„Ogromnie boli myśl o chwili, w której nie będzie już następnych dni”.
Jostein Gaarder
Często powtarzał: „Jutro też jest dzień, będzie dobrze”. Jeżeli ktoś miał przegrać z chorobą, to wydawało się, że to nie może być Jerzy. Przecież Leśny Mocarz wydawał się być człowiekiem ze stali, twardym jak skała. Niestety, nawet skały można kruszyć. Jerzy przegrał walkę z koronawirusem. Zmarł w wielkanocny poniedziałek (5.04.) w wieku 65 lat.
– Jurek był postacią wybitną, nietuzinkową, legendą. Jego niesłabnące zaangażowanie we wszelkie dziedziny życia każdego dnia uczyło nas czerpać z życia garściami. W swoją pracę zawodową i różne inicjatywy wkładał całe serce, niejednokrotnie wykraczając poza zakres swoich obowiązków. Jesteśmy wdzięczni, że mieliśmy przyjemność pracować z tak inspirującym człowiekiem – mówią Jego przyjaciele i koledzy z nadleśnictwa, w którym przepracował ponad 30 lat. Ostatnio, od lipca 2020 roku, jako sekretarz w Służbie Leśnej
– Trudno wymazać z pamięci aż tyle wspólnych lat w miejscu niezwykłym, jakim jest mała ojczyzna „Nadleśnictwo Szklarska Poręba”. Tu wszystko przypomina Ciebie. Kilometry leśnych dróg odbudowanych po dwóch powodziach, mosty, przepusty, wodopusty, wymyślona przez Ciebie mała retencja, no i pewnie Twoje zasypane górą papierów biurko. Dobrze,że w Niebie nie ma biurokracji, którą tak ciągle bojkotowałeś. Twoja znajomość leśnej inżynierii, ponadczasowe pomysły, umiejętności organizacyjne sprawiły, że w naszym Nadleśnictwie nie było miejsca na nudę. Wszystkie konferencje o zasięgu regionalnym i krajowym, imprezy towarzyskie i sportowe, takie jak narciarski Bieg Leśników (Jurek współorganizował 25 edycji biegu o niepowtarzalnym klimacie), odbywały się według Twego scenariusza i pod Twoim nadzorem. Godziny rozmów, tych służbowych i prywatnych, dawały mi wewnętrzny spokój w trudnych chwilach. Z Tobą czułam się bezpiecznie – zapewnia emerytowany nadleśniczy Zyta Bałazy.
– Nasz znajomy, kolega, współpracownik i przyjaciel wykształcenie techniczne budowlane zdobył w jeleniogórskim Zespole Szkół Budowlanych. W Nadleśnictwie Szklarska Poręba najpierw, przez półtora roku, Jerzy był zatrudniony na stanowisku mistrza budowy. W lipcu 1992 roku na stałe powrócił do nadleśnictwa. Kolejno był kierownikiem grupy remontowo–budowlanej, specjalistą ds. budowlano- administracyjnych i od stycznia 1995 roku nieprzerwanie sekretarzem nadleśnictwa. Jerzy był człowiekiem obdarzonym niezwykłą pomysłowością, wyobraźnią, zmysłem estetycznym i artystycznym. Te cechy, podbudowane wiedzą i praktyką inżynieryjno–techniczną spowodowały, że budowane przez nadleśnictwo obiekty retencji – zbiorniki, zastawki, budynki kancelarii dla leśniczych, a nawet mosty i brody na leśnych drogach i kładki na szlakach turystycznych, prócz wysokich walorów użytkowych, są znakomicie wkomponowane w leśny krajobraz naszego regionu. Szkoda, że nie wszystkie zamierzenia Jerzego udało się zrealizować. Często ograniczenia wynikały ze skromnych możliwości finansowych nadleśnictwa, czasem z braku akceptacji pomysłu bądź niewiary decydentów w jego powodzenie. Liczną grupę współpracowników, którymi Jerzy zarządzał, traktował po partnersku. Dzieląc się swoją wiedzą i życiową zaradnością, zyskał szacunek i autorytet – wspomina nadleśniczy Jerzy Majdan i dodaje: – Jerzy powtarzał, że w życiu trzeba mieć szczęście. My mieliśmy szczęście przeżywania wielu ważnych chwil i powszednich epizodów naszego życia wspólnie z Nim. Tego zapomnieć nie sposób.
