To zawiła historia, w ktorej wina jest rozmyta, ale krzywda oczywista.  Pisaliśmy o niej kilka miesięcy temu. – Przez prawie 40 lat prowadziliśmy działalność w obiekcie, jakiś czas temu jak nam się wydawało, kupiliśmy go, a potem okazało się, że nie mamy do niego prawa i będziemy musieli go opuścić – mówi Wojciech Musiałowski, prowadzący wraz z mamą i żoną sklep spożywczo-monopolowy „U Renaty” w centrum Karpacza.

Państwo Musiałowscy mają całe teczki dokumentów dotyczących historii ich urzędowych zmagań. Te pożółkłe pochodzą z czasów, kiedy pawilon handlowy przy ul. Konstytucji 3 Maja (wtedy ul. 1 Maja) należał do Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Jeleniej Górze. Właśnie w tej instytucji zatrudnieni byli Musiałowscy aż do 1991 r. , do czasu upadku spółdzielni. Dokument z sierpnia 1991 skierowany do Musiałowskich przedstawia warunki nabycia pawilonu – w tym cenę, zakres. – Myśmy te pieniądze likwidatorowi spółdzielni zapłacili. Mamy rachunki. W związku z zakupem sklepu pozbawiono nas odprawy – mówi Wojciech Musiałowski. A jednak po latach okazało się, że do transakcji w świetle prawa nie doszło. Wygląda na to, że likwidator spółdzielni sprzedał Musiałowskim pawilon, do którego nie miał już żadnych praw.

 

Jeszcze przed zakupem pawilonu Musiałowscy rozpoczęli starania o wykup działki pod obiektem. Tymczasem zgodnie z decyzją wojewody z grudnia 1990 r zarówno działka jak i pawilon stały się własnością gminy Karpacz. W całym tym urzędniczo-formalnym galimatiasie w czasie ustrojowej transformacji negatywną rolę odegrał UM Karpacz. – To burmistrz Sadlak w piśmie nakłaniała nas do wykupu obiektu od spółdzielni w czasie, gdy już gmina była właścicielem gruntu i sklepu – mówi pan Wojciech. Jego zdaniem to był moment, w którym został wprowadzony w błąd przez samorząd, wykorzystano jego zaufanie do władz i ostatecznie oszukano.

 

Warto sobie uświadomić, że na owe czasu Musiałowscy zaciągnęli potężny kredyt w banku (w tamtejszych realiach znacznie dotkliwszy, niżby wynikało z prostego przeliczenia pieniędzy sprzed denominacji), aby zakupić pawilon. – To było w sumie 100 mln starych zł, a oprocentowanie sięgało 56 proc. w skali roku – podkreśla prowadzący sklep „U Renaty”. Potem przez lata inwestowali duże środki, choćby w przyłącza mediów czy opracowanie wizualizacji obiektu, tak, aby pasował do ładu przestrzennego Karpacza.

 

Przez kolejne lata nabici w butelkę handlowcy zabiegali o wyjaśnienie statusu prowadzonego obiektu. Chcą uznania ich praw do nieruchomości, proszą o możliwości wykupu nieruchomości. Bez skutku. Burmistrzowie kolejnych kadencji nie podejmowali pozytywnych dla Musiałowskich decyzji. Urzędowe pisma często zaprzeczają sobie. – Nasz status prawny okazuje się zmienny i zależny od sytuacji. Jak chodzi o ewentualna rozbiórkę obiektu i uporządkowanie terenu, to jesteśmy właścicielami. Podobnie wtedy, gdy potrzebne jest pozwolenie na budowę. Z kolei nie jesteśmy właścicielami, kiedy nalicza nam się zarówno podatek od gruntów i od budynków związanych z prowadzeniem działalności – mówi Wojciech Musiałowski. Według właściciela „U Renaty” na przestrzeni lat wyraźnie widać, że był on gorzej traktowany niż inni znajdujący się w podobnej formalnie sytuacji. – Dla innych , także sąsiadów, zajmujących ościenne działki, stworzono warunki, w których wykup nieruchomości stał się możliwy – twierdzi.

 

Ostatnią nadzieją Musiałowskich było zebranie podpisów w ramach inicjatywy obywatelskiej pod projektem uchwały przyznającej pierwszeństwo wykupu przez nich dzierżawionego od dziesiątek lat gruntu. Rada Karpacza nie przystała jednak na to. – Nieruchomość należy do miasta, a w radzie nie widzę woli, aby obiekt sprzedać. Wszystko wskazuje na to, że przedsiębiorcy będą musieli ostatecznie oddać nieruchomość. Pawilon stoi w wyeksponowanym, istotnym dla ładu przestrzennego Karpacza miejscu – wyjaśnia Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. Dodaje, że pawilon zostanie zburzony, a teren po nim zostanie zagospodarowany na skwer będący częścią reprezentacyjnego deptaka.

 

Niepewność związana z pandemią sprawia, że dokończenie prac przy deptaku pozostaje mglistym planem. Jego realizacja zależy odzyskania dofinansowania na projekt. – Mamy umowę dzierżawy do końca roku, co dalej nie wiadomo – mówi pan Wojciech
 

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.