„Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania. Tak jakbyś nie chciała, swym odejściem smucić…tak jakbyś wierzyła w godzinę rozstania, że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić”.
Ks. J. Twardowski
„Z wielkim smutkiem przyjęłyśmy wiadomość, że dnia 7 grudnia 2019 roku odeszła od nas Magda Malczyk (po mężu Boczula). Wspaniała osoba o wielkiej wrażliwości, ogromnej wiedzy i kulturze. Niezapomniana Gospodyni DESY na Placu Ratuszowym, mocno związana z Jelenią Górą. Zawsze pomocna innym, pełna optymizmu i radości życia, chociaż samo życie Jej nie rozpieszczało” – napisały w redakcyjnym nekrologu wieloletnie przyjaciółki Emilia, Ewa i Natalia. O Magdzie, jak się do Niej wszyscy zwracali, mogą opowiadać godzinami.
Najpierw we Wrocławiu Magda ukończyła Państwowe Studium Kulturalno – Oświatowe i Bibliotekarskie, potem w 1981 roku pedagogikę w zakresie pracy kulturalno – oświatowej na Uniwersytecie Wrocławskim. Dwa lata pracowała w Domu Kultury Polskiego Związku Głuchych, nauczyła się języka migowego. Od listopada 1974 roku Magda była kierownikiem salonu dzieł sztuki w Przedsiębiorstwie Państwowym Desa Dzieła Sztuki i Antyki we Wrocławiu. Gdy trzy lata później otwarto Desę w Jeleniej Górze, Magda została zastępcą kierownika. Dla młodego małżeństwa (od lipca 1973 roku), Magdy i Wojciecha Boczulów zachętą do przeprowadzki do stolicy Karkonosze było mieszkanie na Zabobrzu, Na własne lokum we Wrocławiu nie mieli większych szans.
Od 1982 roku Magda rozpoczęła naukę złotnictwa w zakładzie Macieja Sikorskiego. Potem w nowym zawodzie pracowała w zakładzie złotniczym w Karpaczu, swój własny założyła przy ulicy Pijarskiej 35. Z jego prowadzenia zrezygnowała w 2003 roku. Ważne w Jej ciekawym życiu w latach 1984 – 1986 było zatrudnienie w niewielkim wymiarze etatu jako tłumacza języka migowego w Wojewódzkim Domu Kultury. We współpracy z instruktorem teatralnym Franciszkiem Rossą prowadziła Jeleniogórski Teatr Naturalny. W tym wyjątkowym teatrze Magda była serdecznym łącznikiem pomiędzy aktorami – ludźmi głuchymi i sztuką. Najbardziej znane przedstawienie „Kat” zaprezentowano na scenie WDK (dzisiaj JCK) i w 1987 roku na Krajowym Przeglądzie Zespołów Artystycznych Polskiego Związku Głuchych w Jeleniej Górze.
Od początku listopada 1988 roku Wojciech Boczula przejął jeleniogórską Desę, po prywatyzacji prowadził ją wspólnie z Magdą pod nazwą Nasza Desa do 2006 roku.
– Magda wszechstronnie wspierała osoby potrzebujące pomocy, chociaż sama zmagała się z licznymi trudnościami. Zawsze znajdowała czas i siły, aby rozbitkom życiowym służyć dobrą radą, obdarować uśmiechem, przytulić do serca. Magda była bardzo wrażliwa na ludzką biedę, szczególnie na cierpiące dzieci. W ramach kilku znanych w Jeleniej Górze akcji charytatywnych opiekowała się specjalnie przystosowaną do tego celu Skarbonką. Pilnowała, aby Jej najbliżsi, przyjaciele, znajomi czy klienci Desy nie skąpili datków dla osób skrzywdzonych przez los – wspomina autor Programu Pomocy Wzajemnej w Muzycznym Radiu, Józef Liebersbach.
W latach 90-tych Magda (i Wojtek) była zafascynowana ezoteryką i mało znanymi wtedy w Polsce metodami pracy z energią, uzdrawiania i rozwoju duchowego. Organizowała kursy silvy i reiki, sprowadzała mistrzów i znane postaci z tego kręgu. Sama się doskonaliła, odkrywała zdolności pomagania innym.
