– „Kochani, musiałbym udawać, że pamiętam, która to premiera – nie będę tego robił, ale każda, która jest, to takie najukochańsze „dzidzi”. I dzisiaj przed nami spektakl na motywach opowiadania Franza Kafki pt. „Przemiana”. Nie chciałbym teraz wprowadzać od razu jakiegoś strasznego wątku humorystycznego, bo zaczniecie się spodziewać, że będzie on kontynuowany, a będzie dokładnie wręcz przeciwnie.” – Tak przywitał licznie zgromadzoną przed salą widowiskową w Jeleniogórskim Centrum Kultury Muflon publiczność, Tadeusz Rybicki. – „Bardzo nas cieszy urodzaj widowni, bo zawsze nas cieszy urodzaj widowni. Z takiego obowiązku powiem, że „Karawana” jest to teatr terapeutyczny, jest to teatr osób uzależnionych od alkoholu i narkotyków, są też z nami osoby, które są dorosłymi dziećmi alkoholików.”
Spektakl tak entuzjastycznie zapowiedziany, to najnowsza premiera Teatru Karwana pt. ”Przemiana według Franza Kafki”. Zaprezentowany został w Jeleniogórskim Centrum Kultury Muflon w Sobieszowie 27 stycznia. Był to drugi pokaz tego przedstawienia.
„Przemiana” to opowiadanie Franza Kafki – jego głównym bohaterem jest Gregor Samsa, komiwojażer – zwykły człowiek. Pewnego dnia obudził się rano i stwierdził, że zamienił się w olbrzymiego robaka:
Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka.
(…) A gdybym tak jeszcze trochę pospał i zapomniał o wszystkich głupstwach pomyślał. Niestety, poddał się, musiał pogodzić się ze swoją dziwną sytuacją, choć tego nie rozumiał, ale nie mógł pogodzić się z odtrąceniem ze strony rodziny, która coraz bardziej izolowała się od niego i nie tolerowała jego zmienionej postaci. Zwłaszcza ojciec. Jedynie siostra, troszczyła się o przemienionego Gregora, ale i ona powoli przestała, mimo że on, choć stał się robakiem, przecież żyje, czuje i cierpi.
Motyw przemiany jakiegoś stworzenia w inne jest doskonale znany chociażby z baśni i literatury science fiction. Tutaj jednak nie jest to sen ani czary – przemiana następuje nagle i zupełnie bez przyczyny. Gregor godzi się powoli ze swoim robaczym życiem, nie buntuje się, nie walczy. Nie rozumie, dlaczego zostaje postawiony w sytuacji ekstremalnej. Jego rodzina go nienawidzi, chce się go pozbyć. Ich codzienność zostaje nagle zakłócona, więc muszą się jakoś odnieść do dziwnej metamorfozy Samsy, której nie akceptują.
– „Podczas pracy nad „Przemianą” rozwalił nas lockdown. – Mówi Tadeusz Rybicki. – Zaczęliśmy pracę tuż przed drugim lockdownem, potem mieliśmy przerwę, potem zespół nie mógł się zebrać do pracy, bo podczas tego lockdownu każdy szukał sobie jakiegoś zajęcia, żeby nie zwariować, no i tak naprawdę pracowaliśmy może jeden sezon. „Przemiana” jest od lockdownu pierwszego, kiedy ja poczułem jednostkowe i społeczne ciśnienie i czytałem to – i wtedy tak mi >wlazło<.” – Mówił Tadeusz Rybicki. No i „wylazło” kolejną premierą.
Doświadczeni niedawnym zamknięciem i przymusem izolacji, obserwujemy bezsilność bohatera, dla którego sytuacja, w której się znalazł, nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Oglądamy dramat człowieka/nieczłowieka opuszczonego i odrzuconego, poniżonego, samotnego w coraz ciaśniejszej przestrzeni. Tylko, kto tu jest bardziej robakiem – Gregor, czy jego rodzina?
Rybicki postawił przed swoim zespołem trudne zadanie, jakim zawsze jest spotkanie z pisarstwem niezmiennie działającego na wyobraźnię Franza Kafki. Jakby w kontrze do sytuacji bohatera, zamkniętego w ciasnym pokoju, dał aktorom sporo przestrzeni, którą wyznaczają dwa mobilne elementy, przypominające wysokie kontenery ciasno wypchane ubraniami. Przestrzeń spora, ale przecież mamy wrażenie, że jest ciasno. Aktorzy, uwięzieni w dziwacznych, nieforemnych, w ciasnych, niepasujących, jakby przeszkadzających, krępujących ruchy ubraniach, miotają się, usiłując wydostać się z tych kostiumów, ale plączą się w nich jeszcze bardziej. Jakby chcieli się przepoczwarzyć, zmienić. Jak robaki, bezradnie przebierają nóżkami, niczym przewrócone na grzbiet żuki, którym ktoś musi pomóc. Nastrój buduje muzyka. W spektaklu zostały wykorzystane fragmenty utworów współczesnego włoskiego kompozytora Salvatora Sciarrina. To dźwięki naszego świata: szelesty, świsty, głos ludzki, dźwięki natury precyzyjnie budują nastrój, tworzą świat głównego bohatera – dramat człowieka opuszczonego i odrzuconego, skazanego na śmierć. Właściwie ta muzyka jest jeszcze jednym aktorem w spektaklu, który jest spójny, przemyślany w każdym elemencie: tekście, geście i ruchu. Wielkie gratulacje dla Tadeusza Rybickiego i jego aktorów – to bardzo dobre przedstawienie. Brawo Karawana: Tadeusz Rybicki (reżyseria, scenografia), Anna Jodko-Górska, Anna Damszel, Beata Chłopeniuk, Anita Flont, Janusz Belczyk, Piotr Snochowski.
Urszula Liksztet