To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Kontrowersyjna książka o Tadeuszu Steciu

Stanisław Jawor

Na rynku wydawniczym ukazała się właśnie książka Stanisława Jawora „Legenda Sudetów. Tadeusz Steć. Życie i śmierć 1925-1993”. Kontrowersyjna publikacja powstawała przez wiele lat i dzisiaj, w czasie konferencji z okazji 60-lecia koła przewodników sudeckich autor miał wystąpić z wykładem promującym wydawnictwo. Do wystąpienia jednak nie doszło, bo organizatorzy jubileuszu zdjęli referat S. Jawora z programu.

Piotr Gryszel, prezes zarządu koła przewodników sudeckich powiedział nam, że zarząd miał pierwotnie wydać książkę o legendzie Sudetów, jednak po przedstawieniu pierwowzoru publikacji odmówił firmowania tej książki.

- Uważamy, że zawarte tam treści przedstawiaj wyłącznie zdanie autora, a koło nie utożsamia się z nimi. Jeżeli książka jest w takim tonie, w jakim znamy ją z rękopisu, czyli nie jest żywotem krajoznawcy, a żywotem współpracownika służby bezpieczeństwa o innych preferencjach seksualnych, to uważamy, że o zmarłych – i to osobach zasłużonych – powinno się mówić dobrze, albo nie mówić wcale. Dlatego też nie zgodziliśmy się na zaproponowany przez Stanisława Jawora wykład w czasie konferencji i nie zamierzamy nikogo namawiać do kupna tej książki – oświadczył nam P. Gryszel.

Tymczasem S. Jawor powiedział nam, że organizatorzy jubileuszowej konferencji znali wcześniej treść wystąpienia, które przygotował na dzisiejszą okazję, a nawet je modyfikował, zgodnie z sugestiami. Zarząd koła przewodników przegłosował jednak zdjęcie referatu S. Jawora z programu spotkania.

Ale S. Jawor, jako przewodnik i uczestnik konferencji pojawił się dziś w auli Uniwersytetu Ekonomicznego i sprzedawał swa książkę. Chętnych nie brakowało, autor podpisywał egzemplarze.

- Chciałem pokazać Tadeusza Stecia takim człowiekiem, jakim naprawdę był. A to, że był homoseksualistą wiedzieli wszyscy. Zresztą nigdy się z tym nie ukrywał. To, że był zarejestrowany jako współpracownik służby bezpieczeństwa też było wiadomo, bo tym środowiskiem organa bezpieczeństwa w tamtych czasach żywotnie się interesowały. Zresztą materiały na temat Stecia, które są w IPN-ie dałem do weryfikacji byłemu majorowi SB, który stwierdził, że materiały przekazane przez Stecia SB nie miały operacyjnej wartości, a swoją działalnością legenda przewodnictwa nikomu raczej nie zaszkodziła. Za to wokół Stecia było wielu donosicieli, którzy meldowali o jego poczynaniach – opowiada S. Jawor.

I dodaje, że Tadeusz Steć, który w 1981 roku pozwolił sobie mówić mu na „ty” i uznał go za swego przyjaciela, miał manię wielkości swojej osoby.

Inaczej na tę postać patrzy środowisko przewodnickie w Sudetach, którego zdaniem publikacja S. Jawora, w przeważającej części poświęcona życiu prywatnemu i jego skłonnościach homoseksualnych, nie oddaje w należyty sposób prawdziwych zasług T. Stecia. By oddać cześć legendzie Sudetów powstała inicjatywa nazwania imieniem Stecia uliczki przy siedzibie PTTK w Jeleniej Górze. Pomysł nie zyskał większości w radzie miasta. Ale, jak nam powiedział P. Gryszel, inicjatywa ta nie została zażegnana i ponownie trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem w tej sprawie do rady miasta.

Zobowiązanie T. Stecia do współpracy z UB
Tadeusz Steć
sj1.jpg

Komentarze (43)

Wiadomo powszechnie było w środowisku przewodnickim, że pan Jawor ze Steciem bardzo się nie lubili. Książka o Steciu napisana przez człowieka bardzo mu nieprzychylnego? Podkreśla homoseksualizm, a wybiela współpracę z organami bezpieczeństwa? Dlaczego?

