Wczorajsza sesja rady powiatu karkonoskiego pokazała, jak działa lokalny samorząd i jak bardzo przy tym zajmuje się samym sobą, zamiast skupić się na rozwiązywaniu konkretnych problemów i realizacji zadań kluczowych dla życia mieszkańców regionu. Choć radni z godnie z planem zajmowali się wieloma różnymi sprawami, szczególne emocje wzbudzały dwie z nich. Wprowadzona w ostatniej chwili do porządku obrad sprawa wygaszenia mandatu radnego Eugeniusza Kleśty oraz wstrzymanego remontu drogi powiatowej (dawnej drogi wojewódzkiej 366) na odcinku z Podgórzyna do Sosnówki. Słowa padające w rozmowach na oba tematy i atmosfera dyskusji wskazują, jak wysokie napięcie panuje wokół tych spraw, nie tylko w organach samorządowych, i jak niejasne pozostają intencje władz lokalnych mających decydujący wpływ na oburzającą sytuację polityczną w powiecie oraz realizację wielkiej inwestycji remontowej o strategicznym znaczeniu dla ruchu drogowego pod Karkonoszami.
Dobre jest to, że podczas sesji, która odbyła się 3 września, sprawa Eugeniusza Kleśty została zamknięta. Przynajmniej na razie. I póki co nie trzeba będzie poświęcać jej więcej energii. Uchwała dotycząca usunięcie radnego z rady przepadło w głosowaniu, w którym ani jeden z radnych nie opowiedział się za pozbawieniem mandatu Eugeniusza Kleśty. Trzy osoby były przeciw podjęciu uchwały w tej sprawie, a pozostali radni wstrzymali się od głosu (Eugeniusz Kleśta nie brał udziału w głosowaniu). Taki wynik jest bardzo wymowny.

O wprowadzanie dotyczącego tej sprawy, dodatkowego punktu w porządku obrad w początkowej części sesji zawnioskowała przewodnicząca rady Kinga Nowak. Po zaakceptowaniu porządkowego wniosku obszernie przedstawiła uzasadnienie ewentualnego wygaszenia mandatu radnego ze względu na rzekome prowadzenie przez niego działalności gospodarczej na mieniu powiatu.
Eugeniusz Kleśta odpowiedział na absurdalne jego zdaniem zarzuty i przekonywał, że w jego ocenie sprawa ma wyłącznie kontekst polityczny, a chodzi w niej wyłącznie o pozbycie się z rady niewygodnego człowieka, który ma odwagę otwarcie krytykować działania rządzących powiatem i zadawać trudne pytania w ważnych dla mieszkańców powiatu sprawach. W dyskusji wybrzmiał też apel o zwykłą przyzwoitość w skandalicznej sytuacji będącej efektem nieczystej walki politycznej, który najwyraźniej trafił do serc i rozumów radnych, ponieważ ci ostatecznie nie poparli uchwały o pobawieniu Eugeniusza Kleśty mandatu radnego. Czy to ostatecznie zakończy sprawę trudno powiedzieć, ponieważ nie wiadomo na ile zdeterminowani są przeciw nicy radnego, którzy chcieli jego usunięcia z rady i póki do ponieśli bolesną porażkę.
Wiele wskazuje na to, że szczęśliwego, szybkiego finału może nie mieć natomiast sprawa wstrzymanego remontu drogi powiatowej (dawnej drogi wojewódzkiej 366) na odcinku z Podgórzyna do Sosnówki.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że także w jej wypadku mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem samorządowym, w jakim na dalszy plan schodzi możliwość szybkiego wznowienia robót na rozkopanej drodze, na której ruch pozostaje ograniczony. O sprawie obszernie pisaliśmy już wielokrotnie na naszym portalu (odnośniki do wcześniejszych publikacji poniżej) i w Nowinach Jeleniogórskich. Nie ma wątpliwości, że nie słabnie konflikt pomiędzy zleceniodawcą, czyli powiatem karkonoskim i wykonawcą prac, czyli firmą URBIT. Nie ma też wątpliwości, że starosta karkonoski Krzysztof Wiśniewski zmierza do zmiany wykonawcy inwestycji wartej około 52 mln zł, bez względu na koszty, jakie mogą obciążyć powiat. Wszyscy zgadzają się co do jednego, że w grę wchodzą duże pieniądze. I gołym okiem widać, że w tle całej sprawy jest też poważny konflikt polityczny we władzach powiatu, dodatkowo utrudniający rozwiązanie bardzo poważnego problemu, w którym kluczową rolę odgrywa starosta karkonoski. Wprawdzie Krzysztof Wiśniewski zapewniał podczas sesji, że zarząd powiatu jest monolitem i nie toczą go wewnętrzne konflikty. Nie wiem jednak, czy ktokolwiek z obecnych na sali uwierzył w deklaracje starosty, szczególnie w świetle wypowiedzi wicestarosty Mirosława Góreckiego, który zachowywał zimny dystans w całej sprawie.
Ewidentne różnice zdań członków zarządu powiatu i sposób postępowania w bulwersującej sprawie remontu drogi nie wróżą dobrze na przyszłość. I trzeba się liczyć z bolesnymi jej skutkami, przede wszystkim dla użytkowników drogi powiatowej oraz dla stron konfliktu.
