Wytwórcy odzieży nie są uczciwi wobec klientów. Wyniki kontroli przeprowadzonej przez Inspekcję Handlową wskazują na rynkową patologię.
W pierwszej połowie br. Inspekcja Handlowa (IH) kontrolowała jakość produktów włókienniczych. Działania prowadziła u producentów, dystrybutorów oraz importerów. Pod lupę wzięła hurtownie i sklepy detaliczne, nie pomijając znanych sieciówek. Jak się okazało, moda na ekologię i transparentność biznesową w branży fashion w wielu przypadkach to jedynie chwyt marketingowy.
Oszukują na potęgę
Inspektorzy zakwestionowali jedną czwartą z 647 partii odzieży wierzchniej – krajowej i importowanej. A dokładniej:
– 57 z 280 partii odzieży produkcji krajowej,
– 40 z 65 z obrotu wewnątrzunijnego,
– 64 z 302 partii z importu.
Kontrolerzy mieli wątpliwości przede wszystkim co do poprawności oznakowania metek. Chodzi o używanie nazw innych (nieprzetłumaczonych) niż wymaga tego polskie prawo. Ponadto w wielu przypadkach występowała rozbieżność między rzeczywistym składem ubrania, a tym na wszywce i etykiecie. Błąd dostrzeżono też w kolejności podawania włókien użytych w produkcji – zamiast wyszczególniać je malejąco, wytwórcy eksponowali bardziej cenione materiały, nawet mimo ich śladowej ilości.
Niechlubni rekordziści
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta wraz z Inspekcją Handlową wskazały niechlubnych rekordzistów pod względem nierzetelności w przekazywaniu informacji klientom. Jednym z nich jest okrycie Orwell Lugo wyprodukowane dla Lavard Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie.
Deklarowany skład tkaniny to 75 proc. poliester, 25 proc. poliamid, zaś podszewki – 50 proc. poliester i 50 proc. wiskoza. Badania laboratoryjne wykazały, że tkanina to stuprocentowy poliester, podobnie jak większość podszewki. Jedynie dolna część podszewki była z wiskozy.
W drugim przypadku chodzi o płaszcz damski. Lenitif wyprodukowany przez GLOBALTEX Piotr Pociecha w Konopiskach miał się składać w 64 proc. z akrylu, 30 proc. poliestru i 6 proc. wełny. Badania laboratoryjne wykazały, że tkanina to 98,3 proc. poliestru i 1,7 wiskozy.
Nic nowego
Choć najnowsze wyniki kontroli przytłaczają, nie są odkrywcze. Już kilka lat temu UOKiK informował m.in. o pladze „plamoodpornych” obrusów bądź bluzach rzekomo w całości uszytych z bawełny – w których bawełny tak naprawdę było niewiele ponad 50 proc. W 2020 roku Inspekcja Handlowa zakwestionowała 25,8 proc. skontrolowanej odzieży, w 2019 – 26,6 proc.
Mężczyźni mają gorzej
Co ciekawe, według raportów IH to mężczyźni częściej niż kobiety mogą paść ofiarą modowego oszustwa.
„Największą grupę kwestionowanych produktów stanowiły garnitury i koszule, odzież wierzchnia, swetry i kardigany. Znacznie rzadziej inspektorzy zgłaszali wątpliwości co do sukienek, bluzek i innych wyrobów konfekcyjnych” – podawała „Rzeczpospolita” w 2021 roku, powołując się na wyniki wcześniejszej kontroli.
Fot. News4Media/Canva