Przed miesiącem kopalni Turów skończyła się koncesja na eksploatację złoża. Zabiegi o jej przedłużenie do 2044 r. trwają już wiele miesięcy. Procedura jest skomplikowana, bo spółka działa na ternie przygranicznym i niezbędne są konsultacje z sąsiadami. A ci – przede wszystkim Czesi, a w mniejszym stopniu także Niemcy – stawiają warunki, bo odkrywka negatywnie oddziałuje na tereny położone po czeskiej stronie granicy. Główna obawa dotyczy zasobów wody pitnej. W ocenie Czechów odkrywka może pozbawić dostępu do wody nawet 30 tys. osób.
Czesi ustami ministra środowiska Richarda Brabca postawili sprawę jasno:
– Stanowisko Republiki Czeskiej jest negatywne. Jest uzupełnione o warunki, które określiliśmy razem z geologami, władzami samorządowymi i ekspertami i które zostało uchwalone przez władze kraju libereckiego, a których polska strona nie może odrzucić, jeżeli będzie chciała, mimo sprzeciwu, kontynuować wydobycie w Turowie” – oświadczył (wypowiedź za PAP).
Te warunki, to poza ewentualnymi odszkodowaniami: wybudowanie systemu uszczelniającego dla wód gruntowych, wybudowanie wału ochronnego w miejscowości Uhelna, prowadzenie systematycznych pomiarów hałasu i wpływu kopalni na zanieczyszczenie powietrza pyłami, a także zapewnienie czeskim gmin zaopatrzenia w wodę pitną, w przypadku, gdyby działalność kopalni spowodowała stratę wód podziemnych. Czesi już wcześniej wycenili na ponad 10 mln złotych koszty inwestycji niezbędnych do sprowadzenia z Gór Izerskich wody, której pozbawi ich odkrywka. Zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”, koszty te powinna ponieść Kopalnia Turów.
Protesty były na tyle skuteczne, że KWB Turów nie doczekała się koncesji do 2044 r., ale skorzystała z innej drogi, wnioskując o zezwolenie do ministra klimatu. Ten wydał zgodę na działalność przez sześć następnych lat.
To rozsierdziło Czechów, którzy poczuli się zlekceważeni. Szukają więc pomocy w instytucjach Unii Europejskiej. Do Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego została złożona petycja podpisana przez 13 tys. osób z Polski, Niemiec i Czech wzywająca władze Unii do pilnego zajęcia się sprawą. Obecnie toczy się także przeciw Polsce postępowanie UE Pilot (postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego), zaś grupa europarlamentarzystów wysłała do Komisarza UE ds. środowiska list wyrażający zaniepokojenie zachowaniem polskich władz. Niewykluczone, że Czesi skorzystają z najpotężniejszej broni – pozwaniem w tej sprawie Polski przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Czeski rząd ma zdecydować o tym do końca tego miesiąca.
Teraz kopalnię (i elektrownię) bronią samorządowcy z tamtej części regionu. Starostowie zgorzelecki, lubański i bolesławiecki oraz włodarze Bogatyni, Zgorzelca (miasta i gminy), Zawidowa, Sulikowa, Pieńska, Węglińca przygotowali Petycję przeciwko zamknięciu Kopalni i Elektrowni Turów w Bagatyni, która ma trafić do przewodniczącej Ursuli van den Leyen. Samorządowcy piszą w niej: „My mieszkańcy Ziemi Bolesławieckiej, Lubańskiej i Zgorzeleckiej, z ogromnym niepokojem śledzimy nasilające się od jakiegoś czasu ataki ze strony naszych czeskich sąsiadów, wspieranych głównie przez różnego rodzaju organizacje ekologiczne z Czech, które to działania mają doprowadzić do zamknięcia kompleksu wydobywczo-energetycznego Turów. (…) W chwili obecnej, kiedy kopalnia wystąpiła o kontynuację eksploatacji w dotychczasowym obszarze górniczym na 6 lat, dodatkowo pomniejszonym o kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych, spotkało się to z wielkim oporem i krytyką części mieszkańców przygranicznych miejscowości, w naszej ocenie podburzonych i nakłanianych przez różnego rodzaju organizacje ekologiczne. (…) Dlatego w poczuciu odpowiedzialności za byt naszych rodzin oraz stan ekonomiczny naszych ziem w pełni popieramy kontynuację w najbliższych latach eksploatacji w Kopalni Węgla Brunatnego Turów i domagamy się zaprzestania działań mających na celu nie tylko upadek ekonomiczny regionu i jego mieszkańców, ale też trwałe skłócenie żyjących dotąd mieszkańców po obydwu stronach granicy. Nie zgadzamy się na jawną dyskryminację polskiego przedsiębiorstwa w momencie, gdy w sąsiednich krajach działają podobne i nikt nie deprecjonuje ich działalności.”
Samorządowcy zachęcają mieszkańców do podpisywania dokumentu, który udostępniają w urzędach gmin.