[quote=To dziwne]Wiadomo powszechnie było w środowisku przewodnickim, że pan Jawor ze Steciem bardzo się nie lubili. Książka o Steciu napisana przez człowieka bardzo mu nieprzychylnego? Podkreśla homoseksualizm, a wybiela współpracę z organami bezpieczeństwa? Dlaczego?[/quote]

Nie wiem skąd pochodzi wiedza Szanownego Internauty na temat moich kontaktów ze Steciem. Napisałem, że był okres w którym On mnie i Mariana Tworka tępił. (za prowadzenie kursu dla organizatorów turystyki)Ale potem wybaczył i jak piszę w książce - mogłem korzystać z Jego zbiorów w domowej bibliotece, odwiedzałem Go w wigilię z opłatkiem i korzystałem z Jego dodatkowych wyjaśnień na różne zagadnienia przewodnickie. Byłem też zapraszany przez Niego na prowadzone przez Niego wycieczki po ciekawych trasach.W latach osiemdziesiątych zlecał mi sprowadzanie na szkolenia przewodnickie wybranych przez siebie lektorów z Wrocławia. No i nie dosyć, że pozwolił mi wykładać na kursie na Kamieńczyku, to jeszcze oficjalnie nazwał mnie "swoim przyjacielem". Skąd więc ta wiedza?
stajs

Ciekawe ma Pan informacje mówiące o tym, ze za sobą nie przepadali. Złych wróbli się Pan nasłuchał :)

bo homoseksualizm jest wysoce naganny, szczególnie że Steć prowadził też grupy szkolne

Sposób na "sukces"? Proszę bardzo: jak jesteś raczej nikomu nieznanym kolesiem, to weź na tapetę jakąś znaną postać (której - merytorycznie - do pięt nie dorastasz) i wydaj jakiś bzdet, artykuł, "książkę" - najlepiej pod tytułem w rodzaju "Dalajlama XXX - historia życia pedała i chińskiego agenta".
Rynkowy sukces gwarantowany a i kasiorka pewna.

Tadeusz Steć, to była wielka postać. Wielki przewodnik, nauczyciel, prelegent. A Stanisław Jawor zawsze uchodził za kiepskiego przewodnika górskiego.

Mówienie o tym, że Pan Jawor jest złym przewodnikiem jest nieprawdziwe oraz krzywdzące! W internecie pisze Pan coś takiego, ale może więcej odwagi cywilnej i powie Pan to Panu Jaworowi prosto w twarz? Jest to człowiek o olbrzymiej wiedzy i wiele wycieczek było zadowolonych z sposobu jej przekazywania.
Pozdrawiam.

Jestem ciekawa dlaczego pojawiają się minusy przy cytacie pochodzącym z artykułu z Newsweeka? Proszę nie minusowac przytoczenia cytatu tylko napisać do redakcji gazety za kłamstwa i oszczerstwa....
Chyba, że to jest prawda i jedynym możliwym "dla niezadowolonych" sposobem jest takie właśnie zdyskredytowanie...
Ludzie nie są idiotami...
Więc nie traktujcie ich jak idiotów.

szkoda że ciekawy nie przytoczył dłuższego fragmentu, wskazując na źródło tych informacji, bowiem o kłamstwa i oszczerstwa należy pozwać w tej sytuacji Policję, która takowe zeznanie od podejrzanego przyjęła i Sąd który uznał je za prawdziwe, polecam dokładną lekturę - autor tekstu

Jeżeli znów przeczytam że "odchyłki" tak wspaniałego przewodnika, gawędziarza, znawcy tematu itd były jego prywatną sprawą i powinniśmy doceniać jego zasługi i nie zwracać uwagi na nic innego to chyba szlag mnie trafi.
Czy ksiądz który jest pedofilem i skrzywdził dzieci ale poza tym ma wspaniałe zasługi dla ludzi, pomaga im finansowo i duchowo i jest wspaniałym człowiekiem ma pozostać bezkarny? Ma być szanowany i podziwiany?
Bo każdemu zdarzają się "małe wpadki"? Bo trzeba jakoś odreagować stresy dnia codziennego?

