Białoruskie służby poinformowały o znalezieniu ciała dezertera z polskiego wojska. Emil Czeczko uciekł w grudniu i sprzymierzył się z reżimem Łukaszenki.
O tym, że były polski żołnierz, dezerter Emil Czeczko nie żyje poinformował Komitet Śledczy Białorusi. Czeczko powiesił się w domu w Mińsku. Na razie nie ma dokładnych informacji na temat tego zdarzenia. Białoruscy prokuratorzy rozważają wszelkie możliwe wersje wydarzeń. Także zabójstwo.
Czeczko był żołnierzem 11. Mazurskiego Pułku Artylerii stacjonującego w Węgorzewie. Został wysłany na granicę polsko-białoruską w czasie, gdy do naszego kraju próbowali się przedostać imigranci ze Wschodu. Przypomnijmy, że sytuacja wówczas była dramatycznie napięta. Białorusini kierowali tłumy w stronę przejść granicznych i równie wiele osób na tzw. zieloną granicę.
Polska na miejsce wysłała Straż Graniczną, straż pożarną, policję i właśnie wojsko. Czeczko był jednym z żołnierzy, którzy mieli bronić granicy.
Jednak w grudniu uciekł na Białoruś i szybko zaczął być wykorzystywany przez reżim Łukaszenki do celów czysto propagandowych. Chętnie udzielał wywiadów, w których atakował Polskę. Mówił o „nieludzkim traktowaniu uchodźców”, donosił o strzelaniu polskich żołnierzy do imigrantów, a z każdym kolejnym wystąpieniem medialnym liczba ofiar rosła.
5 stycznia Czeczko wysłał list do polskiego ministra obrony narodowej, które strona białoruska upubliczniła. Dezerter powtórzył dotychczasowe oskarżenia i tłumaczył, że uciekł na Białoruś bo „władze Straży Granicznej wydały mi rozkaz mordowania Arabów”.
To nie wszystko. Czeczko napisał także: „Proszę o wypłatę pensji za grudzień 2021 r. oraz za styczeń 2022 r.”. I dodał, że w tych miesiącach nie pracował (był już na Białorusi) z powodu „rozkazu mordowania niewinnych ludzi”.
„Informuję również, że chcę przedłużyć umowę o pracę. Wrócę do pracy, gdy tylko prokurator w Hadze uwięzi wszystkich przestępców wojskowych, którzy kazali mi mordować Arabów” – dodał.
Kiedy tylko padła informacja o dezercji Czeczki, MON ocenił, że taki żołnierz w ogóle nie powinien zostać wysłany na misję na granicy. Chodzi o wcześniejsze zastrzeżenia do jego służby i życia. Czeczko mieszkał w Bartoszycach i kilka miesięcy przed ucieczką pobił swoją matkę. Miał mieć także problemy z narkotykami.
News4Media/fot. screen YutoTube
Podpis pod zdjęcie: