Do kin wchodzi czwarta część filmowej serii Matrix. Czy po 20 latach może jeszcze zaskoczyć i jakie zbiera recenzje?
Kiedy na ekrany kin, w 1999 roku, zawitał „Matrix”, początkowo nie było o nim głośno. Widzowie i krytycy jednak szybko do obrazu się przekonali i finalnie produkcja, na którą wydano skromne 63 mln dolarów, zarobiła ponad 466 mln dolarów. Otrzymała też szereg nagród, w tym cztery Oskary: za efekty specjalne, montaż, dźwięk i montaż dźwięku. To widowisko s-f zawdzięcza sukces niebanalnemu scenariuszowi i rozwiązaniom technicznym, które na kolejne kilka lat stały się standardem w kinie akcji. Chodzi np. o sceny, w których bohater jest unieruchamiany, ale kamera „objeżdża” go dookoła.
Film zrobił na widzach tak wielkie wrażenie, że młodzież zaczęła nosić długie skórzane płaszcze niczym Neo i Trinity (bohaterowie „Matrixa”), a włoscy lekarze mieli problem z ratowaniem osób rannych w mafijnych strzelaninach. Gangsterzy, wzorując się filmem, trzymali pistolety poziomo lub na skos, przez co nie celowali precyzyjnie i kule trafiły często w brzuch, a takie rany dla postrzelonych okazywały się najgorsze.
Szybko powstały jeszcze dwie części filmowej serii i nie były już tak – w wersji scenariuszowej – zachwycające. Teraz, po 20 latach od premiery „Matrixa”, Neo i pozostali bohaterowie wracają. „Matrix Zmartwychwstania” nakręciła Lea Wachowski, czyli połowa reżyserskiego duetu braci stojącego za sukcesem sprzed dekad. Lea była wówczas mężczyzną.
Jak wypadła najnowsza odsłona serii? Czy na ulicach znów będzie widać czarne płaszcze? Zbiera raczej średnie oceny. Otrzymuje 4-6 punktów na 10. Chwalona jest rola Keanu Reveesa i Carrie Ane-Moss. Recenzenci stawiają za to wiele zarzutów scenariuszowi. „(…) stoi tu w specyficznym rozkroku. Wachowski jednocześnie krytykuje nostalgię i spienięża ją. Niby pcha historię naprzód (do tego stopnia, że „Zmartwychwstania” miejscami ogląda się bardziej jak pierwszą część jakiejś nowej serii niż zwieńczenie starej). Ale raz za razem spogląda wstecz i wywołuje kolejne duchy przeszłości” – ocenia Jakub Popielecki na filmweb.pl.
Paweł Piotrowicz z onet.pl twierdzi, że czas spędzony w kinie nie będzie stracony. Film jest widowiskowy, trzyma klimat serii, ale pierwsza godzina może widza znudzić. Ocenia, że niestety nie pokazuje niczego, czego byśmy już nie widzieli. Magda Walma z gazeta.pl jest mniej krytyczna: „Ludzie kochają to, co znają, jeśli więc dostaną nowego ‘Matrixa’, pokochają go z rozpędu. Po trzecie, nie mam wątpliwości, że siostry Wachowskie miały zwyczajnie serdecznie dość pytań o kolejną część najważniejszego dzieła w ich życiu. I to podejście też tu czuć”.
Dawid Muszyński z naekranie.pl dodaje, że pod względem wizualnym nowej części nic nie można zarzucić. Daleko jej jednak do „jedynki”, ale jak ocenia, „Zmartwychwstania” stoją dużo wyżej niż część trzecia. Michał Celej z moviesroom.pl: „Największą wadą nowej produkcji Lany Wachowski, to zdecydowanie niedostatecznie wykorzystany świat symulacji aka Matrix. Pierwsza część serii została tak dobrze odebrana głównie ze względu na oszałamiające sekwencje w nierzeczywistym świecie. Momenty kiedy akcja przenosiła się do prawdziwego świata przejętego przez maszyny, nie były równie ekscytujące, jak Neo unikający pociski czy spuszczający manto Agentowi Smitowi”.
News4Media/ fot. Materiały prasowe