A dlaczego mam w moim rodzinnym mieście chodzić po ulicy nazwanej na cześć pedofila i donosiciela? Bo miał dużą wiedzę i pięknie opowiadał?

No cóż, pora pogodzić się, że wszyscy jesteśmy pedofilami, homoseksualistami, mamy zboczone myśli i pokrętne ścieżki życiowe... a najbardziej nienormalnym człowiekiem jest człowiek normalny...
Pan Jawor? Przez dziesięciolecia nie zmienił się... wzbudza złe emocje... ;/

Nie znam kompletnie p. Jawora ani tego środowiska ale jeżeli przygotował rzetelną publikację, oparta na źródłach to dlaczego wzbudza złe emocje?
Prawdy w dzisiejszych czasach nikt nie lubi. Ma być cukierkowo i wspaniale.
Zgadzajmy się na wszystko bo to pięknie wygląda na zdjęciach i w gazetach. A co ze zwykłym poczuciem przyzwoitości i uczciwością?
Nie wzbudzajmy złych emocji. Niech morderca i złodziej ma wyczyszczoną kartotekę i niech nikt nie pamięta o jego zbrodniach bo to wzbudza złe emocje. Niech pedofil krzywdzi dzieci ale przymknijmy na to oko bo to wzbudza złe emocje.
Niech ktoś zamęczy zwierze-nie krzywdźmy go, zapomnijmy o tym - bo to wzbudza złe emocje.
Akceptujmy wszystko co złe, udawajmy że nic takiego się nie dzieje. lepiej zapomnieć, nie wracać bo po co to komu...
A wg mnie takie wracanie ma sens. Jeżeli pedofila, złodzieja, mordercę nie oceni się, nie osądzi to dla następnych zwyrodnialców to czytelny znak: hulaj dusza, piekła nie ma. Ważne są zasługi. A co poza tym się robi nie ma znaczenia...

Pan Gryszel lepiej żeby sie nie odzywał niż mówił debilizmy w stylu: o zmarłych źle sienie mówi.

Nabyłam już tę książkę. Jestem prawie po lekturze. Jeśli ktoś twierdzi, że dokumenty, które tam są dołączone i w tekście, i na płycie CD nic nie mówią, to niech tu się nie wypowiada. Szacunek dla pana Jawora, że wziął się za tę postać i opisał. Najtrudniej jest pisać biografię po śmierci głównego bohatera, zwłaszcza po TAKIEJ śmierci. Nikt nie umniejsza turystycznych zasług pana Stecia, ale jego życie nie zawsze było pełne zasług. Poruszyła mnie fotokopia listu z Niepokalanowa, jaki do Stecia pisze jego wuj, znany zakonnik: Drogi Tadziu.... powinieneś czasem zapytać siebie, czy nie jesteś przyczyną smutku i łez matki. (dzieje się to w 1959 roku). Idźmy w lekturę i wypowiadajmy się o książce a nie o tym czy autor i bohater "lubili się" czy nie - jakby to nie zabrzmiało.

"I dodaje, że Tadeusz Steć, który w 1981 roku pozwolił sobie mówić mu na „ty” i uznał go za swego przyjaciela, miał manię wielkości swojej osoby"
Dodam,że nie trawił kobiet zwłaszcza ładnych kobiet, tolerował maszkary, ludzi traktował z góry, woził się z tymi swoimi prelekcjami i slajdami bo czasy były ku temu sprzyjające, czasy FWP. Jak dzisiaj wyglądało by jego życie, może tak jak wszystkich o podobnych orientacjach, zakłamane jest środowisko skoro nie przyjmuje oczywistych faktów.

i na prelekcji Jawora o rodzie Schaffgotschów wygłaszanej w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli udowadniał mu co krok błędy i słabe przygotowanie. Rozumiem, że to się nazywa mania wielkości T. Stecia lub inaczej - kompleksy Jawora...
Lepiej, żeby książkę napisał ktoś z dystansem do samego siebie.

