W dniu 19 lipca 2017 zmarł Jerzy Zoń. Człowiek niezwykle aktywny, społecznik, pasjonat historii, założyciel i członek szeregu organizacji. W 1999 roku otrzymał tytuł honorowy „Zasłużony dla miasta Kowary”.

Jerzy Zoń urodził się 3 lipca 1938 roku w Stanisławowie (obecnie miasto to nazywa się Iwano-Frankiwsk, leży na Ukrainie). We wrześniu 1940 roku jako zaledwie kilku letnie dziecko wraz z rodziną został zesłany przez władze sowieckie na teren Północnego Kaukazu. Tam doświadczył tych samych dramatycznych trudów życia co tysiące innych zesłańców. Po zakończeniu II wojny nie mógł wrócić do miejsca swego urodzenia do Stanisławowa, ale opowieściami o tym ciekawym mieście leżącym „na Kresach polskich Kresów” obdarzał wielu swoich rozmówców. W listopadzie 1945 roku Jerzy Zoń przyjechał do Krzyżatki. Krzyżatka – tak przez niespełna rok nazywane były dzisiejsze Kowary, a przedwojenny niemiecki Schmiedeberg.

Gorącym zainteresowaniem Jerzy Zoń obdarzył harcerstwo. Jak zanotował kronikarz jeleniogórskiego ruchu harcerskiego Adam Solarz „Jerzy Zoń do Związku Harcerstwa Polskiego wstąpił w 1947 roku. Należał do 67 Dolnośląskiej Drużyny ZHP w Kowarach. Przyrzeczenie harcerskie złożył w 1949 roku w trakcie obozu zorganizowanego przez jeleniogórski Hufiec ZHP w Nowym Śliwnie koło Rewala. W dorosłym już życiu wspominał swoją harcerską drużynę, drużynowego dh Stanisława Babeckiego i zastępowego dh Jerzego Ostrowskiego, którzy byli dla niego wzorem do naśladowania… Wśród licznych harcerskich wspomnień, mówił o zorganizowanej w latach czterdziestych zbiórce pieniędzy na zakup obrazu w Częstochowie. Miał on zawisnąć w kowarskim kościele. Zakupiony, ale zapomniany obraz dopiero w 2015 roku, jego staraniem zawisł w miejscu przeznaczenia”.

Z zawodu Jerzy Zoń był ślusarzem. Pracował w kilku zakładach m.in. w kowarskim „Bielniku”, w „Orle” i w „Dywanówce”.

– Łączyła mnie z Jerzy wieloletnia współpraca. Działał w Polskim Związku Niewidomych (był człowiekiem jednoocznym). Później wspólnie tworzyliśmy Stowarzyszenie Inwalidów Wzroku w Jeleniej Górze – wspomina Stanisław Szubert, prezes Karkonoskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych – Z pewnością brak nam będzie ciętego żartu Jerzego, jego wspomnień nawiązujących do Stanisławowa, barwnych opowieści i anegdot. Szczególnie byłem mu wdzięczny gdy podjął się roli pełnomocnika Społecznego Rzecznika Osób Niepełnosprawnych i Pacjentów w Kowarach. Dzięki niemu mieszkańcy Kowar – osoby niepełnosprawne i pacjenci – potrzebujący pomocy naszej organizacji zyskali możliwość zgłaszania swych problemów już na miejscu w Kowarach.

Szczególną pasją J. Zonia była historia. Zarówno ta powszechna, jak i historia regionu, a zwłaszcza Kowar. Jego ambicją było przekazywać to co tuż po wojnie sam przeżył jako dziecko i nastolatek oraz to co usłyszał od kowarskich autochtonów. Część jego wspomnień została wydrukowana w Gazecie Kowarskiej. Przygotował ich drugą część. Poświęcił ją 60. Rocznicy Operacji Berlińskiej i wyzwoleniu Kowar. Gdy tych wspomnień nie przyjęto do druku wydał je w postaci kilkustronnicowej ulotki rozpowszechniając ją na własny koszt. Najciekawsza część tej publikacji opisuje – ostatnie działania wojsk hitlerowskich przed wejściem do Kowar oddziałów radzieckich. W publikacji J. Zonia jest informacja o przygotowaniach oddziałów niemieckich do wysadzenia kowarskich mostów i wiaduktów już po kapitulacji Niemiec i po ogłoszeniu zakończenia II wojny.

– Udzielał się także na niwie kulturalnej. Współpracowaliśmy przy organizacji jego wystawy zatytułowanej „Moje miasto w pieniądzu i znaczkach” ze zbiorów Jerzego Zonia. Prezentowana była ona w 2013 roku w sali tradycji kowarskiego ratusza – dowiedzieliśmy się od Dariusza Kalińskiego, dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury w Kowarach – Mogę powiedzieć, że przeżyliśmy czas fascynacji panem Jurkiem bo był rzeczywiście barwną postacią. Podjęliśmy próbę utrwalenia jego przeżyć i wspomnień na taśmie dźwiękowej z myślą o ich opracowania, ale pomysłu tego nie z naszej winy nie udało sfinalizować.

Wśród innych aktywności Jerzego Zonia warto wspomnieć, że mimo iż sam był inwalidą oddał honorowo wiele litrów krwi. Przez wiele lat działał także w Komisji Mieszkaniowej miasta Kowary, gdzie rozpatruje się trudne sprawy rodzin ubogich potrzebujących pomocy miasta w zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych.

– Muszę powiedzieć, że gdy w czerwcu tego roku pan Jerzy Zoń przekazał, że rezygnuje z przyczyn zdrowotnych z udziału w pracach Komisji Mieszkaniowej to nie spodziewałam się, że tak szybko go zabraknie wśród nas – powiedziała Bożena Wiśniewska, burmistrz Kowar – Zwykle staramy się jakoś symbolicznie podziękować za prace społecznym członkom komisji, ale tym razem po prostu nie zdążyliśmy. Pozostanie w pamięci jako osoba aktywna. W ostatnich latach szczególnie zainteresowała go sprawa grobów w Kowarach i w Bukowcu, gdzie leżą żołnierze z czasów I i II wojny światowej. Zapamiętam Jerzego Zonia jeszcze z jednego powodu. Przynosił do ratusza piękne lilie, które hodował we własnym ogrodzie. Te lilie chętnie rozdawał i wówczas ich zapach roznosił się po całym budynku.

Dla pewnego obrazu tej ciekawej postaci trzeba jednak zauważyć, że przy swym społecznikowskim zapale, aktywności na różnych polach miał także pewną wadę. Jak zgodnie mówili o nim nasi rozmówcy miał rogaty charakter. Z trudem przyjmował argumenty innych osób. Stuprocentowo był przywiązany do swoich racji. Swoje przeżycia i poglądy lubił przekazywać wielu rozmówcom, ale gdy ktoś nie miał dość czasu aby go wysłuchać to się obrażał.

Tomasz Kędzia

Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2017

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.