Na nic wieloletnie prace nad zniesieniem obowiązku przestawiania zegarków. Z soboty na niedzielę czeka nas ponowna zmiana czasu.
Kiedy Parlament Europejski debatował o zniesieniu zmiany czasu, Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii zleciło CBOS, żeby zapytał Polaków, co myślą na ten temat. Okazało się, że zdecydowana większość – 78,3 proc. – nie chce zmiany czasu.
Jeśli w Polsce zostałby wprowadzony jeden czas obowiązujący przez cały rok, to – zdaniem większości (74,2 proc.) badanych – powinien to być czas letni środkowoeuropejski.
Kolejne badanie opinii Polaków na temat możliwej rezygnacji ze zmiany czasu również pokazało, że zdecydowana większość dorosłych Polaków (79,2 proc.) chce, żeby obowiązywał jeden czas – letni środkowoeuropejski.
Ponieważ PE nie zmienił prawa, nadal przestawiamy zegarki dwa razy w roku: w marcu i w październiku. W tym pierwszym terminie przechodzimy na czas letni, drugim na zimowy. Ta druga operacja właśnie się zbliża.
Czy to jest potrzebne?
Nie. Lekarze od lat mówią, że takie zmiany czasu źle wpływają na nasze samopoczucie. Mimo że jest to efekt, który trwa krótko, to jednak jest uciążliwy. Wiele osób ma problem z wyspaniem się, odpoczynkiem, są rozdrażnione lub właśnie ospałe.
Dlatego Unia Europejska chce znieść obowiązek zmiany czasu. Na to jednak muszą się zgodzić wszystkie kraje członkowskie. Wydawało się, że to tylko kwestia czasu. Tyle że jeszcze przed pandemią Komisja Europejska wstrzymała prace nad zniesieniem obowiązku przestawiania zegarków.
Czyli w nocy z soboty na niedzielę (z 29 na 30 października) musimy przejść na czas zimowy i przesunąć wskazówki zegara z godz. 3 na 2. Dzięki temu będziemy spali godzinę dłużej.
Skąd wzięła się zmiana czasu?
Pierwszym pomysłodawcą przestawiania zegarków dwa razy w ciągu roku był Benjamin Franklin, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, który sądził, że ludzie będą pracowali efektywniej, kiedy wcześniej będą kładli się spać i wstawali. Potem miało to pomóc zaoszczędzić energię elektryczną. Chodziło m.in. o robotników w fabrykach, którzy mogli pracować dłużej przy świetle dziennym.
Jednak od lat ekonomiści podkreślają, że współcześnie ten powód już się wyczerpał.