Może Pan ma większą wiedzę? Nie sądzę, więc niech nie wytyka pan drobnych błędów, które zdarzają się najlepszym, a za takiego należy uznać Pana Jawora - człowieka o ogromnej wiedzy!

Jeśli ktoś porywa się na książkę, która ma być biografią, to powinien podjąć się trudu opisania wszystkich aspektów życia postaci z podkreśleniem tych najistotniejszych. Inne owszem też powinny się znaleźć, ale nie mogą przesłaniać najważniejszych cech czy działań bohatera. W końcu o Steciu napisano dlatego, że jest legendą przewodnictwa a nie dlatego bo był gejem i współpracował z służbami. Życzyła bym sobie i innym by zrobili dla naszego regionu, naszej Małej Ojczyzny tyle co on lub choćby 50%.

a teraz mniej kulturalnie:)
Do "ciekawego": słowa gej i pedofil nie są tożsame. Radzę zajrzeć do słownika i "liznąć" trochę wiedzy z seksuologii. Przy takich brakach w wiedzy dyskusja nie ma szans.

w świetle prawa 15 latek nie popełnia już nierządu.

Jeszcze jedno. Uważasz że najważniejszymi osiągnięciami tej osoby są działania podjęte dla regionu? I piszesz jeszcze o nim "bohater"?
To może zaprośmy Wojciecha Krollopa (od chóru "Poznańskich Słowików") do JG . Niech stworzy chór znany na całą Polskę. A żeby się nie nudził oddajmy mu kilka naszych dzieci "do zabawy".
W ten sposób zatrzymamy go w Jeleniej Górze. Miasto stanie się znane a tragedia kilkorga dzieci nie będzie tak istotna jak napisanie o nim następujących słów:
"nie mogą przesłaniać najważniejszych cech czy działań bohatera. W końcu o Steciu napisano dlatego, że jest legendą przewodnictwa a nie dlatego bo był gejem i współpracował z służbami. Życzyła bym sobie i innym by zrobili dla naszego regionu, naszej Małej Ojczyzny tyle co on lub choćby 50%. ".

Bohater tej książki:)

Dziękuję za odpowiedz. Z żadnego ruchu nie jestem ale taki jest wydźwięk Pana wypowiedzi. Tak Pan uogólnił sprawę, że wychodzi, że Pan Steć był pedofilem. Już w cytowanym przez Pana artykule zostało to wykluczone. Podpisuję się pod Pana stwierdzeniem, że przestępców trzeba karać. Dwoma rękami. Ale kara się za uczynki a nie za to co ludzie gadają "na mieście".

Znane są takie fakty:
Nie ma żadnego, podkreślam żadnego, opisanego przestępstwa seksualnego Stecia(no chyba, że za przestępstwo uznajemy orientację homoseksualną:)
Dorobek Pana Stecia jest ogromny. Zacytuję artykuł, na który się Pan powołał ..."Napisał ponad 60 książek i setki artykułów. Organizował początki ratownictwa górskiego w Karkonoszach. Często można go było spotkać na szlakach, zawsze w czerwonym swetrze i berecie z antenką. Z czasem sam stał się elementem krajobrazu, a nawet symbolem Karkonoszy. Był chodzącą encyklopedią, a do tego gawędziarzem jakich mało"...
Na podstawia faktów oceniam, że był nieprzeciętnym, wybitnym znawcom i propagatorem wiedzy o regionie, któremu zawdzięczamy pierwsze (lub jedne z pierwszych) po wojnie, polskie opracowania na temat Sudetów.
Biografia, jak dla mnie, powinna oddawać ważność odpowiednich faktów (żadnych nie pomijając). To świadczy o jej wartości i zamiarach autora. Czy chce on oddać prawdziwy obraz swojego bohatera czy szuka sensacji kosztem znanej osoby.
Swoją droga od takich przyjaciół jak autor publikacji uchowaj nas Panie!

