Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2018
-Do tragicznego w skutkach zdarzenia nigdy by nie doszło, gdyby tato był osobą uległą, niezdecydowaną, niepewną tego, co robi. Tatę wyróżniała bardzo silna osobowość i stanowczość. Poczuł się urażony i zaskoczony, że ma coś, konkretnie walutę z kantoru, oddać bandytom. Tato był bardzo silny, sześciu mężczyzn mógł przewrócić. Nie spodziewał się, że bandyci mają broń i zrobią z niej użytek – wspomina syn dr inż. Artur Segiet.
Nauczycielka z wleńskiej szkoły podstawowej Jadwiga Grudzińska zapewnia, że o Stasiu i Jego ciekawym życiu można napisać kilka fascynujących opowiadań lub książkę. – My troszeczkę młodsi, podglądaliśmy działania dyrektora Zespołu Szkół Gminnych we Wleniu (1970 – 1980), przed którym postawiono zadanie reformy systemu edukacji. Nauczyciele pasjonaci i uczniowie wspominają, że wtedy „działo się”. Staś każdego potrafił dostrzec i odpowiednio zmotywować, co owocowało wynikami pracy i prestiżem szkoły w środowisku. Był wymagający wobec siebie i poległych pracowników. Byli nauczyciele często podkreślają Jego kulturę osobistą i szacunek dla drugiego człowieka. Uczyliśmy się od Stasia, człowieka renesansu, jak pięknie żyć. Był osobą pełną optymizmu i pasji. Interesowały Go tematy geograficzno – krajoznawcze, sport (tenis stołowy, brydż sportowy i towarzyski), sam grał na akordeonie. Nagła śmierć była w potężnej kontrze do Jego witalności i apetytu na życie. Nam, przyjaciołom Stasia zabrakło ważnej „baterii” w osobistej, życiowej ładowarce.
-Przy każdym o Nim wspomnieniu nasuwa się pytanie, dlaczego był z nami tak krótko i dlaczego Go nam zabrano 20 lat temu? – mówi przyjaciel, nauczyciel matematyki w Szkole Gminnej we Wleniu, wieloletni zastępca dyrektora, Tadeusz Pintal i dodaje: – Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Wrocławskim, na początku drogi zawodowej miałem szczęście spotykając tak charyzmatycznego i stanowczego, a jednocześnie wyrozumiałego i sprawiedliwego nauczyciela. Jego sposób zarządzania szkołą był i jest dla mnie wzorem, którym kierowałem się przez cały okres mojej pracy pedagogicznej na stanowisku kierowniczym. Z biegiem lat moje relacje ze Stanisławem Segietem przeniosły się na płaszczyznę towarzyską i przyjacielską. Mogę powiedzieć, to były piękne lata mojego życia, mojej rodziny i moich przyjaciół. A spirytus movens tych odczuć był właśnie Staś.
Polonistka z wleńskiej podstawówki Teresa Szczepańska potwierdza, że Stasiu cieszył się autorytetem i szacunkiem w środowisku. – Takie poważanie mógł zdobyć tylko człowiek prawy, odważny i całkowicie oddany sprawie. Upór i ambicja w dążeniu do celu to ważne cechy Jego osobowości. Miał znakomity organizatorski i przywódczy zmysł. Dzięki zabiegom Stasia szkoła wleńska stawała się coraz lepsza i ładniejsza, nabrała blasku, tętniła życiem. Jako dyrektor szczególną uwagę zwrócił na dokształcanie nauczycieli i doskonalenie systemu szkolnego. Z Jego inicjatywy powołano uniwersytet szkolny, by wspólnie z rodzicami próbować rozwiązać różne problemy.
We wspomnieniach absolwentów wyjątkowo mocno utkwiły wyjazdy „na zachód”, czyli do NRD. Szkoła we Wleniu zawiązała partnerską współpracę z serbską szkołą średnią (Oberschule) w Hoyerswerdzie. Organizowano wakacyjną wymianę dzieci i młodzieży, coroczne uroczyste spotkania uczniów i nauczycieli w obu miastach, zawody sportowe, kulturalne prezentacje. Pełen zapału i nigdy nie gasnącego zapału Stanisław Segiet był inicjatorem i organizatorem tego projektu. Działał w sposób przekonywający i porywający innych działania. Za pełne sukcesów dokonania otrzymał honorowe odznaczenie od Federalnego Zarządu Związku Serbołużyczan. Związek Wolnej Młodzieży Niemieckiej z Berlina wyróżnił Go medalem „Artur Becker Medalille”.
