„Nie odchodzi się tak naprawdę zupełnie
Bo mimo wszystko-zostaje się w czyjeś pamięci
i w czyimś czekaniu…”
W. Szymborska
Ukończył wydział turystyki Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. W latach 1969 – 1990 pracował w Zarządzie Funduszu Wczasów Pracowniczych w Szklarskiej Porębie. Początkowo jako zastępca dyrektora, potem dyrektor. Ostatnim przed emeryturą w 2005 roku miejscem Jego zatrudnienia był Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze.
-Jako absolwentka szkoły hotelarskiej 41 lat temu zgłosiłam się do pracy w FWP – wówczas potentata na rynku usług turystycznych w Karkonoszach – wspomina Grażyna Biederman. – Podczas pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej dyrektor Jan Goetze zobaczył moją wystraszoną minę i powiedział: Co! Nie poradzisz sobie? To czego cię w tej szkole uczyli? Pan Jan okazał mi bardzo dużą dozę zaufania proponując odpowiedzialne stanowisko kierownika ds. hotelarstwa w jednej z największych administracji domów wczasowych „Belweder” (6 obiektów, 250 osób do wyżywienia). Utkwiło mi w pamięci to spotkanie. Stało się początkiem wielu moich sukcesów zawodowych i osobistych. Zapamiętałam Jana jako człowieka stanowczego i wymagającego, ale również doceniającego wartość pracy w branży turystycznej. Mój pierwszy szef, nauczyciel i mistrz. Cześć Jego pamięci.
-Z Jankiem pracowałem dziesięć lat, był dobrym i kreatywnym szefem, miał świetny kontakt z załogą – potwierdza zastępca dyrektora Zarządu FWP, Stefan Penkala. – Odwiedził mnie w domu trzy tygodnie przed śmiercią. Interesował się losami swoich dawnych pracowników. Ostatnio często pytał, kto zmarł, przyjeżdżał na pogrzeby.
W latach 1970 – 1993 Joanna Hammer – Ślazyk pełniła funkcję kierownika domów wczasowych. Doskonale pamięta początkowe lata pracy Janka.
-Był młody, nieznany w kręgach FWP, podchodzono do Niego z nieufnością. Dość szybko wciągnął się w tryby firmy zatrudniającej tysiąc osób w kilku miejscowościach, od Jeleniej Góry – Cieplic do Czerniawy Zdroju i dysponującej ponad czterema tysiącami miejsc dla wczasowiczów. W Zarządzie FWP wprowadzał nowe pomysły i trendy. Janek był komunikatywnym człowiekiem, miał duże poczucie humoru, był bardzo towarzyski, uczestniczył w imprezach dla pracowników. Świetnie bawił się ze wszystkimi, doskonale tańczył rock and rolla. Gdy Janek był komandorem Biegu Piastów nasza firma uczestniczyła w organizacji tej wielkiej zimowej imprezy. Pracownicy bardzo przeżywali jej przebieg.
-Moja znajomość z Jasiem trwała ponad 40 lat. Przejął organizację Biegu Piastów od jego trzeciej edycji. Życzliwie wspierał imprezę i jej uczestników od samego początku, od 1976 roku. Sprawdził się w roli mocno zaangażowanego i zawsze aktywnego komandora – podkreśla inicjator i wieloletni szef Biegu Piastów, Julian Gozdowski.