To co Pan cytuje to umieszczona w artykule informacja, że milicjanci przesłu****ący chłopaka podejrzewanego o morderstwa słyszeli od niego tę historię. Historia wstrząsająca to prawda ale ile w niej prawdy? A ile sensacji?
Sama nie wiem skoro..." Po spotkaniu Steć wręczył mu 500 złotych i obiecał więcej za dyskrecję i kolejne odwiedziny. Ale ten młody człowiek nie był mordercą, miał mocne alibi." Denominacja miała miejsce w roku 1995 więc po śmierci Stecia. Rzekome 500 złotych starczyło by chłopakowi na 1 jajko albo coś koło tego jeśli to było około 91 roku. Jeśli koło 1989 na 5 jajek. A z artykułu wynika, że opisana sytuacja miała miejsce niedługo przed śmiercią Stecia. Jeśli pozostałe treści są tak samo rzetelnie napisane to można je tylko nazwać łowieniem sensacji.

Czy mi się zdaje, że autor książki- biografii, o której mowa we wstępie do tej dyskusji to Pan Stanisław Andrzej Jawor. W artykule Newsweek'a z którego pochodzą urywki o pedofilii wypowiada się on tak o historii piętnastolatka: ..."Jawor jednak kategorycznie zaprzecza: – Jako były milicjant z sekcji do spraw nieletnich musiałbym o tym wiedzieć".... Myślę więc, że można skończyć dyskusję o pedofilii Stecia bo to bzdura!Chyba, że przypadkowy czytelnik wie o tym więcej niż autor biografii.

Miłego wieczoru i nie dajmy się zwariować!

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w dyskusji o T Steciu i mojej książce. Podsumowując dyskusje chcę zwrócić uwagę tylko na jedną sprawę: - tak, Tadeusz Steć był homoseksualistą,ale NIE BYŁ PEDOFILEM! Odrzucam wszystkie pomówienia "Przewodnika - Przewodników" o takie działania. Jak Słusznie zauważa Autor jednej z publikacji - jako emerytowany funkcjonariusz MO, cały czas pracujący zgodnie z wykształceniem w Referacie dla Nieletnich, nigdy o czymś podobnym nie słyszałem. NIE MA TEŻ O TYM ANI SŁOWA W TECZKACH Z IPN.
Tak, do TS przychodzili chłopcy w wieku po niżej 18 roku życia. Z opowieści dzieci moich krewniaków wiem, jak te spotkania się odbywały. Nie było w nich nic z działań pedofilskich! Adwersarzom pragnę przypomnieć, że w pedagogice można wyczytać, ze homoseksualni wychowawcy są doskonałymi opiekunami dla chłopców. Nie można wszystkiego wrzucać w jeden koszyk seksualnego molestowania i demoralizowania. Przypomnę, że w materiałach po TS są listy pisane do Niego przez mężczyzn, których poznał jako 15 letnich chłopców i rozwinął u nich zainteresowania krajoznawcze. Proszę więc nie stawiać Tadeuszowi Steciowi zarzutu demoralizowania nieletnich.Był "homo" bo takim Go Pan Bóg stworzył. ALE NIE BYŁ PEDOFILEM.
Z pozdrowieniami dla wszystkich którzy o książce cokolwiek napiszą.
Stanisław Jawor

Panie Ahorn, gdzie można nabyć Pana książkę, bo nikt tego nie chce podać na żadnym portalu, jakby w całej Jeleniej Górze cenzura panowała. Czy ukaże się w formie ebooka? Dobrze by było, bo nie wiadomo, czy ktoś nie każe wycofać nakładu, a tak to będzie można jeszcze potem kupić. Jest wolność słowa, niektórzy o tym zapominają, a pisanie prawdy nawet o zmarłych jest rzetelnością piszącego. Laurek nikt nie będzie czytał, bo już się dość tego naczytaliśmy w przeszłości. Jedynie prawda jest ciekawa.

Myślę, że za kilka dni będzie w księgarni na ul. Długiej.
Dziękuję i do zobaczenia na spotkaniu, może w Książnicy jak się zgodzą go zorganizować.
Stajs

W książce należy pisać prawdę, a ta bywa kontrowersyjna. W Polsce mamy różne publikacje lukrujące rzeczywistość i gdy dochodzi głos prawdy, trudno nam to ogarnąć. Fałszowanie historii znamy od wieków, przypomnę tutaj znaną historyczna postać Juliusza Konstantego Ordona obrońcy reduty 54, który według Adama Mickiewicza wysadził się razem z atakującymi moskalami. Niestety, nawet osobiste prostowanie historii i świadomości Polaków, przez Ordona, na niewiele się zdało.