– Bardzo lubiłam rozmawiać z Panem Jerzym na wszystkie tematy. Był niezwykle inspirującym człowiekiem, z uroczym poczuciem humoru. Często nasze przypadkowe spotkania przeradzały się w długie rozmowy o życiu. Kiedyś oprowadził mnie po terenie wokół siedziby Nadleśnictwa, opowiadając o roślinach wokół. Sądziłam, że trwało to 15 minut, upłynęły dwie godziny. To było jak podróż. Cieszy mnie, że dzięki pasji Pana Jurka, którym było aikido, nasze miasto pod Szrenicą stało się bliskie władzom i mieszkańcom japońskiego Kasama City. Pan Jerzy zbliżał do siebie ludzi. Piękną i wyjątkową w przekazie pamiątką jest wystawienie wielu Słupów Pokoju w Szklarskiej Porębie i w okolicy, których był inicjatorem. Pierwszy został odsłonięty w gronie Jego japońskich przyjaciół – wspomina kierownik Referatu Promocji Miasta Szklarska Poręba Agnieszka Rozenek.
Podczas uroczystości odsłonięcia Słupa Pokoju przy Zespole Szkół Ogólnokształcących i Mistrzostwa Sportowego w 2016 roku Jerzy Sapiela podkreślił: „Ideą przyświecającą wywodzącym się z Japonii Słupom Pokoju jest zbliżanie ludzi do siebie, a apel – Niech Ludzkość Świata Żyje w Pokoju, oprócz wymiaru globalnego odnosi się do zwykłej, codziennej, ludzkiej życzliwości. Bądźmy dla siebie dobrzy, bądźmy dla siebie życzliwi”. Dzięki wstawiennictwu i zaangażowaniu Jerzego Słup Pokoju stanął także na Polanie Jakuszyckiej przy Ośrodku Narciarstwa Biegowego. Coroczne spotkania przy Słupie Pokoju stały się tradycją miasta.
W grudniu 2019 roku Rada Miasta uhonorowała Jerzego Sapielę, nadając Mu tytuł „Zasłużony dla Miasta Szklarska Poręba”. To był dowód uznania za szczególne zasługi w działalności sportowo–kulturalnej, rozsławianie miasta i tworzenie jego pozytywnego wizerunku.
Poza rodziną i pracą Jerzy żył pasją – japońską sztuką walki aikido. To ponad dwa tysiące technik lub kombinacji technicznych. W filmach wykorzystuje je aktor Steven Seagal. Jerzy na pierwszy swój trening pojechał do Szczecina w marcu 1978 roku. Dojazd ze Szklarskiej Poręby pochłaniał większą część nocy, drugą zabierał powrót. Dwie nieprzespane noce i dwie godziny treningu. Tak to trwało przez pierwsze trzy lata. W taki sposób Jerzy zdobył pierwsze kwalifikacje instruktorskie. We wrześniu 1978 roku, w rodzinnym mieście założył pierwszą sekcję aikido, dziesięć lat później sekcję w Jeleniej Górze.
