Konflikt u Bezpartyjnych Samorządowców zaczął się kilka tygodni temu. Sejmikową „grę o tron” rozpoczęła zmiana szefa klubu BS (na wniosek Tymoteusza Myrdy). W efekcie Dariusza Stasiaka zastąpił Mirosław Lubiński. W odwecie Stasiak wystąpił ze skutecznym wnioskiem o wyrzucenie z klubu BS Myrdy. Kolejną odsłoną walki bezpartyjnych samorządowców było zmarginalizowanie i pozbawienie kompetencji członka zarządu województwa Pawła Wybierały. Przejął je także zasiadający w zarządzie Tymoteusz Myrda.
Rzecz całą możnaby skwitować oczywistą obserwacją, że za pieniądze podatników panowie bawią się, dając upust swoim emocjom i wybujałym ambicjom, a walcząc o wpływy i pieniądze spychają na dalszy plan troskę o region. A jest się o co niepokoić, bo – przypomnijmy – w nowym rozdaniu funduszy europejskich dla Dolnego Śląska przewidziano znacząco mniejsze środki od spodziewanych. To z kolei oznacza cięcia inwestycyjne (np. w infrastrukturę przejętych linii kolejowych). Nieoficjalnie wiadomo, że to jeden z powodów nerwowości wśród działaczy rządzącej Dolnym Śląskiem koalicji. Radni wojewódzcy wspominają też, że u Bezpartyjnych Samorządowców od dawna narastała irytacja wpływami lubińskiego środowiska w zarządzie województwa i podległych spółkach (np. w Kolejach Dolnośląskich). Inni stawiają tezę , że całe zamieszanie sprowokował PiS, który chciał osłabić pozycję marszałka Przybylskiego.
Rządząca koalicja straciła większość, a PiS i Bezpartyjni Samorządowcy stali się opozycją wobec marszałka Przybylskiego. To osobliwa sytuacja i wiadomo, że długo trwać nie może. Jak nam powiedział jeden z radnych sejmiku, trwają rozmowy krzyżowe wszystkich ze wszystkimi. Co się z tego wyłoni, czy Cezary Przybylski zachowa stanowisko? Dziś nikt jeszcze nie odpowie na te pytania.