich miejsce stawiana nowa infrastruktura. Chińczycy wyszli ze słusznego założenia, że starego nie opłaca się remontować. Burzone są budynki jedno, dwukondygnacyjne, a w ich miejsce powstają dziesięcio, dwudziestokondygnacyjne.

Czyli za dwa lata można będzie nie poznać miasta?
Myślę, że tak. Trudno mi powiedzieć, jak będzie wyglądało Changzhou, ale Shanghai wygląda tak, jakby był wybudowany parę lat temu. A przecież to miasto bardzo stare, z bogatą historią. Tyle, że większość budynków ma maksymalnie 30-40 lat.

A jak wygląda przemysł?
Byliśmy w naszej firmie PMPoland w Changzhou, to ze 20 km. od centrum miasta. Strefa ekonomiczna jest potężna, nowiutka. Tam są kilkuletnie zakłady. Wygląda to tak, że jest droga, a po lewej i prawej stronie są hale różnych zakładów. Na samym początku strefy są flagi państw, z których te zakłady pochodzą. Jest też biało-czerwona. Sam zakład jest nieduży, mniejszy, niż w Jeleniej Górze.
Widać tam napływ ludności z terenów wiejskich do miasta w poszukiwaniu pracy. Praca jest, każdy kto chce, to bez problemów ją znajdzie. Nawet rzuca się w oczy przerost liczby osób pracujących w stosunku do potrzeb. To chyba jest związane z tym, że państwo próbuje zabezpieczyć pracę dla wszystkich. Opłaca im się nie wypłacać ludziom zasiłków socjalnych, a dawać im pracę. Nawet jeśli ta osoba nie jest tak bardzo potrzebna, można byłoby się obejść bez tego pracownika, to i tak warto go utrzymać. Taka polityka została przyjęta chyba dlatego, żeby nie było bezrobocia. Ale mówi się coraz więcej o tym, że Chiny przestają być konkurencyjne w południowo wschodniej Azji. Bardzo dużo firm, także chińskich, przymierza się bądź już przenosi na tereny, gdzie koszty pracy są dużo niższe. To Indonezja, Malezja, Tajlandia, Wietnam, Kambodża.

To może dlatego tak bardzo szukają wsparcia u nas?
- Myślę, że u nas szukają wsparcia w poszukiwaniu nowych technologii. Zachłysnęli się zachodem, w tym dobrym i złym znaczeniu tego słowa. Zachód imponuje im rozwiniętą technologią. Byliśmy w jednym z zakładów, zatrudniającym kilkadziesiąt osób, gdzie bardzo dużo pracy wykonywano ręczne. Z powodzeniem można byłoby zastąpić ludzi maszynami.
Chińczycy szukają też dostępu do kadr. Także obcych, ale i do kształcenia kadr własnych. Chętnie uczą, są w stanie zainwestować dużo pieniędzy i czasu, by podnosić swoje kwalifikacje.

Czyli jest szansa na wymianę, np. staże jeleniogórskich studentów w Chinach i odwrotnie.
O takich działaniach rozmawialiśmy. Strona chińska jest tym bardzo zainteresowana. My bardziej jesteśmy zainteresowani inwestycjami. Będziemy zaczynali od współpracy kulturalnej, edukacyjnej. Być może nasi przedsiębiorcy będą widzieli możliwość inwestowania tam, dzięki czemu będą mogli oferować swoje usługi na tamtym rynku.

Podobno Chińczycy na wymianę chcieli przysłać do nas 5 tysięcy osób...
Nie nam, to jednej z uczelni z innego miasta w Polsce proponowali taką liczbę. Myślę, że byliby w stanie przerzucić tutaj nawet sto czy dwieście tysięcy osób. Ich takie liczby nie szokują, dla nas przyjęcie nawet kilkuset osób jest praktycznie niemożliwe. Chińczyków interesują szczególnie uczelnie techniczne, u nas na celowniku jest Politechnika Wrocławska. Od kilkunastu, może do kilkudziesięciu osób jesteśmy w stanie przyjąć, ale to trzeba byłoby przedyskutować z uczelniami.