– Magdę poznałem na początku lat 90-tych, gdy przyjechałem do Jeleniej Góry, by rozpocząć pracę w zawodzie dziennikarza. Trafiłem do Desy, gdzie spotkałem mnóstwo fajnych ludzi i sporo na tym skorzystałem. Zaplecze Desy było salonem towarzyskim. Magda jako gospodyni w różnych porach dnia zapraszała przyjaciół i niezwykłe osoby. Przyjeżdżali z odległych regionów Polski i Europy i opowiadali o takich rzeczach, które w tamtych czasach nie były popularne, jak fotografie aury człowieka czy doświadczenia pozazmysłowe. Magda – katoliczka była osobą bardzo wierzącą. Potrafiła jednak swoją religijność, wiarę w opiekę Matki Boskiej połączyć z bardzo ciekawym poszerzeniem świadomości pozazmysłowej. Gdy tylko ktoś warty dziennikarskiego zainteresowania pojawiał się w Jeleniej Górze, miałem od Magdy telefon. Jako młody redaktor Nowin Jeleniogórskich miałem prywatną przygodę, gdy trochę z ciekawości udałem się do słynnej wróżki Darii. W swojej „krótkoterminowej” wróżbie powiedziała mi, że nie każdy musi dożyć średniego wieku. Nie było to zbyt optymistyczne. Gdy powiedziałem o tym Magdzie, mocno dostało mi się za to, że udałem się do Darii. Potem Magda cały czas ze mną pracowała. Mówiła, bym z głowy i z pamięci wyrzucił złą wróżbę. Bo to może być samospełniające się tzw. proroctwo, czyli jak człowiek w coś uwierzy, to później tak kieruje życiem, że to się spełnia. Powtarzała, że muszę oczyścić umysł, wierzyć w dobro, nie w osobistą przepowiednię. Gdy Desa została sprzedana, Magda wyjechała i straciłem kontakt. Potem raz spotkałem Ją w Jeleniej Górze. Była radosna i uśmiechnięta – wspomina kolega Andrzej Buda.
– Magda kochała ludzi, umiała się z nimi wspaniale porozumieć. Jej dobroć wyczuwały też zwierzęta. Pamiętam bezdomnego pieska, który często Jej towarzyszył i czekał na Nią koło Desy. Zawsze podziwiałam Magdę za zdolności manualne. Ona umiała zrobić wszystko, od biżuterii, szycie ciuchów po strzyżenie. Osoba wielu talentów – potwierdza Nina Hobgarska.
Dobry kontakt Magdy z ludźmi widać na fotograficznych portretach. Uwielbiała fotografować ludzi. Pokazała ich na wystawie „Twarze Wasze – Twarze Moje” w Galerii Korytarz JCK (listopad 1995 r.).
Kierujący Galerią Wojtek Zawadzki napisał w katalogu: „Fotografie Magdy. Nieskrępowane, nieprzewidywalne i permanentne. Cechą, która je łączy to twarze, a raczej ludzie, cechą zaś, która je wyróżnia spośród innych to żywy do nich stosunek. Uczucie. Znajomi i obcy. Nie, nie obcy. Nikt, kto stanął przed obiektywem Magdy nie wydaje się być obcy. Na małym przytulnym zapleczu Salonu „Po Desie” odbywa się specyficzne zderzenie twarzy, a raczej dusz. Fotografa i modela. Człowieka i człowieka. Zderzenia osobowości, nakładanie się ich na siebie w dziesiątkach, setkach spotkań aranżowanych niespodziewanie z zaskoczenia. Ciepło i bezpośredniość zmuszają do pozowania. Ostrość widzenia, do rejestracji, a czystość intencji pozwala stworzyć ostateczny obraz. Fascynujące”.
Pogrzeb Magdaleny Malczyk (Boczuli) odbył się dwunastego grudnia 2019 roku w rodzinnym Suchedniowie na Kielecczyźnie, gdzie się urodziła.
– Dla uczczenia pamięci Magdy w najbliższym czasie grupa Jej przyjaciół zamierza zorganizować zbiórkę pieniędzy na całomiesięczne nabożeństwa gregoriańskie w jednym z jeleniogórskich kościołów – mówi pani Kamila.
Magda – zostaniesz z nami w sercach i w pamięci, jak zawsze uśmiechnięta. „Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci”. Żegnamy – Emilia, Ewa, Natalia i Nina.
Henryk Stobiecki
1 Comment
Znałam Madzie osobiscie ,bardzo cieply i bardzo dobry czlowiek .Jest mi przykro ,ze teraz dopiero dowiedziałam sie o jej smierci .Coz poge napisac … NIe miała dobrego zycia ,reszte zachowam dla siebie .Madziu kochana niech swiatło towarzyszy Tobie na wieki