Do Zespołu Szkolno-Przedszkolnego ostrzeżenie o rzekomej bombie także przesłano pocztą elektroniczną. Dyrektor placówki zarządziła ewakuację przedszkolaków i uczniów, a policja i straż przeszukała obiekty. Rzecz jasna nic nie znaleziono Tyle, że kiedy dzieciaki wróciły do szkoły na elektroniczny adres szkoły przyszła następna informacja o bombie.
– Tym razem nie ewakuowałam dzieci, bo budynki przecież zostały przeszukane, ale policję i straż oczywiście poinformowałam, bo taki mam obowiązek. O, właśnie przyjechali strażacy, pewnie policja też zaraz będzie – zauważyła w czasie rozmowy dyrektor placówki.
Mniej więcej od tygodnia mailowe informacje o treściach: „w szkole jest bomba wszyscy zginiecie, zegar tyka” lub „W budynku znajduje się ładunek z gazem bojowym Apex. Unieruchomi każdego. Uciekajcie i ewakuujcie dzieci” odbierają dyrektorzy placówek oświatowych i instytucji publicznych w całym kraju. Zgłoszenia idą w setki. CBŚ opublikował komunikat, oceniający że zagrożenie jest niewielkie, a otrzymywane przez placówki ostrzeżenia mało wiarygodne, ale to dyrektorzy odpowiadają za bezpieczeństwo uczniów i zwykle podejmują decyzje o ewakuacji placówki.
W Jeleniej Górze wczoraj były dwa takie alarmy. O rzekomej bombie poinformowano w SP nr 2 i ZSE. Dyrekcja szkoły podstawowej zdecydowała o ewakuacji uczniów, a dyrekcja ZSOZ nie zarządzono wyprowadzenia młodzieży – tam strażacy sprawdzili budynki w ich obecności. Także wczoraj alarm bombowy ogłoszono w SP nr 1 w Piechowicach. We wtorek z informacjami o bombach mierzyli się w Jeleniej Górze w ZSOiT, SP nr 6 oraz w przedszkolu przy ul. Morcinka, a 24 września w SP nr 15.
Także w innych miastach regionu dochodzi do takich zdarzeń. W Lubaniu informacje o bombie dotarły do LO, w Bolesławcu do SP nr 2, w Iwinach do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego, w Parowej do miejscowej podstawówki. W gminie Bogatynia fałszywe alarmy ogłaszano w tamtejszym liceum i ZSZ, a także w podstawówkach w Opolnie Zdroju i Porajowie. A to zapewne nie wszystkie takie sytuacje. Ale w innych miastach Polski jest jeszcze gorzej, bo np. w Koszalinie, czy Bełchatowie ostrzeżenia o rzekomych bombach nadeszły jednocześnie do sześciu placówek, a to już jest skrajnie dezorganizujące dla policji i straży pożarnej.
– Nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że generalnie wiarygodność tych ostrzeżeń jest niewielka, to jednak zawsze musimy sprawdzić takie obiekty. Nie można przecież wykluczyć, że cała ta wstrętna ogólnopolska akcja ma osłabić czujność służb i jest przygotowaniem jakiegoś poważnego przestępstwa, do którego może dojść właśnie w tej placówce, z której nadeszło kolejne zgłoszenia – omawia działania policji oficer prasowy komendy KMP w Jeleniej Górze Edyta Bagrowska. I zwraca uwagę, że kiedy funkcjonariusze i strażacy podejmują te zbędne de facto czynności, ktoś może zostać poszkodowany, bo zabraknie policjanta albo strażaka, tam gdzie jest naprawdę potrzebny.