JERZY GNIATCZYK urodził się w 1950 roku w Nowej Rudzie. Absolwent Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu, święcenia prezbiteratu przyjął w roku 1975. W 2007 roku został mianowany prałatem honorowym Jego Świątobliwości. Pracował jako wikariusz w parafii w Wałbrzychu, Bielawie i Polkowicach. Był kapelanem górniczej „Solidarności” w zakładach Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi w Lubinie i Polkowicach. W grudniu 1981 roku nie zabrakło go wśród strajkujących w Zakładzie Górniczym Rudna w Polkowicach. Po pacyfikacji strajku udzielał schronienia ukrywającym się górnikom i organizował pomoc dla represjonowanych.
Kiedy w latach 1982-1987 został wikariuszem w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Jeleniej Górze, wspierał Duszpasterstwo Ludzi Pracy i jeleniogórską Wszechnicę. Zainicjował duszpasterstwo środowisk artystycznych Jeleniej Góry. Organizował „obiady czwartkowe dla aktorów”, współpracował z Niezależnym Teatrem Scena Czterdzieści i Cztery w Jeleniej Górze.
Od 1987 roku był proboszczem parafii pw. św. Judy Tadeusza w Jeleniej Górze na osiedlu Czarne. Budował kościół parafialny. Dzięki niemu we wszystkich jeleniogórskich szkołach podstawowych i gimnazjach codziennie dzieci za darmo mogą zjeść drugie śniadanie. Ich liczba przekroczyła już milion.
Od 1991 roku był kapelanem Policji garnizonu w Jeleniej Górze, a w latach 1991-2009 duszpasterzem jeleniogórskiej prokuratury. Współzałożyciel Karkonoskiego Stowarzyszenia Edukacyjnego u Erazma i Pankracego.
Oficjalna biografia nie oddaje tego, jakim ksiądz Jerzy Gniatczyk był duszpasterzem, przyjacielem, człowiekiem. Jego pamięć żyje i żyć będzie w tych, którym podarował cząstkę siebie.
A tak księdza Jerzego wspominają parafianie i przyjaciele:
„W pierwszych dniach lipca 1987 roku przyszedł do nas „duży człowiek” i przedstawił się: „Nazywam się Jerzy Gniatczyk i jestem nowym proboszczem na Czarnym”. Od tego dnia przez te wszystkie lata był codziennym gościem w naszym domu. Chrzcił nasze dzieci. Towarzyszył nam w dobrych i złych chwilach, chorobach i śmierci naszych bliskich. Cieszył się z rodzinnych sukcesów i dawał wsparcie do nowych działań. Znajdował czas, by się zatrzymać w drodze do miasta. Pytał, co słychać i zawsze z zainteresowaniem słuchał. Dawał nadzieję. Miał swoje zdanie, ale był ciekawy innych ludzi i przy stole na plebanii można było spotkać rożne osoby. Miał wielkie poczucie humoru i dystans, ciekawość świata. Jesteśmy wdzięczni Bogu, że było nam dane poznać księdza Jerzego, cieszyć się jego przyjaźnią i opieką”.
Iwona Łużniak
„Ostatnie słowa, które usłyszałam od księdza Jerzego na tydzień przed odejściem: „nie pędź jak wiatr, usiądź, powiedz, co słychać”. Zawsze dużo rozmawialiśmy na różne tematy: poważne i smutne, ale często też wesołe. Czerpaliśmy z bogactwa Jego osobowości. Dziś te słowa traktujemy jak motto życiowe, aby w biegu życia nie przeoczyć tego, co naprawdę ważne. Przecież wszyscy stale gdzieś biegniemy… tylko dokąd? Jerzy łączył ludzi o różnych poglądach, mentalności, postrzeganiu życia. On naprawdę kochał ludzi. Swoją postawą (posturą także) budził szacunek i zaufanie. Był konsekwentny w dążeniu do celu. Myślę, że Jego priorytetem był człowiek, któremu starał się dać przykład i stworzyć takie warunki, aby mógł zauważyć ,że Bóg jest miłością”.
Jagoda i Grzegorz Błaszczyk
„Wstępował do naszego Domu w Ścinawce Dolnej, by odwiedzić chłopców niepełnosprawnych intelektualnie i fizycznie, uczynić coś dobrego dla nich, po prostu pomóc w różnych pracach. Był wrażliwy na cierpienie drugiego człowieka, pełen dobroci, życzliwości, pomagał sam na wszelki sposób i szukał sponsorów. Sprawiał różne niespodzianki. Jednego roku na Dzień Dziecka krążył samolotem nad naszym domem i zrzucał cukierki.
