Już teraz czy poczekać do końca roku? Szefa zaskoczyć propozycją, czy lepiej umówić się na długą rozmowę? Jakich argumentów użyć, żeby zarabiać więcej? Podpowiadamy, jak przygotować się do negocjacji podwyżki w pracy.
Inflacja wyniosła 5 procent, produkty w sklepach drożeją, a koszty życia są coraz wyższe. Ekonomiści i analitycy rynku pracy oceniają, że przynajmniej 10 procent przedsiębiorstw uwzględnia fakt, że – w ciągu najbliższych trzech miesięcy – będzie musiało podnieść zarobki swoich pracowników. Jednak szefowie firm często nie przyznają podwyżek sami z siebie. Trzeba się o nie upomnieć.
Czas
Kluczowy w takich pertraktacjach jest czas. Środek wakacji nie jest najlepszy i lepiej wybrać ich koniec lub początek września. To moment, kiedy firmy wychodzą z letniego rozprężenia i wracają na swoje zwyczajne tory działania. Nie można o większe pieniądze upomnieć się tuż przed lub zaraz po urlopie. Przełożony musi widzieć zaangażowanie w pracę, a będzie o to trudno, kiedy ostatnie tygodnie pracownik spędził na plaży.
Należy z szefem umówić się na taką rozmowę. Niech zaplanuje sobie odpowiednią ilość czasu. Negocjacji nie powinno się przeprowadzać w biegu, łapiąc przełożonego na korytarzu. Musi także znać temat spotkania, bo także do pertraktacji powinien się przygotować. Złym scenariuszem jest ten, w którym żądaniami płacowymi pracodawca jest zaskoczony. Wówczas od razu może zakończyć spotkanie, tłumacząc że musi przeanalizować sprawę. Jeżeli komuś kończy się umowa na czas określony, ma podpisać nową lub zmienia formę zatrudnienia, to jest to dobry czas na rozmowę o pieniądzach. Nowa umowa może równać się nowej pensji.
Przygotowanie
Bardzo ważne jest przygotowanie się do rozmowy. Po pierwsze należy zadać sobie pytanie, czy na spotkanie z szefem idzie się po większe pieniądze, czy po awans i podwyżkę? Zarówno w jednym i drugim przypadku trzeba sporządzić listę swoich sukcesów, osiągnięć, udanych projektów. Czyli należy określić, jaką wartość dodaną pracownik przynosi firmie i należy ją odpowiednio wycenić. Można także sprawdzić, w różnego rodzaju raportach i ogłoszeniach o pracy, jak kształtują się zarobki w innych przedsiębiorstwach na podobnym stanowisku. Idąc po podwyżkę, trzeba ustalić, jakiej ona ma być wysokości. Jednak pierwsza propozycja powinna być wyższa. Nie szalenie wysoka, ale na poziomie który daje pole do negocjacji zarówno pracownikowi jak i pracodawcy. Eksperci radzą swoje realne oczekiwania zwiększyć o 30 procent.
Kryzys
Nie trzeba ukrywać, że wiele firm nadal znajduje się w trudnej, post pandemicznej rzeczywistości. Są branże, w których prośba o podwyżkę z góry skazana jest na niepowodzenie. W innych szef może odmawiać, tłumacząc się złą sytuacją na rynku. W takiej sytuacji kluczem jest pokazanie dodatkowej kreatywności i zaangażowania. To może być promowanie firmy na swoich prywatnych profilach społecznościowych, udzielanie się na łączonych zebraniach i podsuwanie dobrych rozwiązań dla innych działów przedsiębiorstwa. Najlepiej trzymać się zasady, że najpierw należy coś zrobić, a następnie prosić o podwyżkę.
Negocjacje
Taka rozmowa musi odbyć się w cztery oczy. Dyskusje o zarobkach wśród innych pracowników to zły pomysł. Spotkanie musi być spokojne, w przyjacielskim tonie. Nie można atakować przełożonego. Bardzo ważna rzecz: w dzisiejszych czasach może paść propozycja rozmowy telefonicznej lub przez internet. Pracownik powinien nalegać na osobiste spotkanie, bo to daje mu większą szansę na wygranie negocjacji.
Najlepiej zacząć od pochwalenia się swoimi sukcesami. Wyliczeniu ich i tego, jaką korzyść przyniosło to firmie. Nie chodzi wyłącznie o kwestie finansowe, ale także wizerunkowe, usprawniające prace oraz działalność przedsiębiorstwa. Dopiero potem należy przejść do konkretów. Eksperci radzą, aby samemu zaproponować kwotę i czekać na reakcję szefa. Ten na pewno wymieni inną, niższą sumę. I tu zaczynają się negocjacje. Najlepiej jest się spotkać w połowie drogi, a argumenty szefostwa delikatnie obalać. Fachowcy odradzają, w czasach kryzysowych, stawiania sprawy na ostrzu noża i grożenia odejściem z pracy. Sytuacja na rynku pracy jest coraz lepsza, ale nie idealna.
Przełożeni mogą też użyć argumentów pozapłacowych. Zaczną mówić o darmowym dostępie do prywatnej lecznicy, miejscu parkingowym pod firmą, benefitach z zakładu pracy. Wówczas trzeba nakierować rozmowę ponownie na pieniądze. Na fakt, że rośnie pensja minimalna i powoli zbliża się do poziomu zarobków pracownika, że rosną rachunki i różnego rodzaju opłaty. Trzeba podnieść argument, że wyższe zarobki dadzą zatrudnionemu komfort życia, dzięki czemu będzie mógł się jeszcze lepiej skupić na zadaniach w pracy. Nie powinno się wspominać o swoich kredytach, zobowiązaniach, długach. To pokazuje, że pracownik nie potrafi odpowiednio zarządzać własnymi finansami. Przełożony może także wykorzystać te informacje w negocjacjach, bo jeżeli miał już w głowie np. 500 zł podwyżki, słysząc o długach, może zmniejszyć tę kwotę licząc, że osoba w trudnej sytuacji finansowej przyjmie i taką.
Krocząca podwyżka
Jeżeli wydaje się, że przełożony nie jest skłonny płacić więcej, to i tak nie można ze spotkania wyjść z pustymi rękoma. Można zaproponować stopniową podwyżkę. Według ustalonego harmonogramu dojdzie się do umówionej z szefem wysokości pensji. Jeżeli ktoś oczekuje 500 zł więcej, to niech zaproponuje, że od września będzie to 200 zł podwyżki, a od listopada czy grudnia kolejne 300 zł. Można tę kwotę rozłożyć w inny sposób.
Jeżeli nawet to nie pomoże, z rozmów trzeba wyjść z planem na kolejne spotkanie. I a konkretną datą, kiedy będzie można wrócić do negocjacji. Być może szef zaproponuje początek 2022 roku, ale nie jest to dobry czas. Trzeba nalegać na inny – październik i listopad. Wtedy właśnie wiele firm konstruuje swoje budżety na kolejny rok i trzeba zadbać, aby oczekiwana podwyżka była uwzględniona w planach finansowych przedsiębiorstwa.
News4Media, fot.: iStock
1 Comment
Tak zawsze się kończy rozdawnictwo kasy, bez pokrycia w produkowanych towarach, czy usługach. To już było i świadczy o wzorcu jakim jest dla partii PIS komunistyczna PZPR. Wtedy inflacja spowodowała, iż każdy pracujący stawał się milionerem, bo w milionach wypłacano pensje i miliony wydawano na codzienne potrzeby.