Ceny drewna opałowego biją rekordy. Niekiedy są o 100 proc. droższe niż przed rokiem. Co gorsza – trudno je dostać. W całej Polsce przed składami drewna ustawiają się długi kolejki.
Brak węgla spowodował, że drewno opałowe jest wykupowane na pniu. Niektóre nadleśnictwa wprowadziły nawet limity i zapisy dla zainteresowanych. Co prawda Lasy Państwowe – co zgodnie potwierdzają właściciele składów w rozmowie z RMF FM – nie podnoszą cen, ale to sami przedsiębiorcy przebijają się na licytacjach.
Kupują drewno, gdzie się da
Jacek Krzyżanowski, współwłaściciel składu opału w Lublinie, w rozmowie z RMF FM potwierdza: – Niewiele mamy drewna i bardzo trudno je kupić.
U niego za metr sześcienny grabu trzeba zapłacić około 700 zł, za dąb 680 zł. Przed rokiem te ceny dochodziły do góra 400 zł.
Właściciele składu we Wronkach w Wielkopolsce drewno opałowe sprzedają o 200 proc. drożej niż przed rokiem. Jak powiedzieli RMF FM, skupują je z w całej Polski, a nie jak dotąd w lokalnych nadleśnictwach.
– Wozimy po 200-300 km. Kupujemy od osób prywatnych, od firm, które zajmują się wycinką, ponieważ w Lasach Państwowych jest teraz trudno dostępne – podkreślają.
Za metr najtańszego drewna kominkowego mieszkańcy Wronek muszą zapłacić 590 zł.
Trzeba samemu iść po drewno do lasu
W Lasach Państwowych w Olsztynie za metr sześcienny drewna liściastego trzeba zapłacić 133 zł, iglaste – 105 zł. Można je kupić taniej, ale pod jednym warunkiem: trzeba samemu iść po nie do lasu – doprecyzował w rozmowie z RMF FM Adam Pietrzak, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.
I dodał: – Leśniczy wskaże powierzchnię, na której można przygotować sobie stosy. Następnie leśniczy dokonuje odbioru. Wtedy cena wynosi czterdzieści kilka złotych za metr sześcienny – mówi Pietrzak. I dodaje, że nie każdy jednak umie, ma czas i sprzęt, by to drewno samemu zebrać.
Leśnicy przypominają, że do pozyskania jest także chrust, który jest tani. Kosztuje 50-60 zł za metr sześciennych, ale wymaga pracy i czasu, żeby go zebrać, a potem wywieźć z lasu.
Lasy Państwowe sprzedają coraz więcej gałęzi opałowych
Michał Gzowski, rzecznik Lasów Państwowych, zapowiada, że Lasy Państwowe nie zwiększą limitu pozyskania drewna opałowego, bo ten – jak tłumaczy portalowi – jest dostosowany do warunków przyrodniczych, a nie do potrzeb przemysłu czy państwa.
Ze względu na kryzys energetyczny polecono jednak leśnikom, żeby ci pozyskiwali jak najwięcej odciętych gałęzi. To drewno nie jest w planie wycinki, jest dodatkowym opałem.
Do końca sierpnia Lasy Państwowe sprzedały o 46 proc. więcej gałęzi opałowych niż przed rokiem. Ich średnia cena jest wyższa o 2 zł niż przed rokiem – metr sześcienny kosztuje 31 zł za. Ale tylko w przypadku, gdy kupujący samodzielnie przygotuje drewno do pomiaru.
Będą palić, czym tylko się da
Brak węgla, brak drewna opałowego, zaporowe ceny… To rzeczywistość, z którą już mierzy się coraz więcej rodzin. Nietrudno się domyślić, co zimą będzie się działo w polskich domach – zwłaszcza jeżeli ta zima okaże się ciężka.
Ludzie zaczną ogrzewać swoje mieszkania i domy, czym się da. Do pieców trafią stare meble, często lakierowane, odpady, plastiki, stare, mokre deski, a nawet – czego na pewno nie można wykluczyć – opony. Rezultatem tego stanu rzeczy będzie… – …smog, który co roku zabija około 50 tys. Polaków – powiedzieli serwisowi 300gospodarka.pl Sławomir Śmiech i Lilia Karpińska z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
News4Media/fot. iStock