Do byłej elektrowni prowadzi mała uliczka w dzielnicy Poříči, tuż obok rozległej stacji przesyłowej. To część industrialna Trutnova, wszędzie wysokie napięcie i… pięciopiętrowy budynek. Kiedyś inwestorom zależało na tym, by obiekty przemysłowe miały swoją elegancję: licowa cegła, dwuspadowy dach, ryzality, proporcje. Właściciel budynku, trutnovski przedsiębiorca, jest nastawiony na kolejny sukces, tym razem w dziedzinie sztuki.
– Mam wszystko, dom, fabryki. Mógłbym kupić jacht, ale nie chcę. Mógłbym kupić samolot, ale ten już mam, firmowy – mówi Rudolf Kasper, biznesmen z Trutnova, właściciel Kasper Group, gdzie produkowane są konstrukcje drewniane i stalowe dla budownictwa. Jego firma znajduje się na 76. miejscu najlepszych firm rodzinnych w Republice Czeskiej, w rankingu ekonomicznego magazynu Forbes.
Rudolf Kasper razem z żoną Renatą interesują się sztuką, szczególnie rzeźbą, od 30 lat wspierają trutnovską kulturę. Firma Kasperów jest najhojniejszym sponsorem centrum kultury Uffo, galerii sztuki i jazzowego festiwalu.
Prywatna kaplica
– Mam nawet prywatną kaplicę i cmentarz – żartuje Rudolf Kasper. Chodzi o kaplicę (dawno zdesakralizowaną, kiedyś pw. świętego Józefa) i sąsiadujący z nią cmentarz w małej wsi, właściwie przysiółku, Slavětinie pod Trutnovem. Kasper kupił obiekt kilka lat temu, by zapobiec zrównaniu go z ziemią. Zamierzał wyremontować kaplicę, a cmentarz zachować, aby „sudeciacy”(Niemcy sudeccy) mieli święty spokój. W kaplicy hulał wiatr, nie było tu okien ani drzwi, była natomiast wielka dziura w dachu.
Dziś kaplica jest jak nowa. Teren wokół wyczyszczono z samosiejek, sam obiekt, według projektu pracowni architektonicznej Atelier Tsunami z Náchodu, został kompletnie wyremontowany. Wnętrze, nawiązuje do sakralnej przeszłości, ale zaprojektowane jest jak miejsce innego rodzaju spotkań. O świętym Józefie przypominają instalacje artystki Veroniki Psotkové; wykonała anioły i postacie świętych w formie ażurowych figur podwieszonych pod sufitem. Przy kaplicy stanęła rzeźba „Lilia” autorstwa prof. Michla Gabriela, z którym to artystą Rudolf Kasper współpracuje od wielu lat. Była kaplica, aczkolwiek własność prywatna, ma być miejscem koncertów i wernisaży, może ślubów, gdyby jakaś para bardzo chciała.
Przykład udanej rekonstrukcji ze Slavětina miał być impulsem do znacznie większego przedsięwzięcia. Dziewięć lat temu Rudolf Kasper kupił przyległy do swoich fabryk teren, razem z budynkiem byłej elektrowni Poříči 1, zbudowanym w 1912 roku. Industrialny obiekt ma swój czar i Kasperowie od początku wiedzieli, że chcą go zachować; zupełnie nie nadawał się do żadnego odcinka produkcji Kasper Group. Będzie tu galeria sztuki – EPO1 (skrót od nazwy dawnej elektrowni).
Rudolf Kasper, 63-latek, przekazał już swoje główne biznesy dwóm synom. Gdy opowiada o swoich planach, aż oczy mu się iskrzą. Budynek byłej elektrowni zamierza zaadaptować na galerię sztuki ukierunkowaną na wielkogabarytowe rzeźby. Powierzchnię wystawienniczą obliczono na 3.400 metrów kwadratowych, rozlokowaną na kilku poziomach. Najwyższy już został wyremontowany. Uzyskano 400 metrów kwadratowych na kameralne wystawy oraz pomieszczenia administracyjne, w tym kancelarię głównego menedżera. Rudolf Kasper właśnie urządza swoje nowe biuro.
Dźwigi elektrowni
Adaptację budynku zaproponowała ponownie pracownia projektowa Atelier Tsunami. Rekonstrukcja rozpoczęła się w lutym ubiegłego roku. Prace potrwają do 2024 lub 2025 roku. Inwestor chce zachować wszelkie industrialne elementy byłej elektrowni, włącznie z dźwigami suwnicowymi umieszczonymi w największej hali – będą pomocne przy montażu największych dzieł. Będzie tu również restauracja i kilka apartamentów dla artystów, którzy zechcą tu przyjechać na pobyty studyjne.
Rudolf Kasper od lat współpracuje z artystami Čestimirem Sušką i Michalem Gabrielem. Ich projekty były realizowane przez spawaczy Kasper Kovo. Znane w Trutnovie są między innymi rzeźby prof. Gabriela. To potężne obiekty zaprojektowane w technologii 3D. Dla przykładu rekin, symbol trutnovskiej firmy, składa się z 2200 dziesięciomilimetrowych elementów zespawanych w całość. Rekin ze stali nierdzewnej ma siedem metrów długości i waży sześć ton. Dzieło było wystawione w Niemczech w galerii NordArt w Büdelsdorf, obecnie zostało wypożyczone przez klub jeździecki w Pradze na tory wyścigów konnych w Velké Chuchli. W tej samej technologii powstał między innymi „Jeździec”, który stoi obecnie na trutnovskim rynku, oraz „Lew”, który, już na stałe, został zainstalowany przed galerią miejską w Trutnovie. Rzeźby w plenerze mają być zresztą znakiem rozpoznawczym przyszłej EPO1.
