Po przemianach ustrojowych był jednym z nielicznych dyrektorów wydziałów w Polsce (wraz z dyrektorem Romanem Jankiewiczem (1942 – 2017) z jeleniogórskiej służby zdrowia), który mimo różnych nacisków nie został zwolniony ze stanowiska. W wywiadzie w „Nowinach Jeleniogórskich” wojewoda Jerzy Nalichowski (1944 – 2017), podkreślił, że Kazimierz Raksa był człowiekiem na właściwym miejscu w państwowej administracji. Szanowanym i poważanym za swój świetny zmysł organizatorski i planowanie, upór i konsekwencję oraz za wiedzę w dziedzinie kultury.
-Kaziu był perfekcjonistą, nie znoszącym bylejakości. Uważał, że jak coś robić, to robić to dobrze. Bardzo dbał o podległe Mu instytucje i pracujących w nich osób różnych funkcji. Kaziu był człowiekiem skromnym, wrażliwym i pogodnym, duszą towarzystwa i biesiad, skarbnicą dowcipów. Swoim specyficznym humorem i dowcipem potrafił zarówno rozbawić, jak i zganić. – wspomina wieloletni starosta jeleniogórski Jacek Włodyga i dodaje: – Po przejściu na emeryturę Kaziu nadal był aktywny zawodowo. Do 2014 roku pełnił funkcję doradcy starosty ds. kultury i zdrowia.
Po ukończeniu Państwowego Liceum Pedagogicznego w Lubomierzu, karierę zawodową Kazimierz Raksa rozpoczął od nauczania dzieci w szkole podstawowej nr 2 w Lubaniu. Był ambitny i wręcz stworzony do kierowania ludźmi, lubił rywalizację i poszukiwanie nowych drogowskazów do samorealizacji. Czasy, w jakich przyszło Mu żyć wymagały aktywności i zdyscyplinowania. W latach 1963 – 1975 Kazimierz Raksa w Lubaniu kierował Powiatową Poradnią Kulturalno – Oświatową, był kierownikiem Zakładowego Domu Kultury w Olszyńskiej Fabryce Mebli i zastępcą inspektora szkolnego ds. kultury w Wydziale Oświaty i Kultury Urzędu Powiatowego w Lubaniu. Jego niezwykły upór i dyplomatyczne zachęty dostrzeżono i powierzono Mu stanowisko dyrektora Karkonoskiej Agencji Imprez Artystycznych (1980 – 1981). W latach 1982 – 1998 dyrektorował Wydziałowi Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze.
Reforma administracyjna kraju spowodowała, że Kazimierz swoje losy związał ze Starostwem Powiatowym w Jeleniej Górze. Do 2011 roku piastował stanowisko dyrektora Wydziału Oświaty, Kultury i Zdrowia. Intuicyjnie dobierał grono bliskich Mu osób i współpracowników. Był lubianym, cenionym, często nagradzanym i chwalonym pracownikiem. Za wybitne zasługi dla społecznego, gospodarczego i kulturalnego rozwoju miasta został uhonorowany Medalem Honorowym „Zasłużony dla Miasta Jeleniej Góry” i tytułem „Zasłużony Działacz Kultury”. Odznaczony Brązowym, Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi. Aktywny społecznie i politycznie. Działał w Karkonoskim Towarzystwie Naukowym, w Jeleniogórskim Towarzystwie Społeczno – Kulturalnym, w Wojewódzkim Obywatelskim Komitecie Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa. Wieloletnie doświadczenie Kazimierza na stanowiskach kierowniczych, umiejętności organizatorskie i programowe, zaowocowały wniesieniem do środowisk wiejskich oraz turystyczno – uzdrowiskowych istotnych elementów w obiegu wartości kultury artystycznej gwarantując ich poziom wykonawczy i artystyczny – mówi sekretarz powiatu jeleniogórskiego, Ewa Gralik – Żmudzińska. I dodaje: – Kazimierz to imię królewskie i dlatego nieomylny, Kazimierz cudowne miasto przyciągające tłumy, Kazimierz wyjątkowa dzielnica w ukochanym Krakowie, Kazimierz to wreszcie imię mojego ojca. Jak nie polubić kogoś, kto nosi takie imię!
Wieloletnia inspektor Wydziału Kultury i Sztuki UW w Jeleniej Górze, potem w Starostwie Powiatowym, Małgorzata Hoffmann podkreśla, że … „Szef jako animator kultury współpracował z wieloma instytucjami kultury zarówno w powiecie jak i tymi z miasta Jelenia Góra oraz z zagranicznymi partnerami, w tym szczególnie z Aachen i z Bambergu. Wiele wystaw artystów z naszego regionu w Niemczech to niewątpliwy wkład Kazimierza Raksy w propagowanie i promowanie jeleniogórskiej kultury. Warto dodać, że Jego prekursorskie działania w przekształceniu Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kowarach w Powiatowe Centrum Zdrowia, spółkę z o. o., to sukces na miarę transformacji ustrojowej”.
