W domach wybudowanych z wielkiej płyty żyje 12 mln Polaków, w tym oczywiście kilkadziesiąt tysięcy jeleniogórzan (na Zabobrzu ok. 30 tys.). Mieszkańcy takich budynków zwykle chwalą sobie wielkopłytowe, osiedlowe warunki i nie przejęli się rozpowszechnioną w ubiegłym roku informacją, że „okres ważności” takich budowli jest na ukończeniu. Żywotność domów z betonu ich projektanci oszacowali na 50 lat.
To już na szczęście nieaktualne. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zleciło ogólnopolskie badanie stanu technicznego budowli wzniesionych w technologii wielkiej płyty. Sprawdzono 300 budynków. Wyniki okazały się lepsze od oczekiwanych. Jak poinformował niedawno wiceminister tego resortu Andrzej Soboń bloki nie posiadają wad strukturalnych, a sama konstrukcja jest stabilna. Postoją jeszcze kolejnych 50 lat, albo i więcej.
Wielka płyta nie jest zła
Grzegorz Przybył w wysokościowcu z wielkiej płyty mieszka już ponad 40 lat. Mówi, że ostatnio żyje mu się tu coraz lepiej.
– Można powiedzieć, że były trzy fazy mojego mieszkania tutaj – wspomina. – Na początku euforia, gdy z rodziną przenieśliśmy się z ciemnej, walącej się kamienicy komunalnej. Centralne ogrzewanie, ciepła woda w kranach, czysto i jasno. Nie mogliśmy się tym nacieszyć. Z czasem jednak zaczęliśmy dostrzegać mankamenty. Fatalną funkcjonalność mieszkania z mikroskopijną kuchnią, łazienką, toaletą i przestrzenią marnowaną na przedpokój. Przeszkadzały nam cienkie ściany, przez które słychać było co dzieje się u sąsiadów, a sąsiedzi zapewne słyszeli co my robimy. Za szybko pojawiły się też problemy z wyposażeniem: okna okazały się nieszczelne, instalacja elektryczna siadała, gdy w domu pojawiła się mikrofalówka i czajnik elektryczny. Doskwierało nam też stłoczenie na osiedlu, daleko było do przedszkola, sklepów, nie mówiąc o np. kinie. Rozważaliśmy nawet wyprowadzkę, ale kupno lub budowa domku były poza naszym zasięgiem. Więc zainwestowaliśmy w mieszkanie w bloku, przerobiliśmy co było można i teraz mieszkanie spełnia nasze oczekiwania. Na lepsze zmieniło się też w otoczeniu. Na osiedlu jest właściwie wszystko czego potrzebujemy i znowu jesteśmy bardzo zadowoleni, że tu mieszkamy.
Spostrzeżenia mieszkańca potwierdza prezes Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
– Dziś mieszkanie na osiedlach w blokach z wielkiej płyty wygląda zupełnie inaczej, niż jeszcze kilkanaście lat temu. W JSM zrobiliśmy bardzo dużo dla podniesienia funkcjonalności budynków, która przekłada się na wygodę, Na lepsze zmieniła się też estetyka. Z myślą o mieszkańcach aranżowana jest przestrzeń i tworzona osiedlowa infrastruktura – siłownie osiedlowe, place zabaw, tereny zielone, niedawno otwarty zjazd orczykowy. Jeśli dodać do tego bogatą sieć sklepów, punktów usługowych, czy placówek oświatowych, to wszystko to razem tworzy znakomite miejsce do życia. Widać to przez zainteresowanie mieszkaniami w blokach – jest ogromne, a ceny mieszkań wysokie.
Jeszcze postoją…
Władze JSM gwarantują, że na spółdzielczych osiedlach będzie się żyło nie tylko bezpiecznie ale i jeszcze lepiej przez kolejne dziesięciolecia.
– Faktycznie mówiło się o pięćdziesięcioletniej perspektywie funkcjonowania budynków z wielkiej płyty. To było jednak tylko założenie, przyjęte w zupełnie innej rzeczywistości, przy braku doświadczeń z tą technologią. Dziś mogę powiedzieć, że ten system sprawdził się i budynkom nic nie grozi przez następne dziesięciolecia. Wychodzi na to, że żelazobetonowa płyta jest niezniszczalna, a pewne obawy stwarzały tylko niektóre elementy konstrukcyjne. Najwyraźniej budownictwo poprzedniej epoki nie było taką prowizorką, jak głosił stereotyp – mówi prezes Mirosław Garbowski.
O technicznych szczegółach opowiada prokurent spółdzielni Agnieszka Winiarska-Roman.
