Nauczycielka dyplomowana z wyższym wykształceniem zawodowym. Kochała wszystkie dzieci, uwielbiała uczyć młodsze klasy. Staż pracy pedagogicznej – 32 lata. Otrzymała wiele odznaczeń, nagród i wyróżnień: Złoty Krzyż Zasługi, medal Komisji Edukacji Narodowej, odznakę Towarzystwa Przyjaciół Dziecka. Zasłużona pedagog, dwukrotnie uhonorowana nagrodą ministra III i I stopnia.
Maria Łyczba urodziła się w Zawierciu, w rodzinie inteligenckiej. Wcześnie, bo już jako 11-letnia dziewczynka, straciła matkę Bogusławę. Podczas okupacji ojciec Władysław ratując córkę przed wywiezieniem na roboty, załatwił Jej pracę służącej u Niemki. Po zakończeniu działań wojennych Maria z rodzicem przyjechała na Dolny Śląsk. Ukończyła Liceum Pedagogiczne. Po maturze wraz z mężem Teodorem zatrudniono ich we wsi Wilcza, gdzie Maria została kierownikiem szkoły klas łączonych. Po dwóch latach przeniesiono Ją do podlegnickich Rzeszotar, potem do Zgorzelca. Dziesięć lat pracowała w nadgranicznym mieście, w świetlicy międzyszkolnej, szkole specjalnej, klasach początkowych I-IV szkół podstawowych nr 2, 3 i 5, o różnej liczbie uczniów oraz w bibliotekach szkolnych.
Maria urodziła troje dzieci. Utrzymanie licznej rodziny z dwóch nauczycielskich pensji było trudne. Maria poradziła sobie dzięki pracowitości, solidności i doskonalej organizacji wszystkich zajęć. Nie gardziła żadną pracą. Brała godziny nadliczbowe, jednocześnie pełniła różne funkcje społeczne, ukończyła wiele kursów metodycznych i specjalistycznych podwyższających kwalifikacje zawodowe. Posiadała świadectwa z kursu bibliotekarskiego I stopnia, kursu radiowo – telewizyjnego w nauczaniu matematyki klas początkowych, kursu w zakresie zagadnień psychologiczno – pedagogicznych i filozofii społecznej i z kilku innych.
Od 1967 roku Maria Łyczba została jeleniogórzanką. Uczyła w szkołach podstawowych nr 12 i nr 3. Potem została dyrektorką „Piątki”, a w 1977 roku cieplickiej „Szóstki”. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę nadal pracowała w szkolnych bibliotekach.
Jako jedna z pierwszych podjęła się nauczycielskiej pracy nowymi metodami. Wprowadziła technikę Freineta – technikę swobodnych tekstów. Klasy wydawały własną gazetkę i nawiązywały kontakty z innymi szkołami w mieście. Prowadziła lekcje matematyki metodą czynnościową. Przewodniczyła zespołowemu kształceniu nauczycieli klas I-IV.
Ważne funkcje społeczne: radna Gromadzkiej Rady Narodowej, przewodnicząca komisji rewizyjnej w zarządzie miejskim Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (pięć kadencji), skarbnik kasy zapomogowo – pożyczkowej (przez 5 lat) przy Związku Nauczycielstwa Polskiego. Prowadziła 33 turnusy dla dzieci (kolonie letnie i półkolonie).
-Maria była moją koleżanką po fachu, przyjaciółką i sąsiadką. Mieszkałam obok niej 16 lat. Jak się wyprowadzałam, bardzo to przeżyła. Oczy Jej się zaszkliły, połknęła uspokajające kropelki, gdy zobaczyła moje spakowane rzeczy. Na szczęście zamieszkałam niedaleko, parę ulic dalej, dlatego nasza przyjaźń i kontakty nadal trwały. Także wtedy, gdy córka Lidzia zabrała Marię do Gdyni. Zmarła w tym mieście 23 stycznia. W sercach tysięcy uczniów, koleżanek, sąsiadów i wszystkich, którzy Ją znali pozostawiła po sobie same dobre wspomnienia. Pozostał po Niej wielki smutek. Cała była miłością. Kochana Mario, spoczywaj w pokoju. W niebie odbieraj nagrody za całe dobro i pracę wykonaną na Ziemi – mówi emerytowana nauczycielka Izabela Rochnowska z Jeleniej Góry.
I dodaje: – Maria była cudowną, kochającą matką. Swoim dzieciom stworzyła bajeczny, ciepły dom. Stawiała im określone wymagania, dzięki czemu cała trojka znalazła swoje miejsce w społeczeństwie. Syn jest inżynierem, jedna córka nauczycielką, druga pielęgniarką.
Ze wspomnień o mamie córce Lidii Rybickiej najbardziej utkwiły w pamięci bezwzględne oddanie rodzinie i dbałość o wykształcenie pociech.
-Ciepło, troska, miłość, jakimi mama nas obdarzała, miały wpływ na nasze dalsze życie. Będąc zagorzałą patriotką, wpajała swoim dzieciom, jak i uczniom, miłość do Ojczyzny. W każde święto narodowe na naszych domach nigdy nie brakowało flagi państwowej, z czego mama była dumna i wzruszona. Gdy wnuczęta miały po 12 lat, zorganizowała im wycieczkę do Warszawy. Jako pierwsza pokazała im miejsca, obiekty, pałace, pomniki mające ciekawą historię związaną z Polską. Mama kochała muzykę operetkową, sama również podobnie jak jej ojciec, pięknie śpiewała. Przekazała nam zamiłowanie do takiej muzyki, organizowała wyjazdy na spektakle operetkowe i koncerty. Dopilnowała naszego muzycznego wykształcenia. Mama lubiła organizować rodzinne spotkania, szczególnie z okazji Świąt. Sama przygotowywała potrawy. Taką pamiętną potrawą dla nas dzieci i wnucząt był barszcz z mozolnie lepionymi uszkami. Z ciast przepyszne były tort makowy i tzw. metrowiec. W domu zawsze było jakieś zwierzątko. Mama lubiła roboty ogrodowe, hodowała drób, kozę i świniaka. Nie gardziła żadną pracą. Podziwialiśmy Jej zaangażowanie zawodowe, skrupulatność, odpowiedzialność. Wszystko u mamy musiało być perfekcyjne, jasne i poukładane. Jako osoba ciekawa świata, kochająca życie, marzyła, żeby zobaczyć Paryż i Wiedeń. Pierwsze marzenie spełniło się, na drugie już zdrowie nie pozwoliło. W naszych sercach i wspomnieniach mama Maria pozostanie osobą żywą, zawsze pełną radości, optymizmu, pomocna w potrzebie duchowo i materialnie – zapewnia córka Lidia Rybicka.
Henryk Stobiecki