Przypomnijmy, że do interwencji Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt oraz policji doszło 4 maja. Aktywiści i mundurowi zastali na podwórku pijanego mężczyznę, który przyznał, że kilkukrotnie uderzył w głowę psa młotkiem, pozbawiając go życia. Tłumaczył, że pies od jakiegoś czasu chorował i chciał mu jedynie ulżyć w cierpieniach. Podejrzany został zatrzymany. Zanim złożył wyjaśnienia, musiał wytrzeźwieć. Mężczyźnie przedstawiono zarzut z ustawy o ochronie zwierząt. Przyznał się do zarzucanego mu czynu. Następnie złożył obszerniejsze wyjaśnienia w tej sprawie. W związku z powyższym Prokurator Rejonowy w Kamiennej Górze zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy.
Na wysokość kary dla tego 41-latka będą miały wyniki badania zwłok dobermana. Wykopane z ziemi ciało czworonoga przekazano do Zakładu Weterynarii Sądowej we Wrocławiu, gdzie przeprowadzona zostanie sekcja zwłok. Obejmie ona także badanie toksykologiczne, ponieważ z uzyskanych informacji wynika, że przed egzekucją pies był podtruwany trutką na szczury. Sprawcy śmierci w męczarniach pieska grozi do 5 lat więzienia.
Kilka miesięcy temu w Lubaniu doszło do podobnego bestialstwa. 65-letni mężczyzna zatłukł psa młotkiem, a jego truchło schował na taczce i przykrył słomą. Oprawcy zabrano drugiego psa, któremu nie zdążył zrobić krzywdy.
Według Fundacji Czarna Owca Pana Kota i Ekostraży, które nie tak dawno przygotowały raport na temat kar za znęcanie się nad zwierzętami. Wynika z niego, że wciąż postępowania tego typu ciągną się długo – od wykrycia przestępstwa do wydania wyroku mija do 6 lat. Pocieszające jest to, że w przypadkach szczególnego okrucieństwa wobec zwierząt częściej zapadają surowsze wyroki np. na ponad 2 lata więzienia. To w dużej mierze efekt zwiększenia górnej granicy kary za takie czyny z 3 lat do 5.
Ze statystyk skazanych wynika, że bestialstwa wobec zwierząt najczęściej dopuszczają się mężczyźni (96,5 proc.) niż kobiety (3,5 proc.). Do takich zdarzeń częściej dochodzi na wsiach i w małych miastach niż w dużych ośrodkach. Szacuje się, że wciąż większość aktów maltretowania zwierząt domowych pozostaje nieujawniana, a sprawcy unikają kary.