Grzegorz Bardowski – uczestnik drugiej edycji telewizyjnego programu „Rolnik szuka żony” – wykorzystując kosmiczną technologię wysiał na swoim polu w Uniejowicach gigantyczny obraz ze zboża. Jego pracę docenili internauci, przyznając mu zwycięstwo w międzynarodowym konkursie Strauss Farmers Cup 2021.
Konkurs zorganizowała niemiecka firma Engelbert Strauss – renomowany producent odzieży roboczej. Zadanie, jakie postawiła przed rolnikami z Polski, Austrii, Niemiec, Holandii, Szwajcarii i Szwecji, polegało na jak najbardziej kreatywnym przedstawieniu strusia z jej nowego logo.
W Holandii posadzono w tym celu 10 tysięcy tulipanów, a gdy zakwitły, niektórym obłamano kwiaty, by osiągnąć odpowiedni wzór. Niemiecki hodowca z regionu Algäu, precyzyjnie przycinał kosiarką trawę na jednym z pastwisk, gdzie wypasa swoje bydło. Austriacki konkurent Grzegorza Bardowskiego wysiał na 8-hektarowej łące strusia z krwistoczerwonej koniczyny inkarnatki i otoczył go łanem kwitnących na biało roślin: rzeżuchy i koniczyny aleksandryjskiej. W szwedzkim gospodarstwie, które zajmuje się produkcją mleka, logo zostało wycięte w polu rzepaku i stewii. Szwajcarski projekt zajmował 3,5 tysiąca metrów kwadratowych obkoszonej po bokach kwietnej łąki.
A w Polsce?
– Początkowo chciałem, by logo mieniło się kolorami i szukałem roślin, które dadzą taki efekt – opowiada Grzegorz Bardowski, rolnik z Uniejowic koło Złotoryi, który podjął wyzwanie Straussa. – Niestety, nie było pewności, że rośliny zakwitną akurat na koniec maja, kiedy obraz miał być gotowy. Musiałem poszukać innego pomysłu. Zachodziłem w głowę, co można zrobić, aby się wyróżnić. I pomyślałem, że inni ograniczą się pewnie do samego logo, więc dlaczego nie zrobić czegoś więcej. Na przykład cały strój.
Grzegorz Bardowski wsypał do siewnika jęczmień jary, browarny. To jedna z upraw, w jakiej specjalizuje się jego 130-hektarowe gospodarstwo. Sporządzoną przez kolegę mapę 4,7 ha pola z zaplanowanym konturem bluzy i spodni Straussa wgrał do nawigacji. Siewnik ma sterowane przez GPS sekcje, przez które przechodzi ziarno. Wystarczyło jechać po polu ze stałą prędkością, a maszyna albo się załączała, albo wyłączała, w zależności od wskazań z nawigacji. Później trzeba było jeszcze tu i ówdzie trochę pole podkosić, usunąć niedoskonałości. obrobić detale glebogryzarką…
UFO tu było?
Rolnik przyznaje, że początek był nerwowy i stresujący. Zboże trzeba było wysiać odpowiednio wcześnie, tymczasem wiosną spadł śnieg, potem ziemia podeszła wodą. – Patrzyłem na terminy. One uciekały. Chciałem wjechać na pole, bo wiedziałem, że im dłuższy okres wegetacji, tym lepszy efekt – opowiada Grzegorz Bardowski.
Po zasianiu stres opadł, ale tylko na chwilę, bo jęczmień słabo wzeszedł i rósł bardzo powoli. Gospodarz bał się, że kiedy do Uniejowic przyjedzie ekipa Engelberg Strauss, pole nie będzie się prezentować wystarczająco dobrze. Podobne obawy mieli – jak się teraz okazuje – uczestnicy konkursu z innych krajów, bo wiosna niemal wszędzie w Europie była chłodna.