– Od 1977 roku Janek Goetze był prezesem Międzypowiatowego TKKF-u „Okręg Karkonosze” w Jeleniej Górze, od lutego 2000 roku wiceprezesem Dolnośląskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej we Wrocławiu – przypomina działacz TKKF, były zastępca dyrektora Wydziału Kultury Fizycznej i Sportu Urzędu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze, Jerzy Wojcikiewicz. – DTKKF zrzeszało 9.484 członków działających w 88 ogniskach TKKF. Rokrocznie w zajęciach w 475 stałych zespołach ćwiczebnych i w sekcjach sport i rekreację uprawiało ponad 14 tysięcy osób. W ciągu jednego roku wszystkie ogniska Dolnośląskiego TKKF-u przeprowadziły 1.462 imprezy o charakterze międzynarodowym, ogólnopolskim, wojewódzkim i lokalnym z udziałem blisko 200 tysięcy osób. Zasłużony działacz Jasiu Goetze uhonorowany został Złotym Krzyżem Zasługi, Złotą Odznaką Kultury Fizycznej oraz „Medalem 50-lecia TKKF”. Na wrześniowy pogrzeb mojego przyjaciela od 40 lat, przybyła grupa działaczy ognisk TKKF zarówno z terenu województwa dolnośląskiego, jak też z miasta Jeleniej Góry.
– Tato nauczył mnie jeździć na nartach, gdy miałem trzy lata. Potem każde ferie spędzaliśmy w Świeradowie Zdroju lub w Szklarskiej Porębie. Zawsze najfajniejsze były wyjazdy Wielkanocne i śmigus dyngus na …śniegu, bo w moich latach dziecięcych zima była prawdziwą zimą. Z tatą po raz pierwszy zobaczyłem „Wielki Zachód”. Trochę na południu, bo w Grecji, jednak „Zachód”. Rodzinne wyjazdy dużym fiatem lub polonezem, campingi, zwiedzanie
Aten i Salonik były fantastyczne. W Polsce najczęstszym kierunkiem wakacyjnym było Mielno nad morzem. Pamiętam nasze zamki z piasku. Tato był kibicem różnych sportów. Zawsze w jeleniogórskiej hali oglądał Superligowe mecze piłkarek ręcznych KPR-u, których był wiernym fanem wraz z grupą przyjaciół i kolegów. Tato kochał jazz i rock and roll. Przed studniówką chciał mnie nauczyć tańczyć. Nauczyciel był dobry, ale uczeń oporny. Nie zabłysnąłem na parkiecie. Mógłbym od Taty jeszcze się wiele nauczyć. Zabrakło czasu.
-Dziś minął miesiąc, kiedy ostatni raz widziałam Tatę, był już nieprzytomny. Na drugi dzień otrzymaliśmy telefon, że Tato nie żyje. Minął miesiąc, a może dopiero miesiąc. Jeszcze wiele miesięcy żałoby przed nami – przyznaje córka Dagmara Szuber i nie ukrywa, że ciężko wspominać tak bliską osobę.
-Wspomnienia przynoszą raczej łzy. Często mam wrażenie, że zobaczę Go siedzącego w fotelu albo, że wróci za kilka dni. Bardzo będzie mi Taty brakować. Po Jego odejściu w gronie rodzinnym był wieczór wspomnień. Chwil, które spędziliśmy razem podczas uroczystości czy wakacji, oglądaliśmy też mnóstwo zdjęć. Było dużo uśmiechu i łez. Tato był duszą towarzystwa, lubił biesiadować. Spotkania ze znajomymi i rodziną sprawiały Mu wielką przyjemność. Zawsze bardzo przeżywał nasze sukcesy i porażki. Cieszył się, kiedy dzieci i wnuki osiągały następne stopnie wykształcenia i sukcesy zawodowe. Był bardzo dumny i chwalił się nami. Próbował chronić i pomagał, gdy „powinęła się nam noga”. Tato nie zawsze okazywał swoje uczucia na zewnątrz. Twardy i wymagający, jednak wyczuwało się Jego troskę i dbałość o bezpieczeństwo swoich bliskich. Zawsze aktywny, szybki i „nie do zdarcia”. Mimo problemów zdrowotnych, które powodowały pewne ograniczenia, trudno Go było powstrzymać od koszenia trawy i innych zajęć. Miejsce taty przy stole jest puste. Nie potrafię tam usiąść. To Jego miejsce. Bardzo tęsknię za Tobą Tato – mówi Dagmara Szuber.
Henryk Stobiecki
Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2017 rok