W Karpaczu są mieszkańcy, którzy od tygodni nie otrzymują, lub otrzymują z bardzo dużym opóźnieniem, przesyłki wysyłane za pośrednictwem Poczty Polskiej. W skrajnych przypadkach przez niedoręczone na czas rachunki odbiorcom przyszło płacić kary.
Z relacji skarżących się mieszkańców wynik, że problem dotyczy przede wszystkim Karpacza Górnego i nasilił się od początku tego roku.
– Podobno zwolnił się ostatni listonosz, obsługujący ten rejon – sugerują.
Pani Halina należy do osób, którym przyszło zapłacić odsetki, bo rachunek, który miała opłacić przyszedł miesiąc po terminie.
Najgorsze, że wiele osób nie jest świadomych tych problemów i być może skierowana do nich przesyłka od dawna zalega w pocztowych magazynach. To może spowodować duże kłopoty, bo przecież chodzi też o korespondencję dotyczącą terminów sądowych, czy urzędowych. Niesolidność „narodowego” operatora może mieć dramatyczne skutki.
Nasza czytelniczka, próbowała wyjaśnić przyczyny. Dodzwoniła się do placówki PP w Karpaczu, gdzie powiedziano jej, że to nie ich problem i ma dzwonić do Kowar. Naście prób dodzwonienia się do placówki w Kowarach nie przyniosło rezultatu. Spróbowała więc w Regionie Sieci we Wrocławiu i udało się jej porozmawiać z kimś na dyrektorskim stanowisku. Dlaczego przesyłki nie są doręczane nie wyjaśniono jej, ale dowiedziała się, że w placówce poczty w Kowarach są do niej przesyłki i może je sobie odebrać.
– Pojechałam autobusem do Kowar, potem musiałam przejść pół miasta, żeby odebrać trzy listy. To jakaś aberracja -irytuje się kobieta. – I co dalej? Mam co kilka dni jeździć do Kowar i pytać o przesyłki do mnie, bo przecież dodzwonić się tam nie sposób?
Musimy przyznać, że wyjaśnianiu sprawy na razie nie mamy więcej sukcesów niż czytelniczka. Na poczcie w Karpaczu poinformowano, że ta placówka nie prowadzi „służby doręczeń” i trzeba dzwonić do Kowar, które obsługują miasto pod Śnieżką. A w ogóle wszelkich informacji udziela wyłącznie rzecznik prasowy instytucji.
Do Kowar faktycznie – mimo wielu prób – dodzwonić się nie udało. Dowiedzieliśmy się jednak z innych źródeł, że placówka „pójdzie na rękę” mieszkańcom Karpacza i dostarczy korespondencję na tamtejszą pocztę. Mieszkańcy miasta przesyłki będą sobie musieli odebrać sami.
Skomentować, że takie traktowanie klientów przez Pocztę Polską jest kompromitacją, to nic nie powiedzieć.
Oczywiście rzecznikowi zadaliśmy kilka pytań:
– dlaczego dochodzi w Karpaczu do tak dużych i tak licznych opóźnień w dostarczaniu przesyłek,
– czy jako instytucja, PP jest świadoma problemu i czy jest ma jakiś pomysł na jego szybkie rozwiązanie,
– dlaczego placówka pocztowa w jednym z najważniejszych polskich kurortów nie prowadzi służby doręczeń,
– czy odbiorcy przesyłek dostarczonych z dużym opóźnieniem mają jakieś, wynikające z regulaminów PP, prawa do reklamacji i odszkodowania (zwłaszcza, gdy skutkiem opóźnienia były określone koszty/straty); jeśli tak – jak mogą skorzystać ze swoich praw.
Na odpowiedź czekamy.
5 komentarzy
Odpowiedź jest prosta. Nie ma komu pracować za tak marne pieniądze. Praca listonosza to ciężki kieliszek chleba i wcale się nie dziwię że nikt nie chce tam pracować.
To dotyczy także Ściegien list polecony po miesiącu ,listy zwykłe rekord trzy miesiące przyniósł sąsiad bo ktoś wrzucił do jego skrzynki. Zlikwidować darmo ziadów prezesów dyrektorów w tej firmie nie brakuje .Do tego samochód zastępca sekretarka przywileje
Artykuł chyba pisany po pijanemu…A co do Poczty Polskiej to podobnie jak ZUS, tam czasy komuny wciąż trwają…Po wieczność.
Niesolidny (jak zwykle!) artykuł o niesolidności Poczty. Powiedzieć kompromitacja, to nic nie powiedzieć. 😉
Wrocław wie o problemie i nic nie robi, brakuje kasy na zatrudnienia tymczasowe a tez nikt nie chce pracować na stanowisku listonosza – praca ciężka a płaca godna pożałowania mimo że e to oni są podwaliną poczty. PP powinna się wstydzić, nie dba o swoich pracowników. Braki w kadrach spowodowane sa między innymi Covidem, ale prawdziwym sprawcą jest PP, wstyd.