Skutki katastrofy ekologicznej na Odrze są coraz bardziej odczuwalne. Z całą bezwzględnością uderzyły już m.in. w nadodrzański biznes, w tym turystykę. Przedsiębiorcy mówią wprost: katastrofa gospodarcza.
Ta katastrofa ekologiczna to dziś najważniejszy temat nie tylko w Polsce. Odra została zatruta. Codziennie wyławiane są z niej tony martwych ryb. Na razie te, które unoszą się na powierzchni. Kiedy tylko zostaną zebrane, z dna wypływają kolejne padłe sztuki.
Straż pożarna podała, że z rzeki wyłowiono już ponad 100 ton śniętych ryb. Po stronie niemieckiej w poniedziałek doliczono się 30 ton.
Próbki wody trafią za granicę
Wciąż nie wiadomo, jaka substancja jest odpowiedzialna za tę katastrofę. Na razie badania – jak podał podał Główny Inspektorat Ochrony Środowiska – nie wykazały obecności rtęci w wodzie. Natomiast Państwowa Inspekcja Weterynaryjna wykluczyła rtęć jako przyczynę śnięcia ryb.
Dokładnymi badaniami nie będą zajmowały się polskie laboratoria. Próbki wody trafią do Czech, Holandii i Wielkiej Brytanii.
Jak podało RMF FM, na zachodniopomorskim odcinku Odry zostały ustawiane są dwie zapory do wyłapywania śniętych ryb. Jedna na granicy Szczecina, druga po stronie niemieckiej. To będą kolejne – po sześciu już istniejących – takie konstrukcje.
Wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki powiedział w TVN24, że tylko w tym regionie wyłowiono 45 ton ryb. – Mówię o pewnych danych, czyli rybach, które już zostały przekazane do utylizacji – podkreślił. I dodał, że liczba ta będzie się zwiększała.
Wędkarze szukają detektywa
Dodajmy, że na Odrze obowiązuje zakaz wszelkich aktywności. Na razie do 18 sierpnia, ale zapewne zostanie przedłużony.
– Jeżeli nawet wyniki badań będą dobre, a w Odrze będą śnięte ryby, to oczywiście ten zakaz zostanie przedłużony, co jest dzisiaj najbardziej prawdopodobne. Natomiast jeżeli nie będzie ani śniętych ryb, ani nie będzie niepokojących wyników badań, to też trzeba bardzo racjonalnie postępować i być może ten zakaz przynajmniej częściowo odwołać – wyjaśnił wojewoda.
W tej chwili fala na Odrze, która niesie martwe ryby, dociera do Gryfina. Służby najbardziej zajęte są w rejonie Marwic.
Od początku w akcji biorą udział wędkarze. Teraz Polski Związek Wędkarski zamierza wynająć biuro detektywistyczne. Jego zadaniem będzie znalezienie źródła skażenia.
Dramat nadodrzańskiego biznesu
Przedsiębiorcy z Pomorza Zachodniego mówią wprost: mamy nie tylko do czynienia z katastrofą ekologiczną, ale i gospodarczą.
– Dla przedsiębiorców działających nad Odrą i w jej okolicach to prawdziwy dramat. Ich funkcjonowanie zostało odcięte z godziny na godzinę. Klienci zniknęli, a straty liczone są w dziesiątkach tysięcy złotych – mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, cytowana w apelu PIG do rządu.
Najbardziej katastrofa dotknęła tych przedsiębiorców – jak czytamy w serwisie money.pl – którzy wiosną i latem zarabiają, żeby utrzymać się przez resztę roku. Dla nich sezon już się zakończył – pisze PIG. – Klienci po prostu im pouciekali. Odwoływane są rezerwacje w ośrodkach agroturystycznych, nie ma klientów na wypożyczanie kajaków czy żaglówek, nie ma chętnych do wypoczywania w ośrodkach nad wodą, skoro z wody nie można korzystać – relacjonuje prezes PIG w Szczecinie.
I apeluje do rządu o natychmiastowe uruchomienie programu wsparcia dla nadodrzańskich przedsiębiorców, których biznesy ucierpiały w wyniku katastrofy ekologicznej.
– Nasz apel skierowany jest do władz centralnych, żeby utworzyć taki fundusz, ale i do władz lokalnych i samorządowych, żeby okazały wsparcie – podkreśla Mojsiuk, cytowana przez money.pl.
Milion złotych
Przypomnijmy, że komendant główny policji wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie Odry lub mającej istotne informacje, które mogą doprowadzić do ustalenia sprawców.
News4Media/fot. PSP