Z jednej strony prezydent właśnie zagwarantował, że taryfy za gaz się nie zmienią. Z drugiej – państwowy urząd właśnie zaakceptował… podwyżki.
Ostatnie podwyżki cen gazu weszły w życie na początku roku. Były znaczące. Najboleśniej odczuły to m.in. szkoły, szpitale czy organizacje pomagające bezdomnym i ubogim. Ich rachunki z miesiąca na miesiąc urosły o kilka tysięcy złotych. Problem tkwił w tym, że takie właśnie instytucje pomocowe przez producentów gazu zostały potraktowane jak zwykłe firmy. Została im narzucona wyższa taryfa niż gospodarstwom domowym.
W miarę szybko zareagował rząd i wprowadził przepisy, na mocy których właśnie szpitale czy szkoły mają za paliwo płacić mniej – tyle, co osoby ogrzewające gazem swoje domy.
Prezydent Andrzej Duda właśnie podpisał ustawę, która przedłuża działanie tej zasady do końca 2027 roku. Na jej mocy Urząd Regulacji Energetyki nadal będzie zatwierdzał taryfy gazowe, a dostawcy paliwa nie mają wolnej ręki w określaniu stawek.
Tymczasem URE zatwierdził wzrost taryfy dystrybucyjnej operatora największego systemu dystrybucyjnego gazu – Polskiej Spółki Gazownictwa. Chodzi o to, że cena gazu się nie zmienia, za to wyższe będą opłaty za jego przesył. To wzrost o 2,6 procent.
URE tłumaczy, że nowa taryfa przełoży się na 0,5-, 0,7-procentowy wzrost rachunków gospodarstw domowych. Jak to wygląda w praktyce? URE podaje, że odbiorcy zużywający gaz głównie do przygotowywania posiłków zapłacą o ok. 22 grosze więcej miesięcznie. Osoby, które używają gazu do ogrzewania. zapłacą o ok. 2,38 zł miesięcznie więcej.
Z czego wynikają podwyżki? To efekt rosnących kosztów zakupu gazu, bo w lipcu zmieniła się taryfa operatora przesyłowego gazu – spółki Gaz-System.
PSG jest spółką z grupy PGNiG i jednocześnie największym krajowym dystrybutorem gazu. Obsługuje blisko 7 mln odbiorców.
News4Media/fot. iStock