Dziękuję.
Kierując się wskazówkami Melchiora Wańkowicza tak Tadeusza Stecia opisałem. To, że był homoseksualistą to żadna ujma. Po prostu - jakiś procent mieszkańców Europy jest homoseksualistami. Ważne - NIE BYŁ PEDOFILEM! Co do jego związków z UB i SB to chciałbym widzieć takiego odważnego, który będąc młodym człowiekiem bez stałej pracy powiedział by MO i UB w 1952 roku "NIE". Ważne, że Przewodnik Przewodników był polskim patriotą, któremu na sercu leżała sprawa Ziem Odzyskanych. Czerpiąc niezłe dochody z oprowadzania "wycieczek sentymentalnych" uczył "ziomków" polskiej historii Dolnego Śląska. A że miał wady? A kto ich nie ma?
Pozdrawiam
stajs

Tadeusz Steć, to była wielka klasa. I teraz Tadeusza Stecia ten przeciętny i nudnawy Stanisław Jawor atakuje. Najłatwiej skopać nieżywego, bo już nie obroni się.

Autorowi tego postu proponuję poczytać "Dziennik" Jarosława Iwaszkiewicza opisujący wizytę Prezesa ZLP w mieszkaniu "Przewodnika - przewodników". Proszę zauważyć, że te pamiętniki ukazały się już kilka lat temu. ahorn

Znałem tego zboczka,bo kto go wtedy nie znał w Cieplicach?

Gdyby te przykłady,w tamtych latach,przeniknęłyby do lat dzisiejszych,to pewnie,ktoś by je użył,do akcji anty,lub pro.

Fascynacja pedałem,powoduje niezdrowe emocje,abstra****ąc od jego wydawnictw krajoznawczych.

No i ten Jaroszewicz na dokładkę,nic pozytywnego...

Dla frajerów,to sensacja,i szansa...na misiu*enie glupot..

Tym, którzy zarzucają mi "kopanie martwego" zalecam tekst Jarosława Iwaszkiewicza "Dziennik 1956 - 1963" notatka z dnia 30.03.1960. Więcej można wyczytać w książkach Henryka Piecucha (chociażby w "Niespokojna granica").
Z pozdrowieniami i życzeniami dobrego dnia!
stajs

Wszystkim tym, którzy wyrazili negatywną opinię na temat książki o Tadeuszu Steciu - proponuję, aby sami napisali o nim książkę według własnej koncepcji.
Chętnie przeczytam !

czy planuje pan spotkanie, na którym będzie można dowiedzieć się więcej o działalności i życiu Tadeusza Stecia ?
mam na myśli zdarzenia i fakty, których
być może celowo, nie umieścił pan w swojej książce.

