-Bardzo pozytywna osoba, świetny trener, wielki człowiek o wielkim sercu i wielkim poczuciu humoru. Trener Kołaczyk należał do osób, których się nie zapomina. Wymagający szkoleniowiec z tytułem trenera II klasy państwowej. Jego treningi niekiedy były bardzo ciężkie. Nieważne, czy przychodziło 15, 19 czy choćby dwie zawodniczki. Trening był treningiem, jedynym w swoim rodzaju. Pan Andrzej nigdy nie odpuszczał. Było ciężko, ale warto. Zawsze potrafił pomóc, podpowiedzieć, porozmawiać i doradzić, również pocieszyć. Myśląc o Nim można się tylko uśmiechnąć. Wspomnienia z klubowych zajęć, z ligowych meczów i obozów na zawsze pozostaną bardzo cenne. Trener jest ciągle w naszych sercach – zapewnia 17-letnia siatkarka z Integracyjnego Klubu Sportowego w Jeleniej Górze z III ligi kobiet, grająca na pozycji przyjmującej, Eliza Frydlewicz.
Pochodził z Gryfowa Śląskiego. W latach 70-tych grał w Odrze Wrocław. Z tytułem magistra wychowania fizycznego ukończył AWF we Wrocławiu, w 1990 roku studia podyplomowe „Organizacja i zarządzanie kulturą fizyczną” na uczelni w Poznaniu. W dolnośląskiej stolicy był asystentem w Studium Wychowania Fizycznego. W latach 1976-1977 trenował wrocławską, żeńską drużynę piłki siatkowej KKS Odra z ekstraklasy. Potem Andrzeja Kołaczyka ściągnięto do Jeleniej Góry. Pod jego kierownictwem zespół Gwardii wywalczył awans do klasy międzywojewódzkiej.
-Andrzej trzy razy w tygodniu trenował też męski zespół Uczelniano – Wojskowego Klubu Sportowego „Polonia” z dolnośląskiej klasy okręgowej. Każdy cywilny zawodnik i grający żołnierze traktowali Go z szacunkiem. Jako trener wymagał od nas sporo. Dobrego wyszkolenia indywidualnego, zaangażowania, waleczności. Lubił pracę z młodzieżą, sprawiała Mu dużą radość i sportową frajdę – wspomina siatkarz i kierownik sekcji „Polonii” Maciej Kaźmierczak.
W latach 80-tych Andrzej Kołaczyk szkolił siatkarki MZKS-u Karkonosze. Jeleniogórzanki wygrały trzecią ligę dolnośląską, jednak nie udało im się awansować do turnieju finałowego, aby walczyć o występy na wyższym szczeblu rozgrywek. Historyczny awans do II ligi dziewczęta zapewniły sobie w 1987 roku. Po turnieju półfinałowym w Słupsku i turnieju finałowym w Katowicach. Podopieczne Andrzeja Kołaczyka pokonały 3:0 rzeszowski Zelmer i 3:1 AZS AWF Katowice, uległy 2:3 Tarnovii.
-Katowiccy kibice nie szczędzili złośliwych uwag i niecenzuralnych dowcipów na temat naszych siatkarskich umiejętności – mówiła po zawodach kapitan zespołu, środkowa ataku, wybrana najlepszą atakującą turnieju, Bożena Wawrzyniak. – Szybko przekonałyśmy ich, że mylą się w ocenach. Wprawdzie pierwszego seta przegrałyśmy aż 1:15, ale trzy następne sety Karkonosze zakończyły w identycznym stosunku 15:7. Fani ekipy gospodyń zamilkli, ale braw nam nie żałowali. Szaleństwo na boisku po zdobyciu ostatniego punktu meczowego i łzy były typową, babską reakcją. Jak trener Kołaczyk skomentował sukces? Powiedział: – Awans do II ligi to wynik przyzwoicie wykonanej roboty, pasji, entuzjazmu i wiary.
Nasz trener z konieczności, choć kolidowało to z obowiązkami szkoleniowca, zajmował się praktycznie wszystkimi sprawami organizacyjnymi: obozami sportowymi, zapewnieniem środków transportu, zakupem odzieży i sprzętu sportowego, rezerwacją noclegów, przygotowaniem hali na ligowe zawody, nawet dostarczeniem wody mineralnej – wspomina najlepsza rozgrywająca finałowego turnieju w Katowicach, Wioletta Puchała.