Mimo wszystko uszyty z browarnego jęczmienia strój zdążył urosnąć na czas. Na nagraniu, które organizatorzy konkursu zamieścili w sieci przed rozpoczęciem głosowania internautów, sfilmowane z drona pole w Uniejowicach prezentowało się spektakularnie. Ukryty wśród łąk, lasów i łanów zbóż obraz zdołali też wypatrzeć paramotolotniarze Adrian Fitzner z Pniewów koło Poznania i AnToni “AnTonio” Poliwka z Legnicy.
– Długo latam, ale czegoś równie niezwykłego jeszcze w życiu nie widziałem – zapewnia ”AnTonio”. Natychmiast wrzucił na swój Facebook zrobione z góry zdjęcia. Niektórzy podejrzewali fotomontaż. Innym widok skojarzył się z tajemniczymi rysunkami z Nazca, które uchodzą za dowód na wizytę UFO na Ziemi. GPS to kosmiczny wynalazek, obraz w Uniejowicach został jednak stworzony ludzkim rękami.
Jak Liga Mistrzów
Do Biebergemünd w Hestii, gdzie w sierpniu zaproszono uczestników konkursu na ogłoszenie wyników, Anna i Grzegorz Bardowscy jechali spokojniejsi. Zwycięzcę wskazali internauci z 6 krajów, oddając głosy na stronie Engelberg Strauss. Podczas gali w siedzibie firmy okazało się, że Polak, dosłownie, wykosił konkurencję. Bardowscy zgarnęli główną nagrodę i zabrali do Uniejowic puchar dla najlepszego rolnika, zaprojektowany przez twórców trofeów Ligi Mistrzów. Swój udział w tym sukcesie mają liczni fani Anny i Grzegorza Bardowskich. Choć od występu pary w programie „Rolnik szuka żony” w 2016 roku minęło 5 lat, tysiące osób wciąż interesują się jej życiem. Struś z jęczmienia był niesamowity, ale inne też wyglądały imponująco, więc najprawdopodobniej to popularność Bardowskich stanowiła klucz do zwycięstwa.
– Smak sukcesu zupełnie już zrównoważył stres, jaki towarzyszył mi podczas tego konkursu – komentuje Grzegorz Bardowski. – Dlatego nie wahałbym się, gdybym miał raz jeszcze wziąć udział w podobnej konkurencji. Myślę jednak, że dziś sporo rzeczy zrobiłbym lepiej. Na przykład gdyby czas na to pozwolił, to pokombinowałbym z kolorami i użył obok jęczmienia innych roślin.
Skosił bez sentymentu
Może jednak dobrze się stało, bo jęczmień browarny jest wizytówką gospodarstwa Bardowskich. Poza nim uprawiają pszenicę, rzepak, buraki cukrowe i kukurydzę. Zbierają plony ze 130 hektarów ziemi. Z bez mała 40 pól w okolicy Zagrodna. Na tle tego areału straussowy strój z jęczmienia nie wydaje się już taki wielki – zajmuje około 2,5 ha – ale wymagał dużo zachodu. Po powrocie z Niemiec Grzegorz wciągnął na siebie tiszert z niemieckiej fabryki, wsiadł na kombajn i bez sentymentu wykosił cały zagon. Spieszył się, bo nad Uniejowice ciągnęły deszczowe chmury. Zerwał pas w maszynie i pod koniec dnia biała niegdyś koszulka zszarzała od pyłu i smarów, co można zobaczyć na kanale Bardowscy na YouTube.pl.
– Zbiór był dobry – ocenia Grzegorz. – W ogóle ten sezon żniwny jest pod tym względem bardzo udany.
Miłość z telewizji
Gdyby Annę Bardowską – „przeszczepioną” do Uniejowic dziewczynę z wielkiego Wrocławia – zapytać, czego na wsi nie lubi, powiedziałaby, że żniw. To dla niej czas nerwów i niepokoju o męża, który od świtu do nocy nie schodzi z pola. Ale w 130-hektarowym gospodarstwie i przy dwójce kilkuletnich dzieci roboty nigdy nie brakuje. W ciągu pięciu lat Ania i Grzegorz nauczyli się, jak w tym nawale obowiązków wygospodarować czas na YouTube`a, Facebooka i Instagrama, gdzie regularnie zamieszczają nowe materiały ze swojego życia oraz kontaktują się z fanami. Oboje bardzo poważnie traktują pracę nad podtrzymaniem swojej popularności.
