Sąd jednoznacznie stwierdził, że niezasadne było zatrzymanie szefa stowarzyszenia Dolnośląski Inspektorat Zwierząt i niedopuszczalna była forma tego zatrzymania.
– Oczywiście prokuratura chciała, żeby sąd uznał jej działania za legalne, ale sąd zmasakrował tezy prokuratury – mówi Konrad Kuźmiński. – Przede wszystkim przestępstwo (chodziło o odebranie przez DIOZ katowanych psów, za co chciano mi postawić zarzut kradzieży), o które byłem oskarżany, nie było w należyty sposób uprawdopodobnione. Prokuratura twierdziła też, że nie stawiałem się na wezwania; sąd nie miał wątpliwości, że każda moja nieobecność była należycie usprawiedliwiona, a w niektórych przypadkach wezwania były wysyłane zbyt późno. Sąd stwierdził też, że byłem traktowany niehumanitarnie przez zastosowanie kajdanek zespolonych, niezapewnienie godnych warunków po zatrzymaniu, niezasadne zatrzymanie telefonu.
K. Kuźmiński domagał się odszkodowania w wysokości 50 tys. zł. Sąd przyznał mu 10 tys. zł odszkodowania od Skarbu Państwa, przyznając, że w Polsce kwoty odszkodowań za takie bezprawne działania są zbyt niskie, a 10 tys. zł jest sumą proporcjonalną wobec innych, często jeszcze bardziej drastycznych przypadków nieuzasadnionego pozbawienia wolności.
K. Kuźmiński zapowiada, że będzie składał apelację z żądaniem podwyższenia tej kwoty. Nie kryje też satysfakcji, że należność będzie musiał pokryć prokurator, który doprowadził do tego bezprawia, bo odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie to jeden z niewielu przypadków w polskim prawie, kiedy stosowany jest regres wobec winnego urzędnika.
– Bez względu na to ile ostatecznie uda mi się wywalczyć, cała kwota zostanie przekazana na pomoc zwierzętom, – zapewnia Konrad Kuźmiński.
Konrad Kuźmiński w maju 2019 r. został zatrzymany przez policję, po tym jak uratował przed śmiercią konające psy. Wolontariusze DIOZ, w asyście policji, zabrali je, umierające z pragnienia, z terenu famy fotowoltaicznej. W związku z tą interwencją zgorzelecka prokuratura prowadziła sprawę o kradzież trzech psów oraz naruszenie miru domowego farmy. Kuźmiński był w niej podejrzanym.
Został zatrzymany na zlecenie zgorzeleckiej prokuratury przez policję w Jeleniej Górze, gdy stawił się na komisariat w związku z prowadzonym nadzorem. Potem trzymano go 40 godzin w celi, bez światła, z zabrudzonym łóżkiem, bez pożywienia i wody, bez dostępu do podstawowych środków, nawet bez papieru toaletowego.
Do prokuratury trafił w kajdankach zespolonych na ręce i nogi, które można stosować tylko wobec osób szczególnie agresywnych lub podejrzanych o popełnienie najpoważniejszych przestępstw jak czyny terrorystyczne, czy morderstwa.
Udostępnij