Ostatni post dot. książki p. Jawora dodano rok temu i być może będę jedyną, która się tym tematem jeszcze interesuje. Pozwolę sobie jednak na podzielenie się paroma spostrzeżeniami po niedawnej lekturze "Legendy Sudetów...". Po książkę sięgnęłam z wielkim zainteresowaniem, odłożyłam ją totalnie rozczarowana. Już pobieżne przekartkowanie ujawniło kilka, może kilkanaście istotnych z mojego punktu widzenia błędów rzeczowych, np. babka Stecia nie nazywała się Katarzyna Bukiede, a Katarzyna Bukieda, nie była w połowie wyznania prawosławnego, a grecko-katolickiego, a jeden z jego wujów-zakonników nie nazywał się Józef Koziura, tylko Bazyli Koziura (imię Józef obrał w zakonie) i nie był u kamedułów, tylko w zakonie albertyńskim w Krakowie... Takich błędów jest bardzo dużo, to tylko kilka przykładów. Wiele informacji podawanych przez autora jako fakty nie znalazło żadnego uzasadnienia w postaci jakichkolwiek materiałów źródłowych, a jedynie w plotkach, przypuszczeniach i domysłach. Brak w książce przypisów źródłowych, potwierdzenia podawanych informacji - np. o ojcu Tadeusza Stecia napisano, że zginął w Chicago najprawdopodobniej w strzelaninie w czasie obławy urządzonej na przemytników alkoholu, co jest zwykłą plotką, która publikację p. Jawora zamienia niemal w powieść sensacyjną, co być może było zabiegiem celowym - trudno stwierdzić. Wiele do życzenia pozostawia język, którym posługuje się autor książki, będącej pod względem stylistycznym nie do zaakceptowania oraz jej chaotyczna konstrukcja. Wiele informacji, wniosków, całych fraz jest powielanych w różnych fragmentach książki - gdyby nie powtórzenia, pewnie byłaby o kilka czy kilkanaście stron krótsza. Nawet jedną z fotografii opublikowano w niej dwukrotnie, w dodatku za każdym razem inaczej ją opisując (jeden z opisów jest oczywiście błędny). P. Jawor rości sobie przy tym prawa do wszystkich fotografii wykorzystanych w książce, w której umieszcza zakaz ich publikacji bez zgody autora, a przecież przynajmniej część z nich to fotografie rodzinne i rodzinę przedstawiające - autor książki nie ma z nimi nic wspólnego. Homoseksualizm Tadeusza Stecia i jego ekstrawagancki nawet jak na czasy współczesne, raczej niemoralny sposób życia stał się motywem przewodnim książki, do którego autor powraca aż do znudzenia na każdej niemal stronie. O dziwo - nie ma tu zbyt wiele o tym, co dla Tadeusza i dla potomnych było najważniejsze - o jego twórczości, o pracy nad kolejnymi publikacjami i o samych publikacjach (jest tu tylko bibliografia jego prac, nic poza tym). Cała książka ma formę subiektywnej oceny Stecia bez chyba ani jednej obiektywnej uwagi. Nic mi też nie wiadomo na temat prób kontaktu p. Jawora z liczną rodziną Tadeusza Stecia chociażby na etapie opisywania jego pochodzenia, dzieciństwa, młodości - zaskakujące! Zaskakujący jest również miejscami antyklerykalny wstęp do książki i to w stosunku do obrazu rodziny, która - może poza samym Tadeuszem - była i jest katolicka, wierząca, praktykująca. Jedynym pozytywem jest chyba tylko to, że p. Jawor jako pierwszy w ogóle podjął się pracy nad biografią Stecia. Niestety - jakość publikacji rozczarowuje.

Witam,

dziękuję Pani za ten wpis. Nie, nie jest Pani jedyną osobą nadal zaskoczoną słabą jakością merytoryczną tej książki i niesmacznymi komentarzami autora, które moim zdaniem i zdaniem wszystkich znanych mi czytelników tej książki sprowadzają ją niestety do poziomu słabych tabloidów.

Jestem członkiem rodziny Tadeusza Stecia i nie zdecydowanie nie mam nic przeciwko informowaniu wszystkich dotąd niepoinformowanych o jego homoseksualiźmie. W świecie, w którym mam przyjemność funkcjonować, cywilizowanych ludzi nie interesuje życie erotyczne zarówno homo jak i heteroseksualne osób, z którymi nie są w związku. Mylenie homoseksualizmu z pedofilią jest oburzające. Zdecydowanie jednak zniesmaczyło mnie mylenie przez autora nawet banalnie prostych do sprawdzenia informacji. Autor podał błędnie nawet adres domu w Trzcińsku, w którym mieszkał Steć. jeżeli dojazd do Trzcińska był problematyczny, to ciężko o wiarę w jakość wniosków płynących z analizy licznych dokumentów, na które powołuje się autor. MOJE KLUCZOWE WĄTPLIWOŚCI BUDZI dostęp autora do prywatnych listów mojej rodziny, zdjęć oraz prawo autora do ich publikacji. Bardzo chciałabym, żeby ktoś to wyjaśnił, np. sam autor... Nie słyszałam również o ponoć licznych kontaktach autora z rodziną Stecia. Szczerze mówiąc pierwsze słyszę....

