Czwarta edycja Nash Festivalu to kolejna porcja opowieści, które chociaż różnorodne, łączą się z pewnością w tym, że za każdą z nich stoi potrzeba poszukiwania przygód. Od przejechania Polski rowerem w linii prostej, po wyprawę ciężarówką Jelcz w Himalaje – co człowiek, to historia, a wokół niej prelekcja. Oprócz tego filmy, warsztaty, prezentacje i wieczorki muzyczne.
Tegoroczny Nash Festival odbył się tradycyjnie na 4Peronie, zlokalizowanym na dworcu PKP w Szklarskiej Porębie. W przerwach między prelekcjami przybyli na miejsce miłośnicy gór, przygód i podróży mogli więc podziwiać z tarasu widokowego wznoszącą się nad miastem Szrenicę, którą przyozdobił już pierwszy śnieg. Po prawej stronie od dworcowej poczekalni odbywały się festiwalowe wykłady – tam więc spokój i uważne słuchanie. Po lewej z kolei strefa Młody Nash – miejsce przeznaczone dla najmłodszych, w którym czekały warsztaty, ścianka wspinaczkowa czy prezentacja psa ratowniczego GOPR. Tam więc tupot i harmider. Tu i tu jednak mnóstwo uśmiechów i ciekawości świata.
– Nie było wcześniej w Szklarskiej Porębie takiego wydarzenia, na którym spotkać by się mogli ludzie, których inspirują góry. Którzy mają swoje związane z nimi pasje. W regionie takich osób mamy bardzo wiele. Tak zrodził się ten festiwal – chcemy, żeby tworzył naszą lokalną tożsamość na bazie przyrody i gór, a także żeby był przestrzenią, w której każdy może liczyć na rozmowę i wzajemną inspirację – mówi Anna Wójcikiewicz, organizatorka wydarzenia.
O inspirację z pewnością nietrudno, bo zaproszeni goście mają wiele do opowiedzenia. W samą sobotę można było dowiedzieć się chociażby, jak to jest przejechać Jelczem z Jeleniej Góry do Nepalu celem przypominania światu o dokonaniach Polaków w zakresie himalaizmu i niesienia pomocy humanitarnej mieszkańcom Indii i Nepalu. Pomysłodawca projektu, Maciej Pietrowicz, jest zarazem synem Jerzego Pietrowicza, który Jelczem w Himalaje wyruszył ze swoją załogą w roku 1979 celem zdobycia Annapurny Południowej. Oprócz tego Marcin Jakub Korzonek opowiadał o tym, w jaki sposób przejechał całą Polskę rowerem w linii prostej wzdłuż południka 18’10 od południa na północ. No, prawie – dopuszczalny margines błędu przyjął na 1 kilometr w lewo i 1 w prawo od „idealnej” trasy. W taki sposób uczcił 25 lat rowerowych podróży, w trakcie których zdążył zwiedzić prawie 40 krajów. W trakcie prelekcji można też było dowiedzieć się, że latanie na paralotni z paraliżem kończyn dolnych to w gruncie rzeczy żaden problem – jak twierdzi Jędrzej Jaxa-Rożen, po wzbiciu się w powietrze zdecydowanie bardziej przydają się ręce i głowa. To nie słowa rzucone na wiatr – dzięki realizowanej od ponad 9 lat akcji Rozwiń Skrzydła, której Pan Jędrzej jest jednym z głównych pomysłodawców, w powietrze wzbija się konsekwentnie coraz więcej pilotów z niepełnosprawnością. Z niepełnosprawnością można też chodzić po górach – udowodniła to rozmowa z Marcinem Kaczorowskim, który na szlaku nie widzi przeszkód. Nie potrzebuje nawet psa przewodnika – na wielu trasach wystarczą głosowy GPS i trzeźwe myślenie, a trudniejsze wyprawy realizowane są z pomocą człowieka, który mówi, co przed nimi, i w którą stronę się kierować. Kolejną ciekawą postacią był też Wadim Jabłoński, który opowiedział o problemach związanych z komercjalizacją himalaizmu, wspinaczkowych wyzwaniach, wytyczeniu nowej drogi na szczyt Chobutse (6685 m n.p.m.) i życiu w base campach, czyli miejscach postoju alpinistów szykujących się do zdobycia szczytu.
– Od początku pomysł był taki, żeby przede wszystkim pokazywać tych ludzi, którzy mieszkają w naszym regionie. Lokalsów, których często mijamy, z którymi się znamy, a z którymi nie rozmawialiśmy o tym, co robią, w szerszym gronie. Nie jest istotne, czy są to postaci z nagłówków gazet – chcemy pokazać, że zwykli ludzie, ci tuż obok nas, robią naprawdę wielkie rzeczy – komentuje Anna Wójcikiewicz.
Organizatorzy zadbali także o najmłodszych, którzy w strefie Młody Nash mogli spróbować swoich sił na ściance wspinaczkowej, zapoznać się z GOPR-owskim psem, przeszkolić się w zakresie pierwszej pomocy czy wziąć udział w licznych warsztatach, gdzie powstawały takie cuda, jak chociażby w pełni funkcjonalne trebusze i samochodziki z klocków LEGO czy ręcznie wykonane deski do krojenia. Działo się także na placu przed dworcem, gdzie przy poszczególnych stoiskach można było postrzelać z broni laserowej SMS Szklarska Poręba czy uczestniczyć w prezentacjach górskiego sprzętu wojskowego. Niewątpliwie największym zainteresowaniem cieszył się jednak przybyły na miejsce wojskowy Rosomak, którego można było zwiedzić także od środka.
– Staramy się wpisywać w miejscową społeczność, urozmaicać jej życie. Na NASH festiwalu, zgodnie z tematyką, pokazujemy się z tego górskiego profilu, który w wojsku również występuje. Wspieramy lokalne inicjatywy, przy czym chcemy też pokazać, co robimy. Rosomak z 22. Batalionu Piechoty Górskiej, z którym współpracujemy, świetnie się do tego nadaje, a oprócz niego oglądać można też wojskowy quad 6×6 w wersji zimowej, więc z gąsienicami. Przy okazji chętnie odpowiemy na wszelkie pytania, więc można dowiedzieć się czegoś ciekawego – zarówno na temat samych pojazdów, jak i tego, do czego nam służą – mówi podpułkownik dr Andrzej Demkowicz, komendant Centrum Szkoleń Górskich AWL w Szklarskiej Porębie.
Festiwal rozpoczął się w piątek 21 listopada i zakończył w niedzielne popołudnie 23 listopada. Dwa pierwsze dni zostały dodatkowo zwieńczone wieczorkami muzycznymi organizowanymi w Rodzinnym Parku Rozrywki ESPLANADA.
Tekst i zdjęcia: Mikołaj Ubych





























