To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Zapomniane osiedle w Karpaczu? Mieszkańcy boją się o własne życie

Zapomniane osiedle w Karpaczu? Mieszkańcy boją się o własne życie

Mieszkańcy tego osiedla mają dość. Gdy zbliża się do nich wichura boją się wyjść z domu, bo jak mówią nie chcą narażać swojego życia i zdrowia. – Chyba potrzeba prawdziwej tragedii, aby coś się zmieniło – opowiada jeden z nich. Jak na razie są to straty tylko materialne.


W galerii również zdjęcia drogi do Karpacza

Minionej nocy w wyniku wichury kilkadziesiąt mieszkań w Karpaczu zostało pozbawionych prądu, a kilkanaście z nich ucierpiało w skutek uderzenia powalonych drzew. Na osiedlu Skalnym (położonym na wysokości około 600 metrów n.p.m) do podobnych zdarzeń dochodzi bardzo często, przy okazji silniejszego wiatru. Jak opowiadają mieszkańcy to nie tylko wynik niekorzystnych warunków atmosferycznych, ale przede wszystkim nieudolności urzędników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na ich terenie.

- To się stało w nocy, około drugiej. Żona mnie zbudziła, bo usłyszała potężny huk– opowiada jeden z mieszkańców - Marek Brożyna. – Drzewo uderzyło w samochód mojego syna, przy okazji zrywając kable wysokiego napięcia. Przyjechała policja i straż pożarna. Drzewo zostało uprzątnięte z drogi, policja spisała notatkę, a kable jak wisiały tak wiszą. Boimy się tamtędy chodzić – dodaje.

Od tego momentu minęło już ponad 24 godziny. Po interwencji przewodniczącego Rady Miejskiej wydarzeniem zainteresowała się jedynie energetyka, która zabezpieczyła puszkę energetyczną na posesji pana Marka, ale zwisające kable nadal pozostały.

- Nasza firma zabezpieczyła teren jak należy. Kable nie należą do nas, a najprawdopodbniej do telekomunikacji i to oni powinni ustalać co dalej - mówi Ewa Styczyńska, rzeczniczka Energii Pro.

- Owszem w nocy były służby, które odblokowały tą drogę dojazdową, zabierając drewno i to wszystko. Narobili tylko szumu, a niebezpieczeństwo zostało - dodaje inny z mieszkańców, który na chwilę przed wichurą schował swój samochód do garażu. Po kilkunastu minutach w jego miejsce spadł ogromny konar drzewa.

- Już dawno mówiliśmy, że musi się tym ktoś zająć, bo dojdzie do tragedii. Drzewa są w odległości kilku metrów od naszych domów, kiedyś były małe, teraz są dwa, a nawet trzy razy większe, ale chyba nikt sobie z tego nie zdaje sprawy. Trzy lata temu to dopiero były cyrki, bo na samochody turystów spadły konary i doszczętnie zniszczyły te pojazdy. Do kogo mieli pretensje? Oczywiście do nas, bo my im wynajmujemy pokoje. Rozumiem, że w naszym mieście ma być zielono, ale w imię czego? – opowiada jeden z sąsiadów.

Cała ulica wygląda jak jedno wielkie pobojowisko. Szczęściem jest, że do tej pory nikomu się nic nie stało.

- Rozumiem, że takie rzeczy się zdarzają, ale można tego uniknąć. Ktoś powinien zadecydować jakie drzewa należy wyciąć, a jakie nie. Teraz strach wyjść z domu, bo w każdej chwili można oberwać gałęzią lub konarem. Strach pomyśleć, co by było, gdyby w tym samochodzie był mój syn, albo gdyby te kable, które zwisają do tej pory poraziły kogoś – mówi Marek Brożyna.

- Problemem nie są warunki, ale fakt, że miasto nie pozwala wycinać tych drzew. Wcale się nie dziwię, że tym ludziom się obrywa. Drzew tych blisko domów jest mnóstwo, a co najmniej połowa z nich powinna być wycięta. U nas to jeszcze nic, ale właśnie tam na Skalnym i wyżej naprawdę wieje i ktoś powinien wbić sobie to do głowy – mówi pan Kazimierz, jeden z mieszkańców przy ul. Nad Łomnicą.

Właśnie na tej ulicy doszło do podobnego zdarzenia. Potężny modrzew uderzył w dom mieszkalny.

- Mimo tego zdarzenia, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak służby zajęły się to sprawą. Wszystko przebiegało bardzo sprawnie, zadzwoniliśmy do urzędu miasta, a ten dosłownie natychmiast udzielał nam nie tylko pomocy, ale i poinstruował co należy zrobić, aby dostać odszkodowanie. Przyjedzie specjalna firma alpinistyczna, która dzisiaj obierała taktykę działań, tak aby nie doprowadzić do większych zniszczeń, a jutro usterka będzie przez nich naprawiona – opowiada pani Ewelina Frankowska.

Sprawę mieszkańców przy ul. Chopina będziemy śledzić na bieżąco. Więcej szczegółów niebawem.

PRZECZYTAJ TAKŻE - KILKADZIESIĄT MIEJSCOWOŚCI BEZ PRĄDU

Komentarze (9)

ciekawe czy i jak przez swoje zaniedbania miasto pomoże ludziom który stracili samochód? przecież to drzewo spadło na posesje Bogu ducha winnym ludziom!Chyba nie wyobrażacie sobie żeby tak ta sprawa została zostawiona!

mysle ,ze do naszych wladz nie mowi sie ,tylko mtrzeba wszystko na podaniach miec wtedy jak cos sie stanie i pare razy musza pokruc koszty to cos robia

szkoda słów współczuje tym ludziom, moim zdaniem to urząd miasta jest za wszystko odpowiedzialny i powinien pokryć wszelkie koszty

zbliża się okres wyborczy, jeżeli "ludzie z miasta" nie pomogą, na pewno stracą głosy wielu ludzi z Karpacza

dobrze trafiło!

mam nadzieje że następnym razem trafi Ciebie

Tak się dzieje nietylko na skalnym i nietylko z drzewami.Brak kompetencji urzędu miasta widać na każdym kroku i ich niegospodarność i lekceważenie mieszkańców.Chaos i bałagan.Do wyborów trzeba iść i nawet jeśli nowych kandydatów się nie zna to i tak nie mogą być oni gorsi niż ci obecni.nie istnieją gorsi od obecnych.Z braku frekfencji wyborczej przejda automatycznie i dalej w karpaczu będzie to samo.

W sumie dobrze sie stalo, nastepnym razem nauczy sie parkowac!

nauczy się parkować, jasne... tylko że samochód stał z tego co wizę na posesji właściciela to niby gdzie miał zaparkować?