W niedzielę 13 czerwca, raptem półtora roku po wyborach samorządowych, w trzech gminach regionu odbyły się referenda. W Podgórzynie mieszkańcy głosowali, czy chcą odwołać wójta i radę gminy; w Świeradowie-Zdroju nad odwołaniem burmistrza, a w Podgórzynie – rady miasta i gminy. Żadne z trzech referendów nie było wiążące, bo frekwencja była zbyt niska.
Referendum nad odwołaniem organów gminy jest ważne, gdy weźmie w nim udział 3/5 wyborców, którzy głosowali w wyborach powołujących dany organ. I choć we wszystkich trzech gminach zdecydowana większość mieszkańców, którzy wzięli udział w referendum opowiedziała się za odwołaniem organów, to do uzyskania frekwencji stanowiącej o ważności głosowania, zabrakło dużo.
Najbliżsi osiągnięcia celu byli przeciwnicy lokalnych władz w Podgórzynie. Organizatorzy motywowali swoją akcję niejednoznacznym stanowiskiem lokalnych władz wobec planowanego powiększenia m.in. o tereny gminy Karkonoskiego Parku Narodowego, brakiem gminnych inwestycji i marnowaniem środków pozyskanych przez poprzednie władze. Ostatecznie w referendalną niedzielę te oceny podzieliło 1364 mieszkańców gminy, którzy opowiedzieli się za odwołaniem obu organów, a łącznie z głosującymi przeciw i głosami nieważnymi oddano 1479 głosów (22,92 proc. uprawnionych). Aby referendum było ważne potrzebnych było 2018 głosów. Inicjatorom zabrakło więc 539 głosów. To oznacza, że wójt Anna Kurowska pozostaje na stanowisku, a radni nadal mogą kształtować politykę gminy.
Podobną frekwencję miało referendum w Nowogrodźu, gdzie do urn pofatygowało się 21,68 proc. uprawnionych mieszkańców. W tej gminie dla ważności referendum lokalnym potrzebne było uczestnictwo co najmniej 3 173 osób, a głosów oddano 2 477 osób, z czego 2376 mieszkańców opowiedziało się za odwołaniem rady miasta i gminy, o 696 głosów za mało.
W Nowogrodźcu główną przyczyną głosowania nad odwołaniem rady był brak współpracy między tym organem a burmistrzem. Szefowa gminy ma ww większości radnych zdeklarowanych przeciwników, co przekłada się na nieustanne kłótnie, a co gorsza paraliżuje rozwój gminy. Wszystko wskazuje, że po referendum nic się pod tym względem nie zmieni.
Zupełne fiasko ponieśli organizatorzy referendum w Świeradowie-Zdroju, gdzie głosować poszło tylko 11,27 uprawnionych. Tu za odwołaniem burmistrz Edyty Wilczackiej było 326 osób, a wszystkich głosujących było 338. Referendum byłoby ważne, gdyby zagłosowało 937 mieszkańców. To, podobnie jak w Nowogrodźcu, współpraca między rada a burmistrzem układa się bardzo źle.