Emeryci i renciści mogą spodziewać się znaczącej podwyżki swoich świadczeń. Stoi za tym galopująca inflacja. Ale już wcześniej, bo od sierpnia, na ich konta zaczną wpływać czternastki.
W 2023 r. wskaźnik waloryzacji emerytur i rent będzie nie mniejszy niż 109,6 proc. – prognozuje rząd. Gdyby tak się stało, to minimalna emerytury wzrosłaby z obecnych 1217,98 zł do 1334,90 zł na rękę, czyli o prawie 117 zł. Od marca 2023 r. do grudnia zysk wyniósłby 1170 zł netto. Koszt waloryzacji wszystkich świadczeń emerytalno-rentowych szacowany jest na ok. 27,5 mld zł.
Prognozowana podwyżka emerytur i rent to efekt szalejącej inflacji. W czerwcu, jak podał GUS, wyniosła 15.6 proc. i była najwyższa od 25 lat. Co więcej, zdaniem ekonomistów będzie jeszcze rosła.
Związkowcy naciskają na rząd, by wprowadził drugą waloryzację i w ten sposób zrekompensował seniorom drożyznę. Żeby tak się stało, potrzebna jest jednak zmiana prawa, dzięki której można byłoby zastosować przepisy obowiązujące przy płacy minimalnej. Zakładają, że jeśli prognozowany wskaźnik inflacji przekroczy 5 proc., w lipcu przeprowadzana musi być druga podwyżka najniższej pensji.
Zdaniem rządu receptą na inflację i drożyznę są czternaste emerytury. W tym roku zostaną wypłacone z sierpniową emeryturą lub rentą. Pełną kwotę, czyli 1217,98 zł, otrzymają osoby, których świadczenie podstawowe nie przekracza 2,9 tys. zł brutto.
W przypadku osób, których wysokość emerytury lub renty przekracza 2,9 tys. zł, dodatkowe świadczenie byłoby wypłacone w kwocie najniższej emerytury, ale pomniejszonej o różnicę między wysokością emerytury lub renty a kwotą 2,9 tys. zł. Jeżeli ta kwota będzie niższa niż 50 zł, czternastka nie zostanie przyznana.