O co chodzi? O powodach protestu kierowców ciężarówek można przeczytać na branżowym portalu 40ton.net: „Europejska walka z pandemią koronawirusa ciągnie się już od dziewięciu miesięcy. W tym czasie wielokrotnie wprowadzano ograniczenia w poruszaniu się, tysiące osób odesłano do pracy w domach, czy nawet pozamykano w urzędy. Wszystko to tłumaczono troską o zdrowie, próbami zatrzymania pandemii i po prostu wyższą koniecznością.A co zmieniło się w tym czasie w życiu kierowców ciężarówek? Zaczęło się od stania w ogromnych korkach do granic, obaw o szykanowanie rodzin oraz obcinania wynagrodzeń w związku z brakiem ładunków. W międzyczasie pozamykano też toalety oraz prysznice i ograniczono dostęp do ciepłej żywności przy drogach. Kierowców zwolniono też z większości ograniczeń, kwarantann i środków bezpieczeństwa. Nie zaprzestano więc lokowania po kilku obcych osób w kajutach promowych, czy wożenia po kilkudziesięciu osób w autobusach.Minionej nocy sprawa weszła też na szczyt absurdu, gdy pod hasłem ochrony przed wirusem kilka tysięcy kierowców utknęło w Wielkiej Brytanii, stojąc na środku autostrady M20, bez dostępu do podstawowych udogodnień. A jednocześnie nigdy nie pojawił się jakikolwiek program wsparcia lub dopłat, mogący wynagrodzić polskim kierowcom wszystkie tegoroczne problemy. Co więcej, rząd podjął wręcz decyzję, że kierowcy ciężarówek nie są osobami „wykonującymi pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia”.
Stąd więc pomysł, by tuż przed świętami przypomnieć społeczeństwu o istocie tej grupy zawodowej. Utrzymają one prędkość około 10 km/godz i mają tym samym doprowadzić do kompletnego paraliżu trasy.”
Urzędnicy z DUW apelują, aby w miarę możliwości zaplanować inną alternatywną trasę przejazdu, rozpoczynając podróż zatankować do pełna pojazd oraz zabezpieczyć żywność i napoje, aby przetrwać czas rozładowywania ewentualnych zatorów. W tej trudnej sytuacji warto przypomnieć o przestrzeganiu zasady „korytarza życia”.