Stanisław Segiet pochodził z miejscowości Jarczowce (powiat tarnopolski). W wieku czterech lat z rodziną został wywieziony na Syberię, trzy lata później na stepy Kazachstanu. W 1945 roku z zamieszkał w Gierczynie koło Świeradowa Zdroju. Od 1955 roku był nauczycielem w szkole w Przecznicy, potem w Krobicy (1962 – 1970). Z wykształcenia magister geografii po WSP w Krakowie. W latach 1980 – 1985, do emerytury, pełnił funkcję dyrektora Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Karpaczu. W czasach ustrojowej transformacji Stanisław Segiet z dorosłymi dziećmi, Ewą ukończyła genetykę na UW) i Arturem (studia doktorskie na Słowacji), założył prywatne przedsiębiorstwo, które nadal działa z sukcesami.
O swoim przyjacielu Stasiu znani i cenieni karpaczańscy trenerzy narciarstwa alpejskiego i saneczkarstwa na torach lodowych, Kazimierz Mazur i Antoni Okniański mogą opowiadać godzinami. Obaj podkreślają, że wielki sympatyk sportu Stanisław Segiet kierował SMS-em w najtrudniejszym okresie stanu wojennego i przemian społeczno – politycznych w Polsce.
-Doskonale wspominam pięć lat współpracy jako szkoleniowiec i zastępca dyrektora ds. sportowych. Wspaniale się z Nim współpracowało. W SMS-ie uczyło się ponad stu uczniów, z sukcesami trenowali pięć dyscyplin zimowych. Stasiu miał ogromne plany, część z nich udało się zrealizować, kilka częściowo – mówi Kazimierz Mazur.
-Stasiu przyjął mnie do pracy jako byłego selekcjonera narodowej kadry Polski. Mistrzowska szkoła w Karpaczu była chlubnym wyjątkiem w kraju, gdyż aż 40 młodych saneczkarzy trenowało w trzech grupach. Zostałem w SMS-ie na 20 lat. Za „rządów” Stasia pracowałem tylko rok, bardziej znaliśmy się z układu prywatnego. Byłem dość częstym gościem na różnych imprezach u Segietów. Ich dom był otwarty. Panowała w nim cudowna atmosfera. Pyszne jadło, napitki, muzyka, zawsze były wysokiej klasy. Ponadto chóralne biesiadne śpiewy i niezapomniane „rozchodniki” każde spotkanie czyniły wyjątkowym. Segietowie zawsze gościli po polsku – życzliwie, serdecznie i bogato – wspomina Antoni Okniański.
Podobnie jak pan Antoni wszyscy rozmówcy we wspomnieniach podkreślali, że Stasiu był osobą, dla którego rodzina i grono przyjaciół stanowiły prawdziwą wartość. Z żoną Marysią tworzyli niepowtarzalny klimat. Wszyscy zapamiętali Stasia jako duszę towarzystwa na tych niezwykłych, pełnych emocji, radości życia i humoru, spotkaniach rodzinnych i służbowych.
-Był człowiekiem bardzo, bardzo rodzinnym. Wiedział o naszych sprawach, pomagał nam, wspierał. Razem w telewizji oglądaliśmy filmy i teleturnieje, pasjonowało nas, kto wygra „Familiadę” i inne rozrywkowe sprawdziany wiedzy. Stasiu cieszył się powiększaniem rodziny, radowały Go wnuki i wnuczki, Łukasz, Agatka, Kasia, Tomek i Wojtek. Obchodził miesięcznice urodzin dzieci – dodaje zięć Krzysztof Kilan.
-Stasiu był przykładnym mężem i ojcem. W naszym życiu, od zapoznania się podczas konferencji nauczycielskiej w Świeradowie Zdroju i potem ślubu w 1962 roku, były same dobre rzeczy. Byliśmy szczęśliwi razem z dziećmi i wnukami. Stasiu żył sprawami rodziny. To był priorytet. Był z rodziny dumny. Wszystko uzgadnialiśmy wspólnie. Mąż nie lubił głupoty, zawiści i bezczynności – wspomina Maria Segiet.
We Wleniu Stanisław Segiet organizował cotygodniowe turnieje brydżowe. Był wieloletnim prezesem Okręgowego Związku Tenisa Stołowego w Jeleniej Górze. Działał w Polskim Związku tej dyscypliny, wieloletni członek komisji rewizyjnej.
Mijają lata, mijają zdarzenia, ale zawsze pozostaje pamięć. Po Stasiu pozostały ból, żal i piękne wspomnienia. Na zawsze.
Henryk Stobiecki
1 Komentarz
Piękna historia pięknego człowieka, szkoda tylko, że o tak ważnym człowieku pisze się artykuł bez korekty. Autor bez ambicji i szacunku dla innych. Proszę wybaczyć moją szczerość, ale bardzo razi, gdy czyta się a w oczy rzucają się karygodne błędy 🙁 To co najmniej nie profesjonalne.