Książka lukrująca Tadeusza Stecia byłaby słaba i bezsensowna. Książka Pana Jawora niestety powala na kolana brakiem stylu, kultury osobistej przy wyrażaniu swoich opinii na temat "przyjaciela" a przede wszystkim rażącymi błędami.

pozdrawiam

Witam,

dziękuję Pani za ten wpis. Nie, nie jest Pani jedyną osobą nadal zaskoczoną słabą jakością merytoryczną tej książki i niesmacznymi komentarzami autora, które moim zdaniem i zdaniem wszystkich znanych mi czytelników tej książki sprowadzają ją niestety do poziomu słabych tabloidów.

Jestem członkiem rodziny Tadeusza Stecia i nie zdecydowanie nie mam nic przeciwko informowaniu wszystkich dotąd niepoinformowanych o jego homoseksualiźmie. W świecie, w którym mam przyjemność funkcjonować, cywilizowanych ludzi nie interesuje życie erotyczne zarówno homo jak i heteroseksualne osób, z którymi nie są w związku. Mylenie homoseksualizmu z pedofilią jest oburzające. Zdecydowanie jednak zniesmaczyło mnie mylenie przez autora nawet banalnie prostych do sprawdzenia informacji. Autor podał błędnie nawet adres domu w Trzcińsku, w którym mieszkał Steć. jeżeli dojazd do Trzcińska był problematyczny, to ciężko o wiarę w jakość wniosków płynących z analizy licznych dokumentów, na które powołuje się autor. MOJE KLUCZOWE WĄTPLIWOŚCI BUDZI dostęp autora do prywatnych listów mojej rodziny, zdjęć oraz prawo autora do ich publikacji. Bardzo chciałabym, żeby ktoś to wyjaśnił, np. sam autor... Nie słyszałam również o ponoć licznych kontaktach autora z rodziną Stecia. Szczerze mówiąc pierwsze słyszę....

Książka lukrująca Tadeusza Stecia byłaby słaba i bezsensowna. Książka Pana Jawora niestety powala na kolana brakiem stylu, kultury osobistej przy wyrażaniu swoich opinii na temat "przyjaciela" a przede wszystkim rażącymi błędami.

pozdrawiam

Witam,

dziękuję Pani za ten wpis. Nie, nie jest Pani jedyną osobą nadal zaskoczoną słabą jakością merytoryczną tej książki i niesmacznymi komentarzami autora, które moim zdaniem i zdaniem wszystkich znanych mi czytelników tej książki sprowadzają ją niestety do poziomu słabych tabloidów.

Jestem członkiem rodziny Tadeusza Stecia i nie zdecydowanie nie mam nic przeciwko informowaniu wszystkich dotąd niepoinformowanych o jego homoseksualiźmie. W świecie, w którym mam przyjemność funkcjonować, cywilizowanych ludzi nie interesuje życie erotyczne zarówno homo jak i heteroseksualne osób, z którymi nie są w związku. Mylenie homoseksualizmu z pedofilią jest oburzające. Zdecydowanie jednak zniesmaczyło mnie mylenie przez autora nawet banalnie prostych do sprawdzenia informacji. Autor podał błędnie nawet adres domu w Trzcińsku, w którym mieszkał Steć. jeżeli dojazd do Trzcińska był problematyczny, to ciężko o wiarę w jakość wniosków płynących z analizy licznych dokumentów, na które powołuje się autor. MOJE KLUCZOWE WĄTPLIWOŚCI BUDZI dostęp autora do prywatnych listów mojej rodziny, zdjęć oraz prawo autora do ich publikacji. Bardzo chciałabym, żeby ktoś to wyjaśnił, np. sam autor... Nie słyszałam również o ponoć licznych kontaktach autora z rodziną Stecia. Szczerze mówiąc pierwsze słyszę....

Książka lukrująca Tadeusza Stecia byłaby słaba i bezsensowna. Książka Pana Jawora niestety powala na kolana brakiem stylu, kultury osobistej przy wyrażaniu swoich opinii na temat "przyjaciela" a przede wszystkim rażącymi błędami.

pozdrawiam