-Przez kilka lat trener Andrzej Kołaczyk prowadził zajęcia społecznie. Na wyjazdowe mecze, turnieje i obozy wykorzystywał 30-dniowy urlop wypoczynkowy. W koniecznych sytuacjach mógł go uzyskać ratami, dzięki życzliwości swego bezpośredniego przełożonego – potwierdza siatkarka z podstawowej klubowej „szóstki”, Jolanta Zych.
-Kiedy po upragnionym awansie do II ligi kobiet (siódme miejsce na półmetku), dalsza praca pana Kołaczyka była uzależniona wyłącznie od przychylności i przychylnej decyzji szefa wojewódzkiego urzędu byłyśmy jednomyślne: Będziemy dalej trenować tylko ze „swoim” trenerem. Jemu zawdzięczamy wszystko i w Jego umiejętności wierzymy – wspominają Beata i Bożena Dudzik. Oprócz wymienionych trzon mistrzowskiej „historycznej” drużyny MZKS Karkonosze stanowiły Zofia Pietrzykowska, Anna Etel i juniorka Elżbieta Karakuła. Zwycięski szkoleniowiec kandydował do miana najlepszego trenera w 1987 roku w trzynastej edycji plebiscytu sportowego „Nowin Jeleniogórskich”.
W latach 2001 – 2004 Andrzej Kołaczyk był drugim trenerem męskiego zespołu piłki siatkowej w sosnowieckim klubie Polska Energia. Największym sukcesem teamu z ekstraklasy było zdobycie Pucharu Polski. Ostatnio utytułowany szkoleniowiec prowadził siatkarskie grupy w jeleniogórskim IKS-ie.
-Jako koledze trenerowi, po trzech latach współpracy, nie wypada mi wypowiadać się na temat Jego metod szkolenia. Tego zabrania kultura i szacunek względem innego szkoleniowca i Jego pracy. Jako prezes mogę powiedzieć z całą pewnością, że pan Kołaczyk był osobą specyficzną, z charyzmą, dużą wiedzą i bogatym doświadczeniem z wielu lat klubowej działalności. Aby być sportowo aktywnym, jako jeden z nielicznych, chciał prowadzić treningi zarówno z dziewczętami jak i z chłopcami. Mało istotne było dla niego wynagrodzenie. Jak mówił, aby były pieniądze chociaż na paliwo.
-Kiedy pan Andrzej przejął naszą grupę, pomyślałem sobie „kurczę, będzie ciekawie”. Kiedy pierwszy raz usłyszałem Jego radę, to zrozumiałem, że to profesjonalista. Miał więcej charyzmy od każdego z nas. Trener nauczył mnie przede wszystkim miłości do sportu. Zapamiętam Go jako pasjonata, człowieka, który kochał siatkówkę – mówi Wojciech Wojtas z IKS-u Jelenia Góra.
-Tacie sport towarzyszył przez całe życie. Odkąd tylko sięgam pamięcią był związany z piłką siatkową, w której jako trener odnosił sukcesy. Najbardziej na świecie tato kochał swoje wnuki, starszego Arka i 6-letniego obecnie Alanka, który teraz poznaje ABC siatkówki jako mały zawodnik. Rozpieszczał ich jak prawdziwy Dziadek, zawsze był gotowy poświęcić im swój wolny czas. Chętnie zabierał wnuki na wycieczki, kupował lody, gofry i inne smakołyki. Tato był zapalonym grzybiarzem. Zebrane leśne skarby zamykał w słoikach w postaci przepysznych przetworów. Jego ulubionym hobby było też łowienie ryb, na które często zabierał wnuka Alanka – dopowiada córka, Maria Rzepecka.
Trener Andrzej Kołaczyk chlubnie zapisał się na kartach jeleniogórskiego sportu. Zmarł 28 stycznia, w wieku 69 lat. Jego pogrzeb odbył się na cmentarzu w Jeżowie Sudeckim.
Henryk Stobiecki