Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia chcą się dowiedzieć, jak Polacy oceniają jakość usług medycznych. Dlatego startują z projektem, w którym lekarze będą dostawali oceny.
– Opinia pacjenta jest kluczowa do udoskonalania systemu ochrony zdrowia. On ma być budowany właśnie wokół potrzeb pacjenta – powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski, cytowany przez serwis poradnikzdrowie.pl.
5 pytań w skali od 1 do 10
Pomogą w tym Internetowe Konta Pacjenta lub telefony do pacjentów, którzy będą oceniali zaangażowanie lekarzy. Resort zdrowia – jak podaje bezprawnik.pl – chce też wiedzieć, jak Polacy oceniają sprawność rejestracji czy zachowania jej pracowników.
„Poznanie opinii pacjentów pomoże zdiagnozować najczęstsze problemy, na jakie natrafiają. W efekcie poprawi to usługi, żeby były one lepiej dostosowane do potrzeb pacjentów” – czytamy w komunikacie Centrum e-Zdrowia (CeZ).
Żeby poznać opinie pacjentów na te tematy, organizatorzy badania zadadzą im 5 pytań. Pacjenci ocenią (w skali od 1 do 10) sprawność w zapisaniu się na wizytę, zachowanie pracowników rejestracji, zaangażowanie lekarzy oraz stopień zrozumiałości przekazywanych przez nich informacji. Wskażą także prawdopodobieństwo polecenia danej placówki w przyszłości.
Ankiety będzie można wypełnić przez Internetowe Konto Pacjenta (w zakładce: historia leczenia) lub podczas rozmowy telefonicznej. Do pacjentów korzystających w ostatnim czasie z usług specjalistycznych zadzwonią ankieterzy.
– Dzięki ankiecie chcemy poznać zdanie pacjentów o funkcjonowaniu placówek, w których się leczą, i wskazać obszary, które wymagają poprawy. Zachęcam do podzielenia się swoją opinią. Każdy głos jest dla nas bardzo ważny – zachęca Filip Nowak, prezes NFZ, na stronie pordnikzdrowie.pl.
Co na to pacjenci?
Zdaniem internauty o nicku Żaba, który zamieścił swój komentarz w serwisie bezprawnik.pl, takie badanie to nic innego jak…
– Karkołomna próba scedowania społecznego niezadowolenia z siebie (rządzących) na (wszelkich) innych. Nietrudno się domyślić, jakimi wynikami zakończy się próba, z pozoru w dobrych intencjach, budowania „systemu wokół pacjenta”. Wydaje się bowiem, że wyniki zaskakujące nie będą. Dobrzy fachowcy będą zapewne oceniani wysoko, ci nieco gorsi słabiej.
Tylko… – Na jakiej podstawie takie Janusze jak my mogą ocenić fachowość takiego czy innego lekarza? Zaangażowanie? Kolejny etap to wystawianie ocen brodatym profesorom z Oksfordu przez twitterowych „geniuszy” o nieprzekraczalny potencjale intelektualnym mieszczącym się w 160 znakach – ocenia Żaba.
I dodaje: – Przykład z życia wzięty. 90 dni temu zerwałem sobie więzadła. Okropna kontuzja. Prywatnie chirurg, zdjęcie, jakiś tam zastrzyk, recepta na Ketonal, którego nawet jednego nie zjadłem. Jak dla mnie było spoko. Lekarz konkretny, na poczekalni od razu widać było, kto rządzi i rozdaje karty. Żonie nie przypadł do gustu.
Kolejny przykład. Żona jakiś czas temu była prywatnie, bo kaszlała. Dostała tyle recept, że gdyby je położyć jedna na drugiej, to polski złomiarz – gdyby na nich stanął – mógłby już śmiało próbować rozebrać na części Starlinka od Elona. Może to jest ta miara?
Z kolei internauta Kierowca 2022 uważa, że potrzebne jest zaangażowanie i lekarza, i rodziców, a i tak nie musi się udać.
– Gdy okazało się, że konieczna jest operacja, zrobiliśmy dokładny research tego lekarza. I co? Albo miał opinie, że to doskonały lekarz, albo że nieznający się na niczym konował, który marnuje czas i wyciąga kasę. Co najpewniej wynika z tego, że w zależności od tego, czy cały proces leczenia (u nas 1,5 roku) przyniesie skutek oczekiwany czy nie, taką opinię da rodzic – podkreśla.
I dodaje: – No bo w jaki sposób mający chore dziecko rodzic ma ocenić, czy powodem nieudania się całej procedury jest błąd lekarza, za małe zaangażowanie rodzica czy też po prostu pech (obecnie nie każde dziecko da się z tego wyprowadzić). Dodatkowo na ocenę może wpłynąć, choć nie powinno, to, czy np. są kolejki, bo to już nie jest wina lekarza.
News4Media/fot. iStock