Jak wygląda życie codzienne w Chinach?
Dwie rzeczy rzuciły mi się w oczy, których u nas nie widać. Pierwsza – w Chinach bardzo dużo pali się papierosów. Palaczy widać wszędzie. Mówi się o 300 milionach palaczy w całym państwie. Od 1 maja weszły tam w życie nowe przepisy, co prawda nie tak restrykcyjne jak u nas, ale nie będzie można palić w miejscach publicznych.
Druga rzecz to sposób poruszania się po ulicach. Samochodów jest bardzo dużo, ulice szerokie, po kilka pasów jezdni w jedną stronę. Kierowcy niewiele sobie robią z linii na jezdniach. Wyprzedzają w każdy możliwy sposób. Nie patrzą, czy jest podwójna ciągła, czy nie. Chęć znalezienia dobrego miejsca na pasie obok jest tak duża, że zmieniają pasy co kilkadziesiąt metrów. To niewiele daje, ale taki mają zwyczaj jazdy. Używają klaksonu dużo częściej, niż zmieniają biegi. On służy nie tyle do wymuszania, co do informowania, że ja jadę. Jeżeli jest tylko wolna przestrzeń, żeby tylko kawałek samochodu wjechał, to na pewno Chińczyk tam wjedzie. Nie ma takiej kultury, żeby ktoś kogoś wpuścił z ulicy podporządkowanej. U nas mówi się, że kierowcy rzadko kogoś wpuszczają, tam jest to niespotykane. Jednej nocy Wyszliśmy na spacer. Patrzę, a ulicą jedzie samochód bez włączonych świateł. Tam to norma. Mimo tego, jeżdżą bardzo sprawnie. Widziałem tylko jedną stłuczkę, ale ani jednego zadrapanego samochodu, ani jednej karetki pogotowia.

Kto was przyjął w Changzhou?
Były władze miasta, ale i przedstawiciele rządu w postaci agendy do spraw współpracy zagranicznej. One funkcjonują na poziomie miast czy rejonów. Tam jest trochę inna struktura, oni zajmują się sprawami lokalnymi, ale są przedstawicielami rządu. Partnerstwo przeżywa rozkwit w Chinach. Miasto z którym podpisywaliśmy umowę, ma 20 partnerów na całym świecie, praktycznie na każdym kontynencie. Bardzo dużą wagę przywiązują do współpracy. Samo podpisanie umowy było uroczyste, odbyło się przy okazji targów turystycznych. Potem nastąpiło odsłonięcie kamienia upamiętniającego to wydarzenie. To taki zwyczaj, każde miasto partnerskie ma swój kamień. Oni traktują partnerów naprawdę wyjątkowo. Jak zwiedzaliśmy jedną z firm, typowo chińską, to rozmawiano z nami tylko kurtuazyjnie, z pewną ostrożnością. Kiedy przedstawiciele konsulatu, którzy z nami tam przyjechali, powiedzieli, że jesteśmy z miasta partnerskiego, rozmowa zeszła na inny poziom. O wiele szybciej i łatwiej można było się porozumieć.

Dało się odczuć reżim w Chinach?
Szczerze mówiąc, nie czułem tego w ogóle. Na podstawie tak krótkiej wizyty trudno to było dostrzec.

Pewnie Chińczycy ukrywali to przed wami.
Widziałem dużo policji. Myślę, ze 95% tych funkcjonariuszy służyło usprawnieniu ruchu. Aby zrealizować napięty plan wizyty i zdążyć wszędzie, trzeba było postawić na skrzyżowaniach policjantów. Kierowali ruchem. W innych miejscach nie było ich w ogóle. Zmiana czasu spowodowała, że ciężko było iść spać. Wyszliśmy jednej nocy sami z hotelu. Nie było widać żadnych służb mundurowych ani niemundurowych. Nikt nas nie pilnował. Pewnie byśmy to zauważyli, że ktoś nas obserwuje. Podobnie było w dzień, mieliśmy też pełną swobodę w tym, co chcemy robić. Był nakreślony plan, ale mogliśmy z pewnych rzeczy zrezygnować. Nie byłoby problemu. Nie zrobiliśmy tego, bo nie pojechaliśmy tam na wycieczkę. Staraliśmy się do bólu wykorzystać ten czas na spotkania i rozmowy administracyjno-gospodarcze. Dużo rzeczy tam się zmieniło, kapitalizm jest chyba większy niż u nas.