Mariaż sztuki i przemysłu jest celem Kaspera, który marzy o tym, by artyści chcieli wykorzystać dostępne w fabryce materiały i technologie, i tworzyć na miejscu swoje dzieła. Na wizytę w Trutnovie jest już umówiony David Černy, kontrowersyjny i popularny w Czechach artysta, autor między innymi słynnego dzieła „Głowa Kafki” w Pradze. Rzeźba, czy raczej obiekt, ma ponad 10 metrów wysokości, składa się z ponad 200 elementów, jest połączeniem sztuki i robotyki. Wszystkie elementy, poskładane w głowę Franza Kafki, są bowiem ruchome. Obracają się w różnych konfiguracjach, by na koniec cyklu ułożyć się ponownie w podobiznę znanego pisarza.
– Już miał przylecieć helikopterem, ale pogoda nie sprzyjała. W każdym razie jesteśmy umówieni – twierdzi Rudolf Kasper.
Europejskie inspiracje
Elektrownia miała dawniej aż trzy kominy, które zostały zburzone w latach 50. ubiegłego wieku. Przewidziano, że jeden z nich zostanie „wskrzeszony” przy galerii. Zachowała się ponad 27-metrowa podstawa, kolejnych 20 metrów w postaci rzeźby-obiektu zostanie dobudowanych. Być może na kominie będzie wieża widokowa z platformą dla zwiedzających. Najpewniej jednak symboliczny komin, przypominający industrialną przeszłość, będzie oświetlony nocą. Ma górować nad dzielnicą.
Kasperowie inspirowali się wspomnianą już galerią NordArt. Jest to również dawny obiekt industrialny, zaadaptowany na potrzeby wystawiennictwa sztuki współczesnej. Niegdyś była tu odlewnia żelaza. Słynna galeria Tate Modern w Londynie też jest inspiracją, to również była elektrownia. Główna sala, dawna turbinownia usytuowana nad brzegiem Tamizy, ma powierzchnię 3.400 metrów kwadratowych. Każda nowa wystawa sztuki współczesnej w turbinowni jest wielkim wydarzeniem artystycznym przyciągającym tysiące zwiedzających.
– Wiem, że sztuka nie jest dla wszystkich. Na dodatek chodzi o galerię w prowincjonalnym miasteczku na pograniczu. Żeby zrealizować coś takiego, trzeba być trochę szaleńcem, prawda? Jednak widzę w tym projekcie wielki potencjał, biznesowy i rozwojowy. EPO1 jest moim marzeniem, chcę je zrealizować, także dla przyszłych pokoleń – mówi Rudolf Kasper.
Sam ma zamiar zająć się inwestycją i finansami całego przedsięwzięcia. Kierownictwo merytoryczne obejmą fachowcy, kuratorzy wystaw. Pierwsza międzynarodowa wystawa planowana jest na wiosnę 2022 roku, jeszcze przed ukończeniem remontu i adaptacji elektrowni. Trwają rozmowy z artystami z Czech, Polski, Słowacji i Niemiec. Żadnych nazwisk biznesmen nie zdradza – ani kuratorów, ani artystów.
Dodajmy, że kilkaset metrów od przyszłej EPO1 przebiegać będzie autostrada D11 do Polski, która połączy się z polską S3. Nad Poříči zbudowany zostanie gigantyczny wiadukt. Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie. Może w 2028 roku? Przynajmniej takie są plany czeskich władz. Czy właśnie na to liczy trutnovski biznesmen? Już dziś bardzo mu zależy na europejskiej publiczności, także z Polski.
Marlena Kovařík
O zdanie w sprawie EPO1 zapytaliśmy Andę Rottenberg, kuratorkę wystaw, krytyczkę sztuki, byłą dyrektorkę galerii sztuki „Zachęta” w Warszawie. Czy możliwe jest osiągnięcie europejskiego poziomu na czeskiej prowincji?
„Chyba niewiele mogę powiedzieć na podstawie nadesłanych przez Panią zdjęć i opisów. Wynika z nich bowiem, że Pani bohater ma duże pieniądze i równie duże ambicje. To jednak nie wystarczy do zbudowania instytucji sztuki o ponadlokalnej randze. W Tate Modern, do której poziomu aspiruje, od dwudziestu lat pracuje grono kilkudziesięciu kuratorów – znawców sztuki aktualnej z całego świata. Ich pracę koordynuje zwykle dwoje zastępców dyrektora, którzy się zmieniają co kilka lat i zawsze są to osoby znane w świecie ze swoich wcześniejszych sukcesów.
W Polsce największą i najciekawszą prywatną kolekcję sztuki międzynarodowej ma Grażyna Kulczyk, która zaczęła swoją współpracę z artystami ponad 45 lat temu. Dzisiaj jest właścicielką sporego muzeum w Suschu, Szwajcaria, gdzie dwa razy w roku organizuje wystawy twórców z całego świata, nie poprzestając na tym, co ma w swojej kolekcji. Zawsze korzysta z kompetencji profesjonalnych kuratorów. I zasiada w radach kilku prestiżowych muzeów, m.in. MoMA, Nowy Jork. Nie muszę dodawać, że obecnie świat jest pełen prywatnych kolekcji, prywatnych muzeów i centrów sztuki. Obawiam się, że w tym kontekście praca z dwoma lokalnymi twórcami, od której zaczyna pan Kasper, nie wywinduje prestiżu jego instytucji na europejski poziom. Ale dobrze, że zajął się sztuką. Obecnie, w czasie pandemii, artyści bardzo potrzebują wsparcia.”