Trudno uwierzyć w deklaracje starosty karkonoskiego, że jego działania w tej sprawie podyktowane są interesem społecznym. I szkoda, że rada powiatu nie stara się skutecznie wyjaśnić istoty problemu, którego efektem jest to, że zleceniodawca robót i ich wykonawca atakują siebie nawzajem coraz poważniejszymi zarzutami, a roboty na drodze stoją, nie wiadomo kiedy mogą zostać wznowione i ile ostatecznie będą kosztować.
Słuchając pełnych emocji wystąpień podczas sesji rady powiatu można nabrać pewności, że źródło konfliktu leży daleko od samej drogi, ponieważ dyskusja wokół sprawy odbiega od jej sedna merytorycznego.
Starosta karkonoski utrzymuje, że wykonawca nie realizuje określonych umową prac zgodnie z projektem oraz bezpodstawnie domaga się zwiększenia finansowania inwestycji przez powiat. Dlatego też wydał oświadczeni o odstąpieniu od umowy.
Wykonawca prac twierdzi natomiast, że dalsze wykonywanie umowy zgodnie z jej zapisami bez korekt technologicznych, a w konsekwencji teraz już także i finansowych nie jest możliwe ze względu na błędy w projekcie oraz zapisy w samej umowie. Stawia też poważne zarzuty utrudniania prowadzenia prac przez zleceniodawcę, którego celem jest zmiana wykonawcy inwestycji wyłonionego w przetargu. I za nieskuteczne uznaje odstąpienie od umowy przez powiat, także ze względów formalnych.
Konflikt, który paraliżuje realizację rozpoczętego i zatrzymanego remontu drogi, nabrzmiewa i pojawiają się w nim nowe wątki, jakie wskazywać mogą na motywacje postępowania starosty karkonoskiego, inne niż spór na temat zakresu i technologii prac remontowych, jakie powinny zostać wykonane w ramach inwestycji. Tu pojawiają się m.in. bardzo poważne zarzuty dotyczące interesów innych firm, które mogły i mogą realizować kosztowną inwestycję oraz osób zaangażowanych w jej prowadzenie oraz otwarte pytania o osobistą niechęć Krzysztofa Wiśniewskiego do przedstawiciela wybranej na wykonawcę robót firmy URBIT, Jacka Kostrzewy, z którym wcześniej kilkakrotnie spotykał się w sądzie i nie wygrywał spraw…
Te wątki pojawiły się także w wypowiedziach uczestników środowej sesji rady powiatu i wybrzmiały bardzo mocno. Co ciekawe, mimo iż w porządku obrad znalazła się bulwersująca sprawa przerwanego remontu drogi i toczących się wokół nie sporów, oficjalnie nie zaproszono na nią przedstawicieli wykonawcy inwestycji… W zasadniczej części spotkania starannie przygotowane wyjaśnienia składał starosta, radni zadawali mu pytania, wśród wypowiadających się gości byli przedstawiciele starostwa, inspektorzy nadzoru, projektant drogi, ale szansę wypowiedzi reprezentującemu URBIT Jackowi Kostrzewie, który pojawił się na sesji bez zaproszenia, dano dopiero na koniec spotkania, w części sesji dotyczącej „spraw różnych”. Wcześniej, ze względu na to, że nie został oficjalnie zaproszony na sesję, nie pozwolono odnosić mu się na bieżąco do wypowiedzi osób wypowiadających się w sprawie ze strony starostwa. Trudno nie zastanawiać się nad tym, o czym świadczyć może fakt, że do publicznej dyskusji o poważnym konflikcie nie zaproszono przedstawiciela drugiej strony sporu. Tym bardziej, że jeśli sprawa nie zostanie wyjaśniona, konflikt nie zostanie rozwiązany polubownie, a kwestię „zerwania” umowy z wykonawcą inwestycji rozstrzygać będzie sąd, w grę wchodzić mogą milionowe odszkodowania. Kto będzie ponosił ich koszty? Dziś trudno ocenić też jakie będą koszty wznowienia realizacji inwestycji przez nowego wykonawcę. Czemu więc służy siłowe rozwiązywanie sporu, w którym racja którejkolwiek stron nie jest przesądzona, postawa starostwa co najmniej kontrowersyjna a przerwanie robót na drodze rodzi dodatkowe, kosztowne problemy?
Tymczasem głosem rozsądku i wyrazem przyzwoitości podczas sesji rady był apel radnego Jarosława Kotlińskiego o wysłuchanie przedstawiciela firmy URBIT, który był na sali, ale wcześniej nie został do puszczony do głosu. Wystąpienie Jacka Kostrzewy podgrzało emocje, a tematu nie udało się wyczerpać.
Obserwując pełną niejasności sytuację i wsłuchując się w logiczną argumentację wykonawcy inwestycji, trudno jest zrozumieć postępowanie starosty karkonoskiego, w jakim widać mnóstwo niekonsekwencji i czuć inne dno sprawy. Krzysztof Wiśniewski mówi o tajemniczych naciskach i zapowiada swoją nieugiętość w sprawie. Wykonawca robót zamierza walczyć o swoje interesy i o dobre imię firmy. Radni słuchają, pytają i nie wiadomo, czy zrobią cokolwiek, by pomóc znaleźć możliwie najbezpieczniejsze wyjście z impasu, który nie służy dobru społecznemu.
Ponieważ w nadchodzących dniach spodziewać można się dalszego rozwoju napiętej sytuacji i odpowiedzi wykonawcy inwestycji na działania samorządu powiatowego do sprawy wrócimy w najbliższym wydaniu Nowin Jeleniogórskich z 10 września 2025 r.
Tekst i zdjęcia: Daniel Antosik