– Za słaby punkt mogły uchodzić spawane łączniki stalowej konstrukcji budynków. W sytuacjach niedostatecznego zabezpieczenia mogły korodować lub ulec innym uszkodzeniom. Jednak zarówno badanie przeprowadzone przez ministerstwo, jak i nasze audyty tych elementów prowadzone podczas termomodernizacji dowodzą, że kotwy są stabilne i w dobrym stanie. W naszej spółdzielni w żadnym przypadku nie było konieczności wzmocnienia łączeń, ale gdzieniegdzie perspektywicznie je zabezpieczyliśmy. Teraz, gdy budynki otrzymały dodatkową izolację, te kotwy są doskonale zabezpieczone i nic im nie grozi.
– Szkoda tylko, że ministerstwo przypomniało sobie o problemie dopiero teraz – dodaje prezes. – Gdyby sprawą zajęto się kilka lat wcześniej, dodatkowe prace zabezpieczające mogłyby zostać ujęte jako dodatkowe roboty przy termomodernizacji (co wiąże się z finansowaniem) i łączenia zabezpieczono by na wieki.
W JSM zwracają uwagę, że choć konstrukcyjnie bloki z wielkiej płyty są bezpieczne i trwałe, to jednak trzeba było uporać się z projektanckimi niedoróbkami, z minionych czasów.
– Takim problemem były betonowe donice na balkonach, stanowiące konstrukcyjną całość. Ich ciężar mógł wpływać na trwałość, więc donice usunęliśmy. Kolejny problem, to dostosowanie budynków do obecnych norm przeciwpożarowych. Kiedy je projektowano i budowany normy były znacznie miej rygorystyczne. Dziś wymagania, zwłaszcza dla wysokościowców, są większe i gdzie się da przebudowujemy ciągi komunikacyjne, a gdzie to niemożliwe, po uzgodnieniach ze strażą pożarną, wprowadzamy dodatkowe instalacje np. oddymiające. To kosztowne, ale konieczne. Inną niedoróbką są windy, docierające tylko do parteru, co oznaczało niedogodność dla mieszkańców, bo przecież wyjście z budynku było jeszcze kilka stopni niżej. To w JSM opracowano prekursorski projekt przebudowy tych wind, tak że dziś dojechać można nimi do samego wyjścia. Nasze budynki nie mają dzięki temu żadnych barier architektonicznych. Idziemy dalej tą droga i planujemy wykorzystać wolne przestrzenie w części niższych budynków, by i tam zamontować windy – wylicza Agnieszka Winiarska-Roman.
Jaka przyszłość?
W najbliższych latach w budynkach z wielkiej płyty na pewno będzie się mieszkać coraz wygodniej. Ale co w dalszej perspektywie. Nie da się nie zauważyć, że w zachodniej Europie osiedla bloków nie są najatrakcyjniejszym miejscem do życia. W Niemczech dość powszechnie wyburzano takie budynki. We Francji, Anglii, Belgii mieszkania w blokach zasiedlili lokatorzy z przydziałów socjalnych i emigranci. Osiedla nie cieszą się tam prestiżem. Z drugiej strony w Holandii od podstaw budowane jest miasto Almere, gdzie dużą część zabudowy stanowią bloki i jest to bardzo atrakcyjna lokalizacja.
Prezes Garbowski jest przekonany, że jeszcze przez bardzo wiele lat polskim, dużym osiedlom nic nie grozi i będą atrakcyjnym miejscem zamieszkania nie z konieczności, ale z wyboru. Dzięki funkcjonalności, estetyce i wygodzie.
– Decydujących jest kilka czynników. Przede wszystkim stopień zamożności mieszkańców. Daleko nam pod tym względem do społeczeństw zachodnich i dopóki to się nie zmieni, nawet dla klasy średniej mieszkanie w bloku będzie najkorzystniejszym rozwiązaniem. A gdy na osiedlach mieszkają ludzie z wyboru, a nie z konieczności, oczywista jest wspólna dbałość o te osiedla. Znaczenie ma też to, że w Polsce ekspansja budownictwa wielkopłytowego była znacznie intensywniejsza niż na zachodzie, a głód mieszkań znacznie większy. Nie da się przenieść 12 mln ludzi w inne miejsca. Istotnym czynnikiem jest także lokalizacja takich osiedli, które są znacznie atrakcyjniejsze, jeśli nie są położone peryferyjnie. To cecha także Zabobrza. Jest na tyle blisko centrum miasta, że zamieszkiwanie tutaj nie rodzi żadnych niedogodności. Jestem pewny, że jeszcze przez wiele lat mieszkania na Zabobrzu będą się rozchodzić jak świeże bułeczki – uważa prezes Garbowski.
Marek Lis
Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2019 r