Niemiec Edward Sikora w 2003 roku za 300 tysięcy złotych odkupił od gminy neogotycki pałac z kawałkiem parku w Wojcieszowie. Pomyślał, że wyremontuje go na hospicjum dla dzieci lub dom pogodnej jesieni dla emerytów zza Odry. Przetrzymał chuliganerię, która ignorując dobre obyczaje i zasady polszczyzny bazgrała mu sprayem po murze „Kula w łep dla Szkopa” i „Wont stąd, Szwabie”. Prawdziwym wyzwaniem okazało się starcie z polskimi urzędnikami.
Edward Sikora dość szybko się zorientował, że realia ochrony zabytków w Polsce wymykają się niemieckiemu rozumowi. Póki w pałacu mieściła się publiczna szkoła, służbom konserwatorskim nie przeszkadzało, gdy “po gospodarsku” zalewano granitowe schody betonem, kolejnymi warstwami farby olejnej odświeżano kominek z piaskowca i kuto jak leci ściany, by puścić rury centralnego ogrzewania. Dopiero kiedy budynek przeszedł w prywatne ręce, polskie państwo zaczęło traktować zabytek jak oczko w głowie. Gdy Sikora kładł dreny, by fundamenty pałacu nie podmakały – konserwator kazał mu zatrudnić architekta. Gdy malował ściany – to samo. Uparty Niemiec migał się. Tłumaczył, że woli wydać pieniądze na materiały niż na papierzyska, bez których i tak widzi co jest do zrobienia. Prowadził remont „po swojemu”, co raz za razem wpędzało go w konflikt ze służbą ochrony zabytków
Jednocześnie polskie państwo okazało się głuche na argumenty Niemca, by konserwatorską ochronę rozciągnąć na sąsiadujący z pałacem i parkiem folwark, który przed laty stanowił część tego samego majątku. Pisma, które Edward Sikora od lat wysyła w tej sprawie do urzędów, są zbieżne z opinią konserwatora zabytków w Jeleniej Górze, który w 1980 roku podkreślał: „Park w Wojcieszowie Dolnym należał do najwcześniejszych zachowanych obecnie parków na Śląsku. Powstał ok. połowy XVII w. jako regularny barkowy ogród ozdobny. Następnie w latach 20-tych XIX w. powiększono go o część krajobrazową. (…) Granicą ochrony konserwatora objąć razem z folwarkiem”. Nie wiadomo z jakich powodów nie uwzględniono tego zalecenia. Na listę zabytków trafił sam pałac z przyległym kawałkiem parku. Folwark nie.
W folwarku od czasów powojennych funkcjonował PGR. Obecnie mieści się tam duże gospodarstwo rolne. Dla jego potrzeb wybudowano pięć blaszanych silosów na zboże. Sterczą prowokacyjnie na skraju jednego z najstarszych śląskich parków, kilkadziesiąt metrów od wejścia do zabytkowego pałacu. Nie mogłyby powstać, gdyby zgodnie z wnioskiem sprzed 50 lat i staraniami Edwarda Sikory całość stanowiła obszar konserwatorskiej ochrony. Tymczasem przemysłowa działka wcina się absurdalnym klinem między stuletni drzewostan. Po drodze biegnącej 20 metrów od zabytku jeżdżą ciągniki i ciężki sprzęt rolniczy. Właściciel pałacu uskarża się na wieczny hałas, pył i drgania. Według Sikory, pękają przez to mury budowli i niewiele pomaga ściągnięcie ich kotwami.
Co gorsza, Niemiec nie znalazł zrozumienia także u władz Wojcieszowa. Zamiast dążyć do odrestaurowania zdewastowanej przestrzeni, rada miejska usankcjonowała popegeerowski bałagan. Dwa lata po odsprzedania Sikorze pałacu, w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego zmieniono funkcję tego obszaru z ekologiczno-wypoczynkowej na usługowo-mieszkalną. Przy kolejnej zmianie planu w zabytkowym parku wprowadzono funkcję przemysłową jako alternatywę dla wypoczynkowej. Burmistrz Sławomir Maciejczyk tłumaczył wówczas, że dokument stanowi odzwierciedlenie faktów, bo w parku jest gospodarstwo rolne. Ale jeśli Edward Sikora nie chce przestawić się na działalność przemysłową, to nie musi.
Szkopuł w tym, że mając za bliskich sąsiadów gospodarstwo rolne z silosami i hałaśliwy zakład kamieniarski, Niemiec nie otworzy w pałacu hospicjum dla dzieci. Nikt też nie przyjedzie do takiego domu pogodnej starości. To działalność, która wymaga spokoju. On sam po 18 latach spędzonych w Polsce zamienił się w kłębek nerwów.
Piotr Kanikowski
Fot. Piotr Kanikowski
4 komentarze
Urzędnikom i konserwatorom trzeba przytakiwać aby mieli satysfakcję że są ważni, a robić swoje z zachowaniem zdrowego rozsądku. P.Sikora zna inne realia, tu jest prawo i wymagania napisane przez burmistrza czy lokalnego konserwatora. Trzeba się z nimi zakolegować i pójdzie jak po maśle..
Polak to typowy ,,pies ogrodnika” sam nie weźmie…. ale jak ktoś zabierze się do roboty – nie da 😟Przykro patrzeć jak tak piękne zabytki niszczeją.
Plan Zagospodarowania Przestrzennego uchwalony został dla tego obszaru w roku 2004. Właściciel poprzez swojego prawnika wykorzystał wszystkie ścieżki odwoławcze. Wszystkie sprawy przegrał. A ja o ile pamiętam burmistrzem zostałem w roku 2006🤔🤔🤔🤔🤔🤔
Trochę sarkastycznie ale Plan Zagospodarowanie Przestrzennego krótko mówiąc można zmienić w każdej chwili jeżeli m.in. istnieje ku temu ważny interes społeczny. Skoro wprowadziliście tam funkcje przemysłową zamiast wypoczynkowo-ekologicznej to p. Sikora chyba powinien zmienić plany i przeznaczyć pałac na siedzibę nowego kamieniołomu ? Wtedy będzie chyba ok .