Zaledwie dwa dni po rozpoczęciu roku szkolnego zamknięte zostały pierwsze placówki, a uczniowie przeszli na zdalne nauczanie. Codziennie ta lista się wydłuża – dochodzą kolejne szkoły i przedszkola.
Jako pierwsze o takich decyzjach w ubiegły piątek poinformowały dwie szkoły z Mazowsza. Pierwsza to podstawówka numer 322 im. Jana Brzechwy w Warszawie. Tam COVID-19 wykryto u jednego z uczniów. „Sanepid zdecydował o zawieszeniu jednej klasy, w której wykryto przypadek zakażenia, do 11 września.” – poinformowała wiceprezydent stolicy, Renata Kaznowska. Dużo poważniejsza sytuacja jest w Zespole Szkół Ekonomicznych w Radomiu, gdzie wszyscy uczniowie do ławek wrócą 10 września. Tam zakażenie potwierdzono u jednego nauczyciela.
Codziennie przybywa podobnych informacji. Wystarczy jeden przypadek, aby wysłać dzieci i młodzież na zdalną naukę. Tak właśnie się stało w Szkole Podstawowej numer 54 w Poznaniu oraz w Zespole Szkół Budowalno-Drzewnych w tym samym mieście. W podstawówce na zdalne nauczanie przeszły dwie pierwsze klasy, a w drugiej placówce jedna. Kwarantanna osób, które miały styczność z zarażonymi potrwa do 10 września. W Grudziądzu (województwo kujawsko-pomorskie) dzieci z ośmiu klas w dwóch podstawówkach (numery 3 oraz 21) także muszą zostać w domach do 13 września. Taki sam termin wskazano uczęszczającym do trzech klas XIX LO w Lublinie. Zajęcia zdalne zostały także zarządzone w całym przedszkolu numer 4 w Świdniku (województwo lubelskie). Zakażenie wykryto także u jednego ucznia w SP numer 16 w Lublinie i cała ósma klasa uczy się teraz zdalnie.
Podzieleni
Trudna sytuacja jest także w Regionalnym Centrum Edukacji Zawodowej w Biłgoraju. Tam COVID-19 wykryto u dwóch nastolatków i zapadła decyzja, że dwie klasy technikum przechodzą na zdalną naukę. Z kolei w Zespole Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących w tym samym mieście zastosowano inne rozwiązanie. Gdy chory okazał się jeden z uczniów, osoby niezaszczepione zostały w domu i odbywają lekcje przez internet, a młodzież która przyjęła preparat ochronny, uczęszcza do placówki.
Minister i ferie
Minister Edukacji i Nauki, Przemysław Czarnek broni decyzji o powrocie do nauczania stacjonarnego. Tłumaczy, że dzieci odpowiadają za zaledwie 4 proc. wszystkich zakażeń. „Zamykaliśmy szkoły i wysyłaliśmy dzieci na naukę zdalną dlatego, że wydolność służby zdrowia była na wyczerpaniu, trzeba było przerwać kontakty społeczne, które są generowane przez ruch okołooświatowy, to kilkanaście milionów osób.” – powiedział właśnie i dodał, że od sytuacji pandemicznej zależeć będą terminy ferii zimowych. Na razie resort planuje powrót do modelu sprzed pandemii, czyli że dzieci w różnych regionów udadzą się na wypoczynek w innym czasie.
News4Media, fot.: iStock