– Jesteśmy przekonani, że strona polska nie przestrzegała niektórych europejskich dyrektyw. Jesteśmy bardzo niezadowoleni z komunikacji ze strona polską. Zdecydowanie nie otrzymaliśmy od nich wszystkich informacji, o które prosiliśmy – powiedział minister Brabec.
Podkreślał, że Polska, która zezwoliła na wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów na kolejne sześć lat i dąży do dalszego rozszerzenia eksploatacji, praktycznie nie komunikuje się ze stroną czeską w tej sprawie. 1 lipca czescy deputowanie nie tylko zarekomendrowali złożenie skarki na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE, ale także poprosili Ministerstwo Środowiska i Kraj Liberecki, by do końca września oszacowali koszty naprawy szkód, spowodowanych w Republice Czeskiej przez eksploatację węgla brunatnego w kopalni Turów.
Według członków komisji duży obszar przygraniczny w Czechach w widoczny sposób traci wodę z powodu rozbudowy kopalni. Chodzi o miejscowości Uhelná, Václavice, Oldřichov na Hranicích i Hrádek nad Nisou. Ich mieszkańcy obawiają się nie tylko utraty wody pitnej, ale także hałasu, kurzu i osuwisk.
Czesi od kilku miesięcy konsekwentnie walczą z planem rozszerzenia eksploatacji węgla w kopalni Turów. W marcu władze czeskiego regionu libereckiego wraz z dziesięcioma miastami sąsiadującymi z odkrywką wysłały petycję do Parlamentu Europejskiego przeciwko dalszemu wydobywaniu węgla w kopalni Turów. Zebrali pod nią ponad 13 tysięcy podpisów. Napisali też skargę na Polskę do Komisji Europejskiej. Teraz zapowiadają wniesienie skargi do Trybunału Sprawiedliwości EU.
Z polskiej strony idą przeciwne działania. Mieszkańcy Bogatyni, Zgorzelca i innych miast z powiatów zgorzeleckiego, lubańskiego i bolesławieckiego a także pracownicy kopalni, samorządowcy z regionu oraz PGE, do której należy kopalnia, walczą o jej dalszy byt. Wystosowali do Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej list w tej sprawie. Podpisało go ponad 26 tysięcy osób. – Żądania strony czeskiej, zmierzające do odebrania koncesji i wygaszenia działalności kompleksu w Turowie w ciągu 10 lat, są bezpodstawne. Zwłaszcza, że w bliskim sąsiedztwie w Czechach i Niemczech funkcjonują znacznie większe kopalnie węgla brunatnego – wyjaśniał w marcu Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej. – Wypełniamy unijne dyrektywy dotyczące ochrony środowiska, dostosowujemy nasze elektrownie i kopalnie do coraz bardziej rygorystycznych norm, działamy na podstawie legalnie przyznanej koncesji, a wszystkie nasze działania są zgodne z prawem” – dodawał.
W marcu Kopalnia Turów otrzymała przedłużenie koncesji na wydobycie o 6 kolejnych lat, a równolegle stara się przedłużenie koncesji do 2044 roku, czyli do całkowitego wyczerpania pokładów węgla. Po 2044 roku, zgodnie z polityką zielonego ładu Unii Europejskiej, tereny turoszowskiego kompleksu energetycznego poddane zostaną procesowi rekultywacji.
W ramach odnowionej w 2020 r. koncesji, Kopalnia Turów prowadzi swoją działalność górniczą na zmniejszonym o ponad połowę obszarze górniczym w stosunku do obszaru określonego w starej koncesji z 1994 r.
Przedłużenie pracy Kopalni Turów gwarantuje dalszą pracę Elektrowni Turów, a tym samym pewne dostawy prądu do ponad 3 milionów gospodarstw domowych do 2044 roku.
Czesi twierdzą, że Polska wydała decyzję o przedłużeniu koncesji kopalni Turów, pomimo wyraźnej dezaprobaty czeskiego rządu i skarg do Parlamentu Europejskiego.