Chińczycy znają swoje miejsce w szeregu.
- Może właśnie dlatego nie potrzebują widocznych służb bezpieczeństwa. Kultura chińska nakazuje nie wychodzenie przed tzw. szereg. To jest zakorzenione w ich świadomości. To widać, od jedzenia począwszy, na sprawach podległości służbowej. Widać było hierarchię, kto za co odpowiada. Nikt nikomu nie musiał nic mówić. Ale to nie przeszkadzało tak bardzo, Chińczycy są dobrymi organizatorami, wizyta była zaplanowana co do minuty i nie było spóźnień.

Uważa pan, że ta współpraca coś da Jeleniej Górze, czy skończy się jak z Tyler, Randers czy Siewierodoneckiem?
Bardzo dużo zależy od nas, tak władz miasta, jak i od przedsiębiorców, czy będą zainteresowani współpracą czy nie. Widać duże zainteresowanie ze strony chińskiej. Jeżeli w ciągu kilku miesięcy uda nam się zorganizować grupę przedsiębiorców zainteresowanych współpracą gospodarczą z Chinami, a nam przygotować kilka projektów administracyjnych na tzw. miękkie działania, to efekt może być duży. Widać, że to jest najlepszy okres w gospodarce chińskiej, żeby wchodzić w takie partnerstwa. Oni mają olbrzymie nadwyżki finansowe i albo ulokują je u nas w Jeleniej Górze, albo gdzie indziej. Oczywiście mówię o odpowiedniej skali. Ja jestem zadowolony z tej współpracy, bo jest to jedna z najszybciej rozwijających się gospodarek w świecie. Jak się jedzie przez Shanghai, to te różnice widać gołym okiem. My pięciopoziomowego skrzyżowania autostradowego szybko nie będziemy mieli.

W Jeleniej Górze na pewno.
Ale nawet w Polsce. Tam wielopoziomowe skrzyżowania są co kilkanaście kilometrów. Poziom rozwoju jest potężny. Dlatego uważam, że nie podpisanie tej współpracy świadczyłoby o pewnym lekceważeniu tematu. Chińczycy byli u nas raz, niedawno drugi, wykazali zainteresowanie.

Jest szansa na kolejnego azjatyckiego partnera.
Na tym spotkaniu, gdzie podpisywaliśmy umowę, możliwością współpracy z nami zainteresowało się miasto Namyangju z Korei Południowej. Widać więc, że powinniśmy się wyzbyć kompleksów, że jesteśmy małym miastem, ale nauczyć się te współprace nawiązywać i efektywnie z nich korzystać.

To cecha polskich miast, że podpisują umowy o współpracy, ale nie bardzo umieją z tych partnerstw korzystać.
Coś w tym jest, ale zakładam dobrą wolę po obu stronach. Z naszej strony na pewno będzie determinacja, by wykorzystać to porozumienie. Tym bardziej, że jest mocne wsparcie konsula, jest firma, która działa w Changzhou. Patrzymy więc przez pryzmat tego, że już coś zaczęło się dziać.

Chiny po polsku
Chiny po polsku
Chiny po polsku
Chiny po polsku

Komentarze (4)

Minęło już kilka lat od sławnej wizyty przedstawicieli Jeleniej Góry w Meksku. Nigdzie nie znalazłem żadnej informacji na temat współpracy, którą nawiązano i zapewniano nas, że nie jest to wycieczka krajoznawcza za pieniądze jeleniogórzan. Czy wizyta w Chinach będzie takim samym sukcesem...

srali zmazgali :evil:

Śmieja sie wam w twarz!!! Pojechali swoje stare dup*ka przewieść za WASZE pieniądze drodzy podatnicy!!!Pamietacie o tym jak WAS w butelke nabijają i mydlą oczy w wyborach!!!

Przybyło nam w Jeleniej sinologów. Teraz czas na prelekcje, wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy. To są wymierne efekty tej wizyty !