„Nie czas jest nam dany, lecz chwila. Naszym zadaniem jest uczynić z tej chwili czas”
Georges Poulet
Do uprawiania narciarstwa biegowego szóstoklasistę Staszka namówiła nauczycielka wychowania fizycznego Anna Tomaszewska – Cyganek. Pierwszym sukcesem był srebrny medal Ogólnopolskich Igrzysk Młodzieży Szkolnej zdobyty z kolegami z podstawówki w Bierutowicach (obecnie Karpacz Górny). Ważny w sportowej karierze okazał się 1976 rok. Stanisław Michoń wygrał pierwszy historyczny Bieg Piastów na Polanie Jakuszyckiej, którego w następnych latach stał się legendą. W mistrzostwach Polski seniorów w biegu na 50 km zajął siódme miejsce. Zdał licealną maturę. Rok później został powołany do kadry narodowej przed światowym czempionatem w Lahti (1978 r.). Podczas służby wojskowej jako zawodnik WKS-u Legii Zakopane (1979 – 1981) stanął na srebrnym podium w mistrzostwach kraju po biegu sztafetowym 4 x 10 km. W tej samej konkurencji w 1988 roku w MP w Zakopanem wywalczył brązowy krążek z klubowymi kolegami ze Śnieżki Karpacz. Mimo czołowych lokat w MP i pierwszej klasy sportowej nie otrzymał stypendium, gdyż według Polskiego Związku Narciarskiego przekroczył…limit wieku.
Staszek pasjonował się narciarskimi maratonami. W styczniu 1979 roku wyjechał do Linz (Austria) pierwszy raz na Bieg Dolomitów na dystansie 60 km. Otrzymał oficjalne zaproszenie na koszt organizatorów. Po wielu problemach zdobył paszport oraz zgodę Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki w Warszawie. To był początek przygody ze światowymi biegami długodystansowymi (Worldloppet). Zaliczył wszystkie najważniejsze maratony narciarskie. Z powodzeniem startował w Dolomitenlauf (Puchar Alp), włoskiej Marcialondze (70 km), w niemieckim Koenig Ludwiglauf (65 km), Sapporo Int Ski Marathon (50 km) i w australijskim Kangarro Moppet (50 km). Miał też sukcesy w biegach w Stanach Zjednocznych i w Kanadzie. Razem z mistrzem świata w Lahti Józefem Łuszczkiem wziął udział w najdłuższym biegu Vasaloppet (Szwecja) na 90 km. Stanisław Michoń był pierwszym Polakiem, który otrzymał medal Mister Worldloppet.
Sporo faktów ze sportowego życia Staszka jako zawodnika i trenera prezentuje publikacja „Sportowcy ziemi jeleniogórskiej 1945 – 2010” wydana przez Książnicę Karkonoską. Odnotowano w niej, że już od 1967 roku Staszek był związany z ukochanym klubem, Śnieżką Karpacz i ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego. Jako ceniony biegacz i wieloletni trener z sukcesami.
– Dla mnie Staszek najpierw był postacią legendarną – podkreśla Leszek Kosiorowski. – To przecież znany zwycięzca I Biegu Piastów i potem dwóch jego edycji. Przed jubileuszowym 40. BP w marcu tego roku wraz z kilkoma innymi zasłużonymi zawodnikami Staszek został uhonorowany osobnym, pamiątkowym startem na kilka chwil przed wyruszeniem na trasę całej czołówki „piastowiczów”. To był Jego ostatni start narciarski. Staszek był bohaterem moich tekstów dziennikarskich i cennym rozmówcą, a na koniec biegówkowym guru i kolegą podczas wyjazdów na maratony narciarskie w krajach alpejskich. Ileż godzin przegadaliśmy w drodze na Marcialongę czy Engadin. Przed włoskim maratonem Staszek posmarował mi narty tak dobrze, że 56 km upłynęło szybko i przyjemnie. Jestem pewny, że na tamtym świecie Staszek znalazł już góry, trasy i chętnych do treningów.
Podczas 36-letniej pracy trenerskiej Stanisław Michoń wychował wielu medalistów mistrzostw Polski młodzików, juniorów i seniorów, krajowych spartakiad i olimpiad młodzieży. Jego wychowankowie startowali w mistrzostwach świata juniorów, w Pucharach Świata, w mistrzostwach Europy w narciarstwie biegowym i na nartorlkach. Na liście Jego najlepszych podopiecznych są m. in. brązowy medalista MP w biegu indywidualnym na 15 km Zbigniew Dygas, biegaczka długodystansowa, trzykrotna triumfatorka Wordloppet, Dorota Dziadkowiec – Michoń, utytułowany biegacz syn Mariusz, reprezentantka Polski Urszula Łętocha i ostatnio 17-letnia mistrzyni Polski juniorek w narciarstwie biegowym z młodzieżowej kadry narodowej, wzorowa uczennica SMS-u w Karpaczu, zawodniczka MKS-u Karkonosze Sporty Zimowe Jelenia Góra, Kamila Boczkowska. – Ostatni raz z trenerem Michoniem i koleżankami ze szkoły przebywałam w lipcu br. we Włoszech. Miałam okazję zmierzyć się w typowo nartorolkowych sprintach na 200 i 300 metrów i w biegu na 11 km techniką dowolną w Pucharze Włoch zaliczanym do nartorolkowego Pucharu Świata. Współpracujący z młodzieżową kadrą Polski trener Michoń był osobą, która znosiła nasze gorsze dni, pocieszała w smutku, motywowała i wspierała w niepowodzeniu, cieszyła się sukcesem, pokazywała, że jesteś w stanie przekraczać własne granice, widziała w tobie talent, potencjał i siłę. Trenera Michonia darzyłam zaufaniem, był dla mnie ogromnym wsparciem, przekonywał, że nie warto poddawać się. Trener to wbrew pozorom bardzo bliska osoba, z którą spędzasz więcej czasu niż z rodziną czy przyjaciółmi – mówi Kamila i dodaje – „Trener jest kimś, kto mówi ci to, czego nie chcesz słyszeć, kto widzi to, czego nie chcesz widzieć. Wszystko po to, abyś była tym, kimś zawsze chciałaś być”. Ten cytat mówi sam za siebie. Ten post dedykuję trenerowi Stanisławowi Michoniowi, który niestety nie będzie miał okazji go nigdy przeczytać. Niech spoczywa w pokoju.
– Podobnie jak inni podopieczni z Michoń Ski TEAM dziękuję trenerowi za każdą przepracowaną godzinę, za każdą radę, każde słowo pocieszenia, motywację i wsparcie w gorszych chwilach, których podczas naszej rocznej współpracy nie brakowało – podkreśla Kamila Boczkowska. – Dziękuję za każdy start, każdy medal, każdy mały i duży sukces, każdy sportowy postęp i nowe doświadczenia, jakie mogłam nabyć. Dziękuję za każdą radosną chwilę i żarty. Dziękuję trenerowi Michoniowi za doskonale przygotowny sprzęt, walkę, poświęcenie, zaangażowanie, pomoc, trud i cierpliwość. Dziękuję za to, że jestem tym, kim jestem i narciarsko osiągnęłam to, co zamierzałam. Po prostu DZIĘKUJĘ. Obiecuję, że postaram się zrelizować nasze wspólne cele, by patrząc z góry mogł trener być ze mnie dumny.
W rodzinnym Miłkowie Stanisław Michoń zmarł w wieku 61 lat. W poniedziałek, 12 września został pochowany na cmentarzu komunalnym w Karpaczu. Cześć Jego pamięci.
Henryk Stobiecki