Zostali wyswatani przez Telewizję Polską w 2016 roku, podczas drugiej edycji programu „Rolnik szuka żony”. Przystojny, inteligentny Grzegorz zwrócił uwagę na list od filigranowej 24-letniej przedszkolanki z Wrocławia – delikatnej, wrażliwej, ale twardo stąpającej po ziemi. Spotkali się i – pomimo niesprzyjających intymności kamer – coś między nimi zaiskrzyło tak wyraźnie, że nim zakończono nagrania otwarcie przyznawali się do miłości. Ślub wzięli w kwietniu 2016 roku, trzy miesiące po emisji finałowego odcinka. Jeszcze w tym samym roku urodził się Jasiek, a trzy lata po nim na świat przyszła Liwia.
Orka w sieci
Anna Bardowska napisała i wydała książeczkę „Skarby wsi” ze swoimi wierszykami dla dzieci. Prowadzi Instagrama i vloga, na którym opowiada o tym, jak żyje im się w Uniejowicach albo testuje kulinarne przepisy. Razem z mężem mają własny kanał na YouTube, gdzie skupiają się na promowaniu nowoczesnego rolnictwa. Niektóre nakręcone przez nich filmy mają po 1-3 mln wyświetleń. Założyli stronę Bardowscy.pl, adresowaną nie tylko do rolników. Realizują też internetowy projekt „Agrorewolucje”, w których na wzór Magdy Gessler jeżdżą po Polsce i przy wsparciu ekspertów pomagają postawić na nogi gospodarstwa rolne z problemami. Są najbardziej popularnymi rolnikami w Polsce. Ich nazwisko to już marka. Producenci środków i narzędzi dla rolnictwa walą do Uniejowic po reklamę.
Miliony z 5 minut?
Dziennikarka portalu Wirtualna Polska napisała kilka lat temu: „Bardowscy postanowili wykorzystać swoje pięć minut, dzięki czemu dzisiaj zarabiają miliony”.
– To prawda czy fałsz? – pytam Grzegorza Bardowskiego.
– Z milionami niekoniecznie. A i te pięć minut rozciągnęło się już na pięć lat – odpowiada. Podkreśla od razu, że ani zboże, ani popularność same nie rosną. Ich życie to praca bez limitowanych godzin. On wypuszcza trzy materiały w tygodniu, Rano wyjeżdża na pole i zabiera kamerę do ciągnika. Nad montażem filmów pracuje często do późnej nocy.
Grzegorz i Anna są celebrytami, ale specyficznymi, bo swą popularność opierają nie na obyczajowych ekscesach, ale na rzetelnej pracy, pasji i wiedzy.
– Mam nadzieję, że zmieniamy w ten sposób stereotypy myślenia o wsi – mówi Grzegorz Bardowski. – Mam dużo satysfakcji pracując przy „Agrorewolucjach”, bo tam zmiany widać bardzo szybko. Problem polskiego rolnictwa zasadza się głównie na braku wiedzy. Moje kanały uruchamiałem głównie po to, aby przekazywać innym rolnikom użyteczne informacje. Rozpoznawalność jest ok. Ale dla nas ze wsi to ziemia jest, po rodzinie, najważniejsza.
Piotr Kanikowski
Fot. Anna i Grzegorz Bardowscy
1 Komentarz
Znalazł żonę w tv i wyczynia cuda na polu?Ech,celebryty.Za grosz wstydu!Pod pierzyną to se wyczyniajta co chceta ,ale na polu ?A sąsiady co na to ?Pewnoe brawo bijo?