W nocy z piątku na sobotę (25-26 lutego) rosyjscy agresorzy nie zdobyli Kijowa. Walki jednak trwają. „Ukraina była i pozostaje gotowa do rozmowy o zawieszeniu broni i pokoju” – przekazał rzecznik prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. – Dla Rosji nie ma takiego narodu jak Ukraina, a Putin jest zafiksowany na imperialnej idei – komentuje Bartłomiej Ostrowski, były pracownik polskiej ambasady w Moskwie.
– W nocnych walkach ulicznych z rosyjskimi dywersantami w Kijowie zostało rannych 35 osób, w tym dwoje dzieci – poinformował w sobotę rano mer ukraińskiej stolicy Witalij Kliczko. Dobra informacja jest taka, że Rosja nie przejęła jeszcze kontroli ani nad Kijowem, ani nad przestrzenią powietrzną Ukrainy. Zdaniem brytyjskiego ministerstwa obrony, rosyjskie straty prawdopodobnie są większe niż Kreml zakładał i przyznaje.
O napaści Putina na Ukrainę rozmawiamy z Bartłomiejem Ostrowskim, który w latach 2015-2016 pracował w ambasadzie RP w Moskwie. Obecnie jest wiceprzewodniczącym Europejskiego Stowarzyszenia Demokracji Lokalnej przy Radzie Europy w Strasburgu. Stowarzyszenie ma także dwa biura w Ukrainie: w Mariupolu i Dnieprze..
– Byłem pracownikiem polskiej ambasady już po wydarzeniach na Krymie. I już wtedy propaganda rosyjska była ohydna i nie dało się jej słuchać, ale miała jeszcze jakiś związek z rzeczywistością – wspomina. – Dzisiaj tego związku nie ma już żadnego.
Ostrowski przyznaje, że był zaskoczony decyzją Putina. Dodaje jednak, że spodziewał się agresji na Ukrainę.
– Rozmawiałem z moimi przyjaciółmi z Rosji i oni twierdzili, że mówię bzdury, że to amerykańska propaganda. I mówili to szczerze. Ja odpowiadałem im, że najwyraźniej nie znają Rosji.
– Mówił pan Rosjanom, że nie znają Rosji?
– Tak. O tej rzekomej amerykańskiej propagandzie mówiły elity, czyli mieszkańcy Moskwy i Petersburga. Rosjanie nie są jednak racjonalni. Racjonalizm to nie jest coś, co Rosjanie wysoko cenią – odpowiada. – Wszyscy się mylili, oprócz wywiadu amerykańskiego.
Bartłomiej Ostrowski przyznaje, że pomylił się tylko co do jednego. Liczył, że będzie to „mała wojna”.
– Sądziłem, że Rosja zaatakuje Donbas, bo wtedy reakcja Zachodu byłaby żadna, a Putin osiągnąłby swoje wewnętrzne cele. To znaczy, wzrosłyby sondaże – precyzuje.
Jak mówi, dla Putina i części Rosjan nie ma takiego narodu jak Ukraina. – Uważają zatem, że na nikogo nie napadli. Poza tym Rosjanie są zafiksowani na imperialnej idei. Po pierwsze, daje im to szczęście. Po drugie, jest to dla nich wynagrodzenie biednego życia. Słowem, żyje nam się ciężko, ale wszyscy się nas boją i bierzemy co chcemy. Europejczykom trudno to zrozumieć – zauważa Bartłomiej Ostrowski.
I dodaje: – Problem Ukrainy jest również taki, że wybrała inną opcję niż prorosyjską. A Rosja nigdy nie będzie imperium bez Ukrainy. Dla Rosji Ukraina jest jak Gniezno dla Polski. Ukraina to wreszcie rolnictwo, surowce, dostęp do Morza Czarnego i dużo mieszkańców. Powierzchniowo Rosja jest ogromnym krajem, ale ma mało mieszkańców. Ukraina jest dobrze zaludniona. Dla Rosji to taka perła w koronie.
Putin o Ukrainie w swoim orędziu
Ukraina – jak to określił Putin – nie jest sąsiednim krajem, ale integralną częścią Rosji. – Nowoczesna Ukraina została całkowicie stworzona przez Rosję – stwierdził rosyjski prezydent, przekonując, że nie posiada ona „tradycji państwowości”. W jego ocenie wykreowali ją dopiero komunistyczni liderzy. – Jesteśmy gotowi pokazać, co prawdziwa dekomunizacja oznacza dla Ukrainy – dodał Putin.
Dodał jeszcze, że upadek Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w 1991 roku, którego częścią była Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka, był w rzeczywistości obrabowaniem Rosji. – Dziedzictwo nie tylko ZSRR, ale i Imperium Rosyjskiego zostało zmarnowane – podkreślił.
News4Media/fot. Pixabay