-Jako synowi Tato wpoił mi, że w życiu warto kłaść nacisk na wykształcenie i że, aby do czegoś dojść, trzeba ciężko na to pracować. Z wynikiem bardzo dobrym ukończył studia magisterskie w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze (pedagogika pracy kulturalno – oświatowej). Zawsze pilnował, abym dbał o dykcję i ładną wymowę. Mawiał, że jeżeli się o to nie zadba, to nikt nie będzie cię słuchał. Tato potrafił godzinami ciekawie opowiadać wykorzystując przy tym swoje zdolności aktorskie i psychologiczne wyczucie. Był świetnym mówcą i erudytą, osobą wszechstronnie utalentowaną. Pięknie śpiewał, grał na gitarze. Z wynikiem ogólnym bardzo dobrym Tato zdał egzamin dyplomowy z reżyserii w Studium Teatralnym w Centralnym Ośrodku Metodyki Upowszechniania Kultury przy Ministerstwie Kultury i Sztuki w Warszawie. Studiował tam w latach 1978 – 1982 – ujawnia syn, prawnik z zawodu, Kamil Raksa i wspomina anegdotyczne opowiadanie Taty o wydarzeniu ze szkoły aktorskiej.
„Studentów dykcji i deklamacji tekstów uczył profesor Zbigniew Zapasiewicz. Pewnego razu, jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, dla żartów zacząłem parodiować znanego, wybitnego aktora. Pan Zapasiewicz niepostrzeżenie wszedł do sali i miał okazję być świadkiem tego spektaklu ku własnej uciesze i przerażeniu studentów. Moja udana parodia została miło przyjęta, profesor bił brawo. Od tego czasu prawie na każdych zajęciach byłem wywoływany do przysłowiowej „tablicy” dla recytacji/deklamacji wierszy”.
Kazimierz Raksa urodził się we wsi Łyntupy położonej przy granicy litewsko – białoruskiej. Po wojnie rodzina zamieszkała w podlubańskiej Zarębie.
-Kaziu miał cztery siostry, był najmłodszym z rodzeństwa. W wieku 18 lat stracił ojca Sylwestra, mama Stanisława nie pracowała. Na mnie spadł obowiązek utrzymywania rodziny. Dzięki staraniom mojego szefa z lubańskiej prokuratury dostawałam pieniężny dodatek rodzinny. Było nam biednie i ciężko, „matkowałam” Kazikowi. Zgodnie z obietnicą za zdanie matury podarowałam Mu elegancki i duży, mój jedyny, radziecki zegarek Pobieda. Kaziu był szczęśliwym i serdecznym młodzieńcem, który często lubił pożartować. Wołaliśmy na siebie: – Cześć Siostrunia! Cześć Bratku! – wspomina siostra Helena Fischer ze Zgorzelca.
-Dyrektora Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki Kazimierza Raksę poznałem w czasach niezwykle trudnych dla Teatru im. Cypriana Kamila Norwida. Wprowadzona przez jeleniogórską dyrekcję redukcja etatowego zatrudnienia i wprowadzenie drastycznych oszczędności finansowych powodowały coraz większą frustrację w zespole aktorskim. Poczucie niestabilności potęgowały kolejne plotki o zwolnieniach i ograniczeniach zarobków. Dyrektor Raksa zgodził się przyjąć delegację przedstawicieli aktorów (z moją osobą) w celu wysłuchania naszych niepokojów i dalszych losów „trupy teatralnej” dla której teatr był całym życiem. Z człowiekiem z UW, który przecież był kimś ważnym, byliśmy gotowi na twardy bój i wymianę argumentów. Jako dyrektor piastujący ważną funkcję w administracji państwowej pan Raksa wysłuchał delegację aktorów zatroskany, uważny i skupiony. Jego rzeczowy i zrównoważony sposób artykułowania myśli studził nasze rozgrzane umysły. Jego słowa „Teatr jest bardzo ważny dla miasta, dla ludzi, którzy tu mieszkają . Aktorzy są częścią życia kulturalnego regionu”, uspokajały i dawały nadzieję. Później jako przedstawiciel ZASP-u wiele razy spotykałem się z dyrektorem Kazimierzem Raksą. I zawsze po tych spotkaniach miałem uczucie spokoju i wiarę, że człowiek jest ważną częścią w życiu społeczeństwa. Bywał na prawie wszystkich naszych teatralnych premierach. Za szybko odszedł jeszcze jeden widz teatralny, ważny i zasłużony człowiek kultury. Na zawsze będzie trwał w sercach i w pamięci naszej. W swym życiu Kaziu wiele dobrego uczynił i wiele dobrego po sobie pozostawił – mówi dyrektor naczelny Teatru im. C.K. Norwida, Tadeusz Wnuk.
Henryk Stobiecki
Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2018