”Byłem członkiem grupy zapaleńców działających społecznie w strukturach nieformalnych, co doprowadziło do powstania i zarejestrowania Polskiej Federacji Aikido. Do 2016 roku byłem w jej zarządzie. Z grupą swoich uczniów w Jeleniej Górze w 2005 roku założyłem Karkonoskie Stowarzyszenie Aikido (zrzesza siedem dojo), które jest członkiem Polskiej Federacji Aikido. Pięciokrotnie wyjeżdżaliśmy do Japonii, dwa razy braliśmy udział w All Japan Aikido Demonstration, przeprowadziliśmy zbiórkę pieniędzy i przekazaliśmy je na odbudowę Ibaraki Dojo po trzęsieniu ziemi. Obecnie jestem członkiem Rady Technicznej przy PFA, od początku lutego 2020 roku pełnię funkcję wiceprezesa PFA. Na stopnie kyu przeegzaminowałem 882 osoby, na stopnie dan 326 osób. Dwie z nich uzyskały tytuł shidoin, trzy tytuł fukuhidoin. Do nauki aikido wybudowałem własne dojo (70 m kw. maty). Biorę udział i organizuję Letnie Szkoły Aikido. Zajęcia prowadzę od 42 lat, posiadam stopień 6 dan. Jestem dumny z tego, że mój syn Szymon też jest instruktorem aikido i posiada 4 dan. Minister Sportu i Turystyki odznaczył mnie brązową odznaką „Za Zasługi dla Sportu”. Najważniejsze jest to, że mój mistrz Hiroshi Isoyama jest ze mnie zadowolony”. To tylko kilka wybranych faktów z bogatego, sportowego życiorysu Jerzego Sapieli, przez Niego napisanego na prośbę Ambasady Japońskiej. Jej radca, Takanashi Satoru wręczył Jerzemu dyplom uznania Ministra Spraw Zagranicznych Japonii. Za propagowanie aikido i kultury japońskiej.
– Każdego ze swoich uczniów Jurek zachęcał, aby szukali swojego aikido, był otwarty na inspiracje, czerpał z różnych stylów aikido, zawsze był dociekliwy i pełen pasji poznawczej. Jako instruktor był niesamowicie kreatywny, ciągle poszukiwał i doskonalił metody ćwiczeń. Zaledwie dwa miesiące temu przez Hombu Dojo w Tokio Jurek został uhonorowany najwyższym stopniem instruktorskim „Shihan Aikikai”, nadawanym wąskiej grupie najwybitniejszych instruktorów aikido. Wychował pokolenia wspaniałych instruktorów. Dla wielu już za życia był legendą. Kiedy odchodzi Shidan, odchodzi człowiek, ale Jego nauczanie pozostaje. W pamięci Jego uczniów, w ich gestach i technikach będzie przekazywane dalej ich następcom. Jurku, będzie nam Ciebie brakowało… – mówi prezes Polskiej Federacji Aikido, Jerzy Pomianowski.
– Godzinami mógłbym opowiadać o Tacie i o historiach z Nim związanych. Uczył mnie cierpliwości, stawania się lepszym każdego dnia oraz doceniania swojej wartości. Uczył zasad moralnych, tego, co właściwe. Zawsze szukał sposobu, aby znaleźć wyjście z kłopotliwych sytuacji. Tato mawiał: „Nie ma rzeczy niemożliwych, tylko te trudne do zrealizowania” oraz: „Jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było”. Ten rok miał być dla Niego wyjątkowy. Najpierw uzyskał tytuł shidana, czyli nauczyciela wyznaczającego standardy nauczania. Potem z żoną Lucyną poinformowaliśmy Tatę, że zostanie dziadkiem. Oczekiwał na zasłużoną emeryturę, by w pełni oddać się swoim pasjom. Niestety, życie miało wobec Niego inne plany. Praca Taty, Jego dzieło będzie żyło dalej. Będziemy je kontynuować i rozwijać, sprawimy, że będzie dumny z przekazywanych nam nauk oraz z tego, jak je wykorzystaliśmy – zapewnia syn, Szymon Sapiela.
„Jeżeli zapomnę o Tobie, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie”. Parafrazując słowa Adama Mickiewicza, mówię do zobaczenia Przyjacielu. Ty zawsze pozostaniesz w moim sercu i pamięci. Choć Twoje nagłe odejście z ziemskiego świata jest niezrozumiałe, bolesne i trudne do udźwignięcia, to towarzyszy mi nadzieja i wiara w życie wieczne. Tak po ludzku wierzę, że jesteś szczęśliwy z bliskimi, Mamą, bratem Jasiem, naszymi leśnymi ludźmi, i spoglądasz na nas z Nieba, bo zwyczajnie swoim, ziemskim życiem na nie zasłużyłeś. Niebiański bór niech Ci darzy – mówi pani Zyta Bałazy.
Henryk Stobiecki