Nie tylko przedsiębiorcy, ale także gminy liczą straty spowodowane pandemią. Dla miejscowości turystycznych jest o tyle trudniej, że to właśnie przychody branżowe stanowią o wysokości ich budżetów. Im bardziej turystycznie sprofilowana jest gmina – tym trudniej, bo cała branża została zatrzymana i prawdopodobne, że w kryzysie pozostanie przez długie miesiące. A straty każdej firmy odbiją się na budżecie miasta przez mniejsze wpływy z CIT i PIT. Wpływy będą też mniejsze, bo gminy stosują finansowe ulgi dla firm. Zabraknie również dochodów z obiektów sportowych, czy instytucji kultury, przy jednoczesnej konieczności ich finansowania.
W gminach turystycznych w naszym regionie najgorszą sytuację ma Świeradów Zdrój. Na 440 firm zarejestrowanych w tym mieście 390 przerwało działalność. W normalnych warunkach dzienne wpływy do budżetu miasta z podatków i od przedsiębiorców wynosiły tam około 50-70 tys. złotych, obecnie jest to maksymalnie 2 tys. złotych.
– Inne miejscowości mają różne przedsiębiorstwa na które epidemia nie wpłynęła ta bardzo. My mamy tylko turystykę. Jeśli ta sytuacja przeciągnie się na kolejne miesiące, miasto po prostu przestanie funkcjonować – mówił podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta burmistrz Świeradowa Roland Marciniak. – A funkcjonowanie miasta kosztuje. Dostaliśmy właśnie fakturę za odśnieżanie miasta – 100 tys. złotych, dopłacamy do zasiłków pomocowych – 300 tys. złotych, dopłacamy do DPS-ów, placówek oświatowych, kultury. Budżet każdego miasta jest tak skonstruowany, że większość wydatków to wydatki stałe i trzeba je nadal ponosić, mimo radykalnie zmniejszonych wplywów. Utrzymujemy też prawie 200 miejsc pracy. Chcemy utrzymać te miejsca pracy i nikogo nie zwalniamy. Jeżeli jednak to się przedłuży do końca maja to i u nas będą musiały nastąpić zwolnienia.
W Karpaczu marcowy niedobór wpływów budżetowych wyniósł znacznie ponad dwa miliony. W kwietniu zapewne będzie jeszcze gorzej. Budżet Karpacza, to trochę ponad 45 mln.
– Same zwolnienie, ulgi, umorzenie i prolongaty to ponad 1,5 mln zł. Jeśli do tego dodać bak wpływów z opłaty miejscowej, parkomatów, biletów do miejskich placówek, to uzbiera się grubo ponad 2 mln – ocenia burmistrz miasta Radosław Jęcek. – Wiedziałem, że będzie ciężki rok, dlatego nie planowałem żadnych dużych, nowych inwestycji. Ale przez to jeszcze trudniej spiąć finanse miasta, bo oszczędności na inwestycjach byłyby teraz najłatwiejsze do uzyskania.
Konsekwencje to rezygnacja do końca roku ze wszystkich imprez w mieście które były finansowane lub współfinansowane przez samorząd. Niestety trzeba będzie też szukać oszczędności w wydatkach na estetykę miasta. To oczywiście nie wystarczy, więc samorządowców czeka szukanie innych oszczędności.
– Liczę, że pomoc udzielona przedsiębiorcom pozwoli utrzymać firmy, a latem ruch turystyczny jednak będzie. To tym bardziej realne, że wyjazdy zagraniczne są już chyba w tym roku zupełnie nierealne, więc może Polacy przyjadą do polskich kurortów – liczy burmistrz Jęcek.
Najmniej dotknięta finansowymi skutkami epidemii okazuje się być Szklarska Poręba.
– W skali miesiąca nasze wpływy zmalały o około miliona złotych – szacuje Mirosław Graf, burmistrz Szklarskiej Poręby, której budżet nieco przekracza 50 mln zł. – Robimy wszystko, żeby utrzymać płynność finansową miasta, jednocześnie nie zaniedbując przedsiębiorców, bo zdajemy sobie sprawę, że to ich działalność decyduje o możliwościach miasta.
Tak jak w Karpaczu, także w Szklarskiej Porębie o miejskich imprezach do zimy można w tym roku będzie zapomnieć. Każdy z referatów urzędu ma za zadanie poszukać oszczędności. Trzeba się też będzie wycofać z realizacji części miejskich inwestycji, choć jak zapewnia burmistrz nie zostanie przerwana żadna z tych, które mają dofinansowanie zewnętrzne.
– Wszystko zależy, jak długo potrwa taka sytuacja. Jeśli za miesiąc, dwa wrócimy do względnej normalności, to miasto nie doświadczy ekstremalnych kłopotów w funkcjonowaniu. Jeśli ograniczenia potrwają dłużej, może być krucho – przewiduje burmistrz Graf.
Udostępnij