Gdy był ciężko chory, też przyjeżdżał i swoją postawą uczył nas jak zachować radość, spokój i wytrwałość w cierpieniu. Nigdy się nie skarżył, a raczej żartował i rozbawiał wszystkich swoim wspaniałym poczuciem humoru. Jest dla nas wzorem jak żyć z tak wielkim cierpieniem, być pogodnym, pogodzonym z Wolą Bożą i z pokorą oddać życie Bogu”.
siostra Bogusława i siostra Estera ze Zgromadzenia Sióstr Św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Ścinawce Dolnej
„Słowa są niestety bardzo bezradne, gdy chce się opowiedzieć o przyjaźni tak ważnej dla mnie i całej mojej rodziny. 34 lata życia, prawie tyle, ile małżeństwa, w którym zresztą jego obecność była stała, troskliwa i lojalna. Był przy nas w najważniejszych chwilach. Dobrze opanowaliśmy trasę spod Tarnowskich Gór do Jeleniej Góry. A i On spalił niemało paliwa kursując ze Śląska Dolnego na Górny. Były wspólne wyjazdy. Najczęściej w góry, przede wszystkim w Tatry, które kochał tak mocno, jak i ludzi tam żyjących, ale były i Beskidy i Karkonosze. Jego fantazja była niepospolita, o czym chyba piszę niepotrzebnie, bo to wiedzą wszyscy, którzy Go spotkali na swojej drodze. Jestem szczęśliwy, że niejako w rewanżu udało mi się zawieźć Jerzego na Głodówkę w Tatrach, do Bigosówki, gdzie poznał ludzi, którzy pokochali Go szczerze i wiernie. Ale tam Jego miłość największa to Matka Boża Jaworzyńska, Królowa Tatr, królująca z kościółka na Wiktorówkach, wysoko w górach na Polanie Rusinowej”.
Józek z Tarnowskich Gór z rodziną
„Ponad milion rozdanych w szkołach śniadań, kilkunastu stypendystów (co roku fundował roczne stypendium studenckie jednemu parafianinowi), wielu chorych, których wspierał nie tylko duchowo ale materialnie, a także pomagając im dotrzeć do dobrych specjalistów, ogromna choć cicha działalność dobroczynna dla najbardziej potrzebujących na naszym osiedlu – to Jego sztandarowe dzieła. Był nam duszpasterzem, ale i pomysłodawcą wielu inicjatyw społecznych. On to rozpoczął budowę nowego kościoła. On był inicjatorem telefonizacji osiedla, boiska sportowego. Przez wiele lat zabiegał o poprawę stanu naszych dróg, o wydłużenie trasy autobusu miejskiego oraz o gazyfikację całego osiedla. Zimą organizował i fundował dzieciom kulig. Można powiedzieć, że prócz posługi duszpasterskiej, zaktywizował nas do życia społecznego, abyśmy czuli się prawdziwymi gospodarzami tej ziemi i brali sprawy w swoje ręce”.
Barbara Ludorowska
„Ksiądz Jerzy urodził się rok przede mną. Szybko rozpoczęliśmy służbę ministrancką. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Byliśmy z Jurkiem już w szkole średniej, kiedy raz w tygodniu chodziliśmy sprzątać i przygotowywać kościół na spotkania modlitewne z przedszkolaczkami. Jednego razu podczas takiego spotkania Jerzy stał przy ołtarzu i intonował śpiewy mszalne, a ja na chórze kościoła odpowiadałem mu na organach. To były nasze pierwsze przymiarki do przyszłego stanu kapłańskiego. W parafii pw. św. Mikołaja w Nowej Rudzie przeżyliśmy razem z Jerzym wiele wspaniałych chwil podczas różnych zajęć na noworudzkiej plebanii. Ksiądz Jerzy jako kleryk był zawsze dla mnie wspaniałym kolegą i wiele od niego dowiedziałem się o życiu Kościoła oraz o studiach w Seminarium Duchownym. Później podziwiałem młodego księdza Jerzego i powoli przygotowywałem się sam do wstąpienia do Metropolitalnego Seminarium Duchownego we Wrocławiu.
Jurku Drogi, czekaj na mnie i na innych kapłanów z noworudzkiej wspólnoty i módl się za nas”.
Ksiądz prałat Marian Kopko – Kustosz z Krzeszowa
„Byłeś niby obok, a zawsze z Nami. Mówiłeś – słuchaliśmy. Nie mówiłeś – słyszeliśmy. Wszystkie te wypowiedziane i niewypowiedziane słowa na zawsze będą w naszych myślach